Rozdział 23

15 3 0
                                    

Unoszę wzrok i lustruję nim ciemne pomieszczenie, w którym nie widzę nawet własnych stóp. Czuję za sobą czyjąś obecność i to dodaje mi otuchy. Zaciskając dłonie wokół krótkich kijków, biorę głęboki wdech i wyrzucam z głowy wszystkie myśli, które mogą wytrącić mnie z równowagi. Nagle ogromne drzwi, prowadzące do szklanej kopuły, wpuszczają do pomieszczenia trochę blasku księżyca. Jestem w stanie zobaczyć siedzące demony na trybunach i kręcących się na boisku trenerów. Uczniowie siedzący w radiowęźle dają nam znak. Kate jako pierwsza, wymachując pomponami wybiega do publiczności i krzyczy, że wygramy ten mecz. Później wyprzedza mnie Emma, Holly, Eleanor, Isla oraz Annabelle. Zostaję tylko ze Stephanie oraz Willow, które skinięciem głowy dając sobie znać, że naprawdę pora wyjść.

Mniej energicznie wychodzę z szatni i odwracam głowę w przeciwną stronę, by nie patrzeć na demony siedzące na trybunach. Słyszę dźwięk aparatu i już jestem pewna, że jutro wszystkie pojawimy się w gazecie i na instagramie. Z rumieńcami na twarzy dołączam do przyjaciółek i, gdy Kate rozmawia z uczniami, którym chce przekazać, że wiwatując, bardzo pomogą naszej drużynie, ja zagaduję Willow. Blondynka uśmiecha się wyrozumiale, ale nic nie mówi.

Wśród tłumu wypatruję Bughuula. Na szczęście siedzi naprzeciwko mojego wzroku, ale bawi się telefonem i chyba jeszcze się nie zorientował, że wyszłam. Obok niego znajduje się Lucyfer wraz z Lewiatanem. Rozmawiają ze sobą i nie zwracają uwagi na to, co ma do powiedzenia rudowłosa. Chyba ciężko jest być liderem w takich sytuacjach. Produkujesz się aby trafić do innych, a oni mają cię w czterech literach.

Jednak dziewczyna nie traci zapału. Wymachuje czarnymi pomponami i daje nam znać, że możemy zaczynać. Obciągam krótką spódniczkę, która zasłania tylko kawałek ud i cofam się na swoją pozycję.

Cały mecz ma rozegrać się pod szklaną kopułą, która jeszcze do niedawna była nieużywana. Niestety pogoda jest jaka jest, a dyrektor stwierdził, że będzie trzeba odwołać mecz. Wtedy samorząd szkoły zaproponował rozgrywkę pod kopułą. Znajdują się tutaj trybuny, linie wyznaczające granice na boisku i radiowęzeł. Niestety miejsce potrzebowało renowacji, ponieważ nie wszystko było tak stabilna na jakie wygląda.

Słyszę okrzyk i cała się wzdrygam. Czy to już? Czy to oznacza, że mamy zaczynać?

Nogi plączą mi się, jakby były z gumy, a jeden z pomponów o mało nie wypada mi z ręki. W tym momencie żałuję, że nie rozpuściłam włosów, by ukryć w nich czerwoną twarz. Co mnie podkusiło by je związywać? Jestem idiotką.

Czerwona jak burak podśpiewuję słowa lecącej piosenki, udając, że bez komplikacji jestem w stanie zatańczyć wcześniej trenowany układ. Przez ciągłe obroty, szybkie ruchy i podskakiwanie, spódniczka zdecydowanie zbyt mocno podciąga mi się do góry, a bluzka odsłania jeszcze więcej brzucha. Jakie szczęście, że stoję w ostatnim rzędzie i nie dostałam roli zawodowej akrobatki, która co chwilę wykonuje szpagaty, gwiazdy i jest podnoszona do góry.

Nie rozumiem dlaczego akurat teraz mój facet postanowił schować telefon do kieszeni. Patrzy tylko na mnie, a ja mam ochotę rzucić to w cholerę i uciec w popłochu.

Niech przestanie. Niech wróci do przesiadywania w telefonie. Tutaj nie ma niczego ciekawego.

Jestem pewna, że zdaje sobie sprawę, że bardo mnie rozprasza i teraz pewnie żałuje, że nie wybrał miejsca w pierwszym rzędzie, by być jeszcze bliżej mnie. Zresztą, nie tylko Bughuul patrzy. Mam wrażenie, że skupili się na mnie wszyscy uczniowie, a reporterzy skierowali na mnie swoje aparaty.

Kiedy drżenie moich nóg jest mocniejsze od bicia przerażonego serca, Kate wykrzykuje ostatnie słowa dajcie czadu, i kończy występ. Chwilę po tym, na boisko wchodzi nasza drużyna. Chłopcy ubrani w ochraniacze i kaski zostają przywitani gromkimi brawami. Kiedy schodzimy z boiska, dołącza do nich przeciwna drużyna.

Wyszłam za demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz