Rozdział 18

17 3 2
                                    

Trafiłam na egzamin z dziesięciominutowym spóźnieniem i atakiem paniki. Moje bijące serce było słychać na całym korytarzu. Serio, nawet nauczyciele pytali czy wszystko ze mną w porządku i że może powinnam wyjść by się uspokoić. Nie trudno się domyślić, że moje zdeterminowanie nie pozwoliło mi opuścić sprawdzianu. Na początku pisałam część matematyczną, połączoną z historią i demonologią. Muszę przyznać, że Emma dała radę jeżeli chodzi o mojego korepetytora. Napisałam tak dobrze, że przy oddawaniu arkusza profesor Harrington zrobił wielkie oczy. Później przyszedł czas na część praktyczną. Zaczęliśmy od chemii eksperymentalnej, na której pracowałam ze Stephanie. Miałyśmy przygotować środek usypiający, który zadziała przy użyciu jednej kropelki. Co prawda, w połowie pomieszałam składniki, ale Steph odratowała sytuację, i dostałyśmy piątki plus. Zaraz po zdanym egzaminie ruszyliśmy do sali od języków, gdzie trzeba było przeprowadzić dialog w języku hiszpańskim, niemieckim oraz łacińskim. Poległam na łacińskim, ponieważ dostałam temat o zanieczyszczaniu środowiska i nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów. Najłatwiej poszedł mi hiszpański. Może dlatego, że miałam ten język w dawnej szkole. Na samym końcu zdawałam z biologii, gdzie musiałam przedstawić cały układ kostny demonów. Tutaj również był to pikuś. Demony bardzo przypominają ludzi, przynajmniej w budowie. Nie posiadają tak rozbudowanego układu krwionośnego czy żołądka – dzięki czemu nie muszą jeść tyle ile ludzie – ale szkielet jest dosłownie taki sam. Prócz oczywistych szczegółów jak ogon czy rogi...

– Idziemy pić, na potęgę! – krzyczy Milo.

– Wyluzuj, stary. Nie znamy jeszcze wszystkich wyników – uspokaja go Dylan. – Ale faktycznie musimy się odstresować.

Z tego co wiem, wszyscy zdali z części praktyczniej. Na wyniki z teoretycznej będziemy musieli poczekać kilka tygodni. Co wcale nie oznacza, że się przejmuję. Wiem, że poszło mi dobrze, i nie ma możliwości bym oblała.

Po czternastej podjeżdżamy pod bar. Zwyczajny bar, w którym mam zamiar się wyluzować i nacieszyć kolejnym tygodniem wolnego. Oczywiście większość z nas nie będzie pić, na przykład Stephanie, Milo, Dylan czy ja, ponieważ chłopacy kierują, Stephanie nie może, a ja po prostu nie mam ochoty skończyć pod stołem.

– To chyba pierwszy raz w historii, gdy wszyscy wyszliśmy z uśmiechami na twarzach – zagaduje Tedd. – W poprzednich latach zawsze ktoś musiał pisać poprawę. – Bierze łyk drinka.

– Przypominam wam, że mamy w paczce totalnie nieogarniającą nic laskę – prycha Peter.

Trącam go nogą pod stołem.

– Która napisała tak dobrze, że Harringston wybebeszył oczy, gdy oddałam arkusz.

– Tak, a później przyleciały wróżki i dały ci odpowiedzi na kolejny egzamin.

Przewracam oczami, bo to wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Nie chcę psuć sobie humoru przez wiecznie zrzędliwego dupka. Nie tym razem.

– A tobie jak poszło, Steph? – pyta Milo.

– Wygląda na to, że pod koniec roku nie będę miała żadnych komplikacji przy przechodzeniu do następnej klasy. – Miesza łyżeczką w bananowym shakeu.

W duchu raduję się jak głupia. Pamiętam, jak dziewczyna męczyła się z poprawkami, zarywając przy tym noce. Gdyby nie nasza reakcja na jej uzależnienie od alkoholu, najprawdopodobniej nie byłaby z nami w klasie.

Okazuje się, że bar, który wybraliśmy jest miejscem schadzek większości uczniów, przynajmniej po egzaminach. Wszystkie miejsca są zajęte, a kelnerzy ledwo wyrabiają się z bieganiem do stolików i przyjmowaniem zamówień. Może dlatego przy oknie zauważam bardzo dobrze znaną mi twarz, na widok której robi mi się niedobrze, a truskawkowy sok chce opuścić mój żołądek.

Wyszłam za demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz