Prolog

57 4 1
                                    

Do tej pory moje życie przypominało przejażdżkę na rollercoasterze. Wzloty, upadki, a do tego chęć zwymiotowania przy każdej możliwej okazji. Kto by przypuszczał, że jedno niewinnie wyglądające pudełko, odmieni diametralnie moje życie. Już z początku zaczęłam się zmieniać, i tylko kwestią czasu było porzucenie swojego dawnego „ja" i wcielenie się w kogoś zupełnie innego. Czy to było dobre? Tego nie wiem i pewnie nigdy nie będzie dane mi się dowiedzieć. Czasami chciałabym zobaczyć alternatywne zakończenie, w którym nigdy ich nie poznaję, żyję jak normalna nastolatka, kończę liceum i wyjeżdżam na studia, by dostać pracę, założyć rodzinę i tak do śmierci. Happy ending z mężem i dwójką dzieci, to tak naprawdę przykrywka do smutnego zakończenia, bo nic w tamtym świecie nie kończy się dobrze. Teraz jednak stojąc przed wielkim lustrem oprawionym zakończeniami ze złota, jestem pewna, że właśnie tutaj odnajdę szczęście. Dowodem jest ta piękna, czarna suknia i welon ciągnący się aż do ziemi.

Tak poza tym, to stoję w jednej pozycji od ponad godziny i nasłuchuję projektantek, które ciągle muszą coś poprawiać. Bo tutaj suknia trochę odstaję, tutaj źle leży, a tutaj to już w ogóle katastrofa. Jeszcze chwila, a nabawię się jakiś kompleksów. Mimo ciągłego marudzenia, każda z kobiet jest naprawdę profesjonalistką w swoim fachu. Bughuul pozatrudniał ludzi, którzy jak baletnica na swoim występie nie popełniają żadnej gafy.

Gdy jedna z kobiet wręcza mi bukiet czarnych róż, dochodzi do mnie, że to właśnie ta chwila, na którą czekałam od początku wakacji. Za moment stanę się prawowitą żoną demona. Do tej pory nie czułam stresu. Tak naprawdę zawsze się dziwiłam dziewczynom, które przed swoim ślubem wariowały. Przecież to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu każdej z nas. Teraz jednak już wiem dlaczego tak się zachowywały. Moje serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. By trochę się uspokoić ponownie podchodzę do lustra i jeszcze raz przyglądam się sukni, którą mam na sobie. Wbrew pozorom, to nie ja ją wybieram, a Bughuul. I może to wydawać się dziwne, ponieważ w ludzkim świecie przyjęło się, że pan młody nie powinien oglądać swojej wybranki przed ślubem w sukni, ale tutaj jest zupełnie inaczej. Demon ma prawo, a nawet obowiązek wybrać żonie ubiór ślubny, albo przynajmniej towarzyszyć jej przy zakupach. Jako, że Bughuul kocha bieganie po sklepach, tak samo mocno, jak ja kocham brukselkę, tak tylko siedział na kanapie i mówił, co mu się podoba, a co nie. Kiedy przypomnę sobie, ile przekleństw i wyzwisk padło tamtego dnia, dziwię się, że do tego ślubu w ogóle dochodzi.

Datę jaką wyznaczyliśmy, to dwudziesty dziewiąty sierpień. Zdaję sobie sprawę z tego, że trzy miesiące, to bardzo mało, jeśli chodzi o przygotowania do tak dużego ślubu, ale to jest Piekło i tutaj wszystko jest możliwe. Przy całym wydarzeniu brało udział tyle osób, że było praktycznie niemożliwe abyśmy nie zdążyli. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i niech ktoś tylko śmie zniszczyć ten dzień...

– Jesteś gotowa? – pyta Stephanie, wchodząc do pomieszczenia. – Zaraz zaczynamy i trochę głupio, jeśli się spóźnisz.

Blondynka jest ubrana w bordową sukienkę sięgającą do kolan. Wybieram ją razem z dziewczyną przez ponad cztery godziny. Mam wrażenie, że bardziej się przyłożyłam do wyglądu blondynki, a nie do swojego. A przecież to mój ślub.

– Chyba możemy iść. – Wzdycham ciężko. Dlaczego akurat teraz moje nogi zamieniają się w watę? Jeszcze chwila, a nie dojdę do ołtarza o własnych siłach.

Przyjaciółka zachodzi mnie od tyłu i mocno przytula.

– Wiem, że się stresujesz, ale śluby w Piekle są najbardziej czilowymi wydarzeniami ze wszystkich. Nie przysięgacie sobie miłości przed Bogiem, tylko przed sobą.

– Wiem, ale to mnie nie uspokaja. Boję się, że palnę jakąś głupotę, albo zrobię coś, co zostanie zapamiętane przez wszystkich gości i będą się śmiać, i...

Wyszłam za demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz