Obudziliśmy się w dość nietypowy sposób. Otóż, kiedy spaliśmy, nagle ktoś wskoczył na nas. Okazało się, że był to Weedy. Wybuchnęliśmy śmiechem kiedy dotarło to do nas. Na szczęście nie obudziliśmy Mili naszym wybuchem. Dziś mamy ustalić termin. Wcześniej umówiliśmy się z księdzem o 10.00 dlatego wstaliśmy z łóżka i obydwoje poszliśmy do łazienki. Nie odbyło się to bez kłótni, ponieważ chciałam wziąć kąpiel w samotności, a Dawid chciał razem. Przegrałam. Po prostu wepchnął mi się do łazienki. Zrobiłam naburmuszoną minę i zaczęłam myć zęby. Dawid zaczął się tylko ze mnie śmiać i po chwili dołączył do mnie z tą samą czynnością. Następnie się rozebrałam i wzięłam szybką kąpiel. Po niej poszłam do sypialni a tam wybrałam koszulkę Dawida. Założyłam ją i poszłam przygotować śniadanie. W zasadzie poszłam z takim zamiarem. Dawid mnie wyprzedził. Postanowiłam więc, że przygotuje dla nas kawę, dla małej mleko a dla Weediego karme. Szef Kwiatkowski zrobił naleśniki, które tak bardzo kocham.
- Kochanie, pamiętasz że mamy spotkanie dziś z księdzem? - spytałam się go
- Pamiętam. A ty pamiętasz że masz dziś USG brzucha?
- O kurde... Zapomniałam. O której?
- Skleroza nie boli co nie? - zaśmiał się - o 14.00. I poprzedzając Twoje pytanie, tak idę z Tobą.Uśmiechnęłam się na te ostatnie słowa i zaczęłam jeść posiłek.
___________
Cześć wam. Dziś tak trochę krótko, ale postaram się, żeby następne rozdziały były dłuższe.
Rozdziały pojawiają się tak rzadko, ponieważ opuściła mnie wena rok temu i tak trzyma. Mam nadzieję, że te rozdziały nie są, jak takie masło maślane, jeżeli tak, to proszę napiszcie mi o tym. Wtedy postaram się, aby one były ciekawsze i wgl.
I mam do was prośbę. Możecie polecić te moje wypociny swoim znajomym, followersów? Będzie fajnie, jak was będzie więcej czytało to. (Liczba odczytywania spadła do 50 z 300).
To tyle. Trzymajcie się :*
CZYTASZ
Człowiek, który spełnia marzenia |D.K. [zakończone]
FanfictionOpowiadanie to jest o siedemnastoletniej dziewczynie, która nigdy nie wierzyła, że jej marzenia mogą się spełnić, aż do pewnego dnia...