Rozdział 21.

3.5K 252 36
                                    

  Harry uwielbiał las, który udostępnił im Voldemort. Strumień nieopodal obszaru, w którym była ich sfora był jego ulubionym miejscem, gdzie mógł czytać. Delikatny zapach kwiatów roznosił się w powietrzu zmieniając atmosferę całego miejsca. Dla wielu miejsce mogło być zbyt ciemne przez gęste korony drzew, ale dla Harry'ego to miejsce było idealne. 

  Harry czuł jak dreszcze spowodowane zimnem przechodzą przez jego ciało. Nie chciał wracać, ale jego ciało mówiło coś zupełnie innego. Z cichym westchnięciem podniósł z ziemi koc, który zabrał z chatki Fenrira i owinął go wokół siebie. Rozglądając się z uśmiechem ruszył w drogę powrotną wtulając twarz w materiał przesiąknięty zapachem starszego wilkołaka. Jednak jego spokój został zakłócony, kiedy nieopodal usłyszał łamiącą się gałąź. Niepewnie spojrzał w stronę, z której dobiegł dźwięk, ale nikogo nie zobaczył. Chowając dłonie w kocu najciszej jak mógł wyciągnął różdżkę ukrytą w jego rękawie.

  - Nie boisz się sam chodzić po lesie? - głos pełen pogardy dobiegł zza jego pleców. - Alfa nie może obronić cię na odległość.

  - Alfa nie musi mnie bronić, nie jestem dzieckiem. - Harry prychnął patrząc prosto w oczy kobiety, która niedawno była gotowa z nim walczyć. - Jesteś córką Salvadora, prawda? Chciałaś zmierzyć się ze mną o miejsce przy boku Alfy. 

  - Nie masz prawa do bycia w naszej sforze, a co dopiero do bycia partnerem Alfy kundlu. - kobieta zawarczała podchodząc coraz bliżej, jednak Harry nie miał zamiaru ukazywać strachu. - Każdy z nas musiał walczyć o swoje miejsce w tej sforze, ty nie powinieneś być wyjątkiem.

  - Sam księżyc wybrał mnie na partnera Alfy i jakaś walka z sukowatymi wilczycami tego nie zmieni. Przykro mi bardzo, że twoja nadzieja na zdobycie Fenrira została zniszczona, ale nie pozwolę ci podważać mojej woli czy księżyca, mojej tym Alfy. - Harry powiedział również zbliżając się do brunetki, która była od niego wyższa, zauważył chłopak z irytacją. - Nie próbuj mnie wystraszyć bo się ciebie nie boję. Musiałem walczyć ze zwariowanym Voldemortem i przeżyłem, więc twoje warczenie i małe groźby nic nie zrobią. Chcesz walczyć? Proszę bardzo, ale nie oczekuj, że coś tym wskórasz.

  Kobieta cofnęła się delikatnie, kiedy poczuła różdżkę pod swoją brodą. Nie zauważyła, kiedy nastolatek wyjął swoją broń. Z prychnięciem pokręciła głową i ponownie podeszła do chłopaka zmniejszając dystans, który sama nieświadomie stworzyła. Nie miała swojej własnej różdżki, straciła ją podczas jednej z walk i do tej pory jej nie zastąpiła, ale nie zamierzała pozwolić, żeby to ją powstrzymało w jakikolwiek sposób. 

  - Nie potrafisz walczyć bez swojej magii kundlu? - kobieta schyliła się lekko, żeby być na tym samym poziomie co Harry. - Polegasz na niej zbyt bardzo i to cię zgubi.

  - Tobie się tak wydaje, ale nic o mnie nie wiesz. - prychnął Harry przewracając na nią oczami. - Widzisz mnie przez pryzmat tego co słyszałaś od ludzi, którzy mnie nienawidzą. Uważasz, że to dobry pomysł, żeby wierzyć w plotki? 

  Z pogardliwym uśmieszkiem Harry schował swoją różdżkę. Chciał, żeby kobieta była świadoma, że się jej nie boi, że nie widzi w niej jakiejkolwiek konkurencji. Wpatrywał się w jej piwne oczy, podobne do oczu jej ojca, jednak nie miały w sobie tej samej siły i pewności. Po kolejnych kilku sekundach obserwowania siebie nawzajem wilczyca odwróciła swoje oczy. Harry złapał materiał koca i owinął go mocniej wokół siebie, bez słowa odwrócił się od kobiety chcąc wrócić do swojego Alfy. Nienawidził jakichkolwiek konfrontacji, mimo że był tylko nastolatkiem miał ich wystarczająco do końca życia. Kątem oka obserwował wilczycę, którą zostawił za sobą, jednak ta była zajęta swoimi własnymi myślami. 

Only youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz