Rozdział 19.

4.4K 310 173
                                    

  Z lekkim uśmiechem Harry szedł przez las, w którym mieszkała ich sfora. Ostatniego dnia był zbyt zdenerwowany, aby docenić nature i rozległość wielkiego boru. Był wręcz odurzony przez wspaniały zapach drzew, pomieszany z tym jego partnera, którego koszulę miał na sobie. Fenrir niestety został przywołany przez Voldemorta, który nie znosił sprzeciwów. 

  Harry mamrotał pod nosem ciche przekleństwa, kiedy usłyszał czyjeś przytłumione kroki zbliżające się z głębi lasu. Bez namysł ruszył w stronę dźwięku z nadzieją, że nie jest to kolejna głupia wilczyca chcąca wyzwać go o miejsce u boku Alfy. Wiedział, że mimo ostrzeżeń Fenrira znajdą się idiotki, które będą chciały coś spróbować. Kiedy kroki były coraz bliższe w nos Harry'ego uderzył znajomy zapach, należący do Severusa. Ze zdziwieniem zwolnił swojego kroku i czekał, aż starszy czarodziej się przed nim pojawi. Harry zaśmiał się cicho pod nosem, kiedy zobaczył z jakim obrzydzeniem Snape przedziera się przez las. Cóż za ironia, że Mistrz Eliksirów, który powinien kochać naturę traktuje ją z taką niechęcią.

  - O co chodzi? - zapytał, kiedy Severus był na tyle blisko, aby go usłyszeć, jednak nie był w stanie go zobaczyć. 

  Ciemne oczy mężczyzny rozszerzyły się w szoku, a jego ciało zamarło w bezruchu na kilka sekund. Jednak kiedy w końcu zauważył Harry'ego natychmiast się zrelaksował i przeczesując długie włosy palcami, szybkim krokiem zbliżył się do rozbawionego chłopaka.

  - Nie mogłeś zostać w jednym miejscu? - warknął Severus wpatrując się w niego ze wściekłością. - Voldemort chce, żebyś uczestniczył w spotkaniu, które ma wraz z Fenrirem.

  - I nie mógł wysłać Fenrira, ponieważ... - Harry uniósł brwi w zdziwieniu.

  -  Nie wiem, prawdopodobnie uważał, że nie wróci. - westchnął Severus wyciągając ramię w stronę Harry'ego. - Nie mam zamiaru ponownie przedzierać się przez te chaszcze.

  - Jako mistrz eliksirów nie powinieneś kochać natury? Czy jakoś tak. - zapytał się Harry sięgając po odziane w czarną koszulę ramię starszego mężczyzny. 

  - Nie. - warknął wściekle Snape i bez większych przedłużań zdeportował się (z tego co przeczytałam ta forma jest poprawna, znalazłam na polskim pottermore) z miejsca, w którym stali.

  Nieprzygotowany Harry, od razu po pojawieniu się upadł na ziemię z głośnym jękiem. Kiedy otworzył oczy, które wcześniej nieświadomie zamknął, zobaczył nad sobą rozbawionego Severusa. Wywracając oczami wstał ignorując wyciągniętą w jego stronę dłoń. Mamrotał ciche przekleństwa pod nosem rozglądając się z niepewnością. Stali przed bramą, przed którą pojawili się, kiedy przyszedł na spotkanie śmierciożerców. Obrócił się w stronę Severusa z wyczekiwanie, na co ten z nową pewnością w chodzie ruszył do wielkiego budynku przed nimi. Z cichym chichotem Harry ruszył za mężczyzną, który nawet nie sprawdzał czy rzeczywiści za nim idzie. 

  Wielki dwór był tak samo ciemny jak Harry go zapamiętał. Wszystkie okiennice szczelnie zamknięte, nie pozwalając wpaść nawet najmniejszemu promieniu słonecznemu do środka. Zbyt rozproszony rozglądaniem się, czego nie był w stanie zrobić wcześniej, nie zauważył ogromnego ciemno zielonego węża, który z determinacją pełzł ku niemu. Zwrócił na niego uwagę dopiero, gdy ten zasyczał głośno tuż za jego plecami. Z głośnym sapnięciem obrócił się, aby spojrzeć prosto w oczy ogromnemu pytonowi, który na pewno był magiczną odmianą, patrząc na jego rozmiar oraz fakt, że wąż miał małe diamenciki wokół oczu.

  Witaj mały pisklaku. Wysyczał wąż zbliżając się co raz bardziej do twarzy chłopaka, który niepewnie się uśmiechnął. Jestem Nagini.

Only youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz