Rozdział 1.

14K 560 222
                                    

  Harry siedział w swoim dormitorium wpatrzony w księżyc, blask odbijał się w jego zielonych tęczówkach nadając im jaśniejszy odcień. Chłopak nie mógł spać, od kilku godzin czuł czyjąś obecność, jakby ktoś go obserwował, ale nie był w stanie stwierdzić skąd się to uczucie wzięło, czuł też to dziwne przyciąganie, jakby coś kazało iść mu na zewnątrz. Nagle obrócił głowę w kierunku Zakazanego Lasu, jego słaby wzrok nie pozwolił mu na zobaczenie zbyt wiele, nawet mimo jasnego księżyca, jednak wciąż miał świadomość, że ktoś tam jest. Nieświadomie pochylił się w stronę szyby, jego dłoń wylądowała na płaskiej powierzchni, a oddech zaparował zimne szkło. Gdy w jego stronę błysnęły bursztynowe oczy cofnął się gwałtownie, upadając na podłogę z głośnym sapnięciem. Rozejrzał się czy przypadkiem nie obudził nikogo w dormitorium, jednak każdy chłopak nadal był pogrążony w śnie.

  Wiedział, że błyszczące ślepia nie należały do Lupina, który znajdował się na Grimmauld Place z Syriuszem, w dodatku tęczówki były zbyt jasne, aby należały do Remusa. Z cichym westchnieniem Harry wstał z kamiennej podłogi i ponownie spojrzał przez okno w to samo miejsce, bursztynowe oczy wciąż tam były, a ich blask wołał Harry'ego.

  Bez zbędnych przemyśleń Potter sięgnął po swoją pelerynę niewidkę i wyszedł z dormitoriów, modląc się, aby nie spotkać żadnego nauczyciela, a przynajmniej, żeby nie była to Umbridge. Harry'emu nie potrzebne były nowe blizny na dłoni, ta jedna w zupełności mu wystarczyła. Westchnął z ulgą, kiedy bez żadnego problemu znalazł się na błoniach, a blask księżyca spłynął na niego napełniając go spokojem. Czując dziwną lekkość skierował swoje kroki w stronę lasu, który pierwszy raz od wielu lat nie napawał go strachem.

  Kiedy stanął w miejscu najbliższym temu, gdzie widział bursztynowe tęczówki. Rozejrzał się niepewnie, a jego serce napełniło się smutkiem na myśl, że nigdzie nie widział błyszczących oczu. Po chwili stania w jednej pozycji, zmarszczył brwi na uczucie smutku, które nagle zniknęło, kiedy w jego nos uderzył wspaniały dziki zapach, czuł las, jednak nie był to ten typowy zapach, a coś bardziej wolnego. Wciągając woń głęboko do płuc skierował swoją głowę w tamtą stronę, kiedy otworzył oczy, które bezwiednie zamknął, przed sobą zobaczył piękne bursztynowe oczy, a wraz z nimi srebrne futro, które zafalowało wraz z głośnym sapnięciem, które rozwiało włosy Harry'ego. Chłopak miał ochotę uciekać, jednak pozostało w tej samej pozycji, a strach zdradzały jedynie jego szeroko otwarte oczy, wpatrzone w dzikie tęczówki.

  Nagle wilgotny nos przejechał po policzku Harry'ego, ze zdziwieniem chłopak cicho pisnął, a jego mięśnie natychmiast się spięły. Po kilku minutach ponownie się rozluźnił, kiedy ciepłe futro otarło się o jego policzek, a mokry język przejechał po jego szyi w uspokajającym geście. Stali w takiej ciszy przez dłuższy czas, Harry nieświadomie coraz bardziej opierał się o ogromnego wilka, aż wreszcie owinął swoje ramiona wokół mocnej szyi zwierzęcia. W końcu wilk poruszył się, Harry nie spodziewając się tego upadł z lekkim sapnięciem na trawę. Spojrzał w górę, nad sobą zobaczył powoli zmieniającego się wilka, nie wiedział co ma zrobić, ale pozostał w tym samym miejscu. Ze zdziwieniem patrzył jak przed nim staje ogromny mężczyzna o srebrnych włosach przetykanych białymi pasmami, oczy nadal pozostały bursztynowe, a uśmiech który zagościł na ustach mężczyzny ukazał jego zęby, niektóre były ostre niczym kły, które miał jako wilk. Harry poczuł jak jego policzki pokrywa rumieniec, gdy zdał sobie sprawę, że wilkołak jest zupełnie nagi, odwrócił wzrok, gdy zobaczył, że uśmiech mężczyzny się poszerzał.

  - Kim jesteś? - zapytał Harry wpatrując się w ciemną przestrzeń lasu, będąc zbyt zawstydzony, aby spojrzeć na nagą postać przed nim.

  - Fenrir. Fenrir Greyback. - Harry lekko zadrżał, gdy usłyszała niski głos mężczyzny. - A ty jesteś...

Only youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz