🍒 Because the time has come 🍒

160 17 14
                                    

Także...
No, hej.
Pewnie nikogo tu już nie ma, a ci co są nie spodziewają się update'u, bo mówiłam ostatnio o sierpniowym, a sierpień nadal trwa.

Wiele rzeczy jednak wydarzyło się przez te 2-3 tygodnie. Na tyle wiele, że nie chce zwlekać z updatem.

Nie owijając w bawęłnę chciałam, żeby ten dziennik nie tylko był moją motywacja, ale i waszą. Aby pokazał inne możliwości, nauczył kochać siebie i jakoś popchnął w stronę recovery.

To jest dziennik recovery, ale recovery nigdy nie jest i nie będzie ubrane w róże. Chroniąc was od trudności recovery kłamię, więc tutaj zamierzam być całkowicie szczera.

Och, tak wiele rzeczy się działo.

Pocznijmy od kwestii mojej psychiki I jeśli mam być szczera jestem emocjonalnym gównem, jutro idę się zapisać do psychiatry, po tym jak miałam atak paniki i bardzo poważnie myślałam o zakończeniu swojego życia. Mam dużo problemów, a problemy z jedzeniem to taki jeden z licznych, więc to nie była moja motywacja, co nie znaczy, że kolejny powód dzięki któremu mam dość.

Trochę się rozpuściłam, nie kontrolowałam swojego jedzenia w ogóle pod względem zdrowe czy nie, co też niestety nie jest właściwym stosunkiem, jaki powinnam mieć do swojego ciała.

Ostatnie tygodnie były pełne wahań. Raz myślę, że wyglądam dobrze, wszystko jest piękne, a potem leżę sama w łóżku i wypłakuje sobie oczy patrząc na swoje zdjęcia i zastanawiam się dlaczego to co widzę w lustrze jest tak inne od zdjęć. Co jest prawdą, który obraz mojego ciała jest właściwy?

Recovery jest trudne.

Nie dlatego, że nie umiesz jeść. Tylko boisz się procesu który zajdzie w twojej głowie kiedy zjesz. Przecież euforia z jedzenia trwa tak krótko, a płaczesz godzinami. Nie oszukujmy się każdy z nas to zna.

Straciłam coś do czegoś mocno dążyłam. Kontrolę nad choć jednym elementem mojego życia.

Czy zrobiłam krok w tył? Raczej tak.
Czy to w porządku? Raczej tak.
Nie zachorowałam w jeden dzień to i w jeden się nie wylecze.

Kochanie siebie jest ciężkie. Cięższe niż kochanie kogokolwiek bez wzajemności, nie doświadcza tego problemu, bo ogromnie boję się mężczyzn w kwestii związków, ale wyobrażasz sobie wasz ból.

Apropos strachu, za równy tydzień moja stopa postanie w nowym miejscu. I tu przychodzi także psychiatra. Prawdopodobnie mam fobię społeczną. Niezlicze koszmarów, ilości łez i godzin myślenia które spędziłam na zamartwianie się nad liceum. Nie chcę akceptacji, ja wolę być niewidzialna. Nie chcę aby ludzie patrzyli na moje ciało. Nie chcę aby mnie oceniano, ale tego nieuniknę.
Może mnie rozumiecie.

Koszmary o tym jak błądzę samotnie po korytarzach nie mogąc znaleźć swojej klasy i nowej wychowawczyni/nowego wychowawcy.

Czy też pośrednie koszmary, jakoby metafory, w których jestem na wyspie sama z mężczyzną, który chce spędzić noc w opuszczonym domu na samotnej wyspie.

I ja nie żartuję. To serio mi się śni.

Nie zaliczę też ile razy przez ten mój strach przez liceum nie pamiętam o jedzeniu i jem ok. 900 kcal po czym ponownie w mojej głowie zachodzi toksyczny proces karzący kontynuować.

Nie jestem zdrowa w tym momencie. Ani trochę, mam swego pokroju manię w której jem ile chce z radością, bo tak wiele lat tego nie robiłam i jest to dla mnie niesamowite. A jakie niezdrowe. Dzisiejszego dnia pomijając, że mam okres nie zjadłam nic sensownego poza kilkoma cukierkami, rurkami i dwoma lodami. To nie brzmi ani trochę dobrze.

Wiem, muszę wziąć się w garść i chwilę się wahałam, ale zdecydowałam, że jak mam zawalić to zrobię sobie wstyd przed wami i trudno, będę musiała z tym żyć.

Mam zamiar zrobić coś w stylu 7 day glow up, przed nowym rozdziałem w życiu jakim będzie liceum.

Wyzwanie będzie polegać na robieniu rzeczy aby poczuć się chociaż troszeńkę lepiej przed nową szkołą, a dla tych co idą do 7, 8 klasy lub 2,3 liceum po prostu aby zacząć ten rok szkolny lepiej.

Moje cele to:
- zrobić stronę tytułową do każdego zeszytu jaki mam (na razie mam 4 zrobione i ciężko mi się zmotywować)
- choć raz coś namalować
- siedmio dniowy detoks od słodyczy, lodów i fastfoodów
- zadbać o skórę (codzienna pielęgnacja)
- codziennie 10 K kroków

Myślę, że tyle wystarczy, bo będzie mi ciężko się zmotywować jeśli narzucę sobie na głowę za dużo.

A co najważniejsze dieta, ja wybrałam tę:

To kawałek Purple Skinny Diet cała dietka ma 30 dni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To kawałek Purple Skinny Diet cała dietka ma 30 dni.

Nie zrozumcie mnie źle, że to co napisałam ostatnio stało się kłamstwem.

Wiecie, mówi się, że nie da się kochać na siłę, nie da się zmusić kogoś do miłości. Tak ja na razie nie jestem w stanie siebie kochać, na razie siebie staram tolerować. Czasem wychodzi mi to dobrze, a czasem nie.

Na razie tak będzie, ale staram się nie poddawać.

Ogólnie trochę kicha, bo dzisiaj zaczął mi się okres, ale dam radę, naprawdę muszę się wziąć w garść.

Tęskniłam, skarby.

~Dziennik odchudzania ~ recovering anorexicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz