16. Lisa

9.5K 406 170
                                    

Powtarzający się dźwięk, przypominający zgrzytanie zardzewiałej huśtawki, rozbrzmiewa mi nieprzyjemnie w uszach.

Zakrywam głowę poduszką, mrucząc przez sen.

Jednak natarczywy hałas dalej trwa, dodatkowo teraz wzmacniając się o co kilku sekundowy stukot.

Unoszę się na łokciach i rozglądam nieprzytomnym wzrokiem. Co się dzieje? Gdzie ja jestem?

Rozpoznaję złączone biurka i szafę, na której drzwiczkach zawieszony jest mój ręcznik. Dostrzegam też po przeciwnej stronie pokoju burzę ciemnych loków wystających spod kołdry. Jestem w akademiku ­‒ uświadamiam sobie.

Dźwięk, który mnie obudził powtarza się. To z pokoju obok docierają te hałasy. Stukot, tak jakby ktoś uderzał czymś rytmicznie o ścianę i towarzyszące temu skrzypienie przypominające ruch kołyszącej się huśtawki.

Spoglądam za siebie na ścianę z odrazą. Czy oni właśnie...

Nagły stłumiony jęk upewnia mnie w swoich przypuszczeniach. O Boże...

Jestem słuchaczem czyichś amorów.

‒ Liv! Słyszysz? ‒ szepczę w kierunku jedynie widocznych włosów mojej współlokatorki spod kołdry.

Jednak zamiast kobiety, łebek unosi bury kot, który najwyraźniej wykorzystał gęste loki Olivii jako swoje legowisko.

Za moimi plecami ponownie rozlega przeciągły jęk. Ewidentnie wydany przez mężczyznę.

Jak on tutaj się dostał?! Do naszego akademika nie mogą wchodzić mężczyźni, a tym bardziej nikt nie może zostawać na noc.

‒ Olivia!

Tym razem mulatka reaguje i unosi głowę. Jednak zaraz krzywi się w grymasie, kiedy leżący na włosach kobiety kotek przytrzymuje się pazurkami jej loków. Zrzuca go ręką, przez co małe zwierzątko robi kopyrtka i spada na poduszkę.

‒ Co się stało? ‒ pyta, mrużąc oczy, ale wtedy ponownie rozlegają się dźwięki za ścianą.

Nasłuchuje przez moment w ciszy, po czym opada ze zrezygnowanym westchnieniem na poduszkę.

‒ Mówiłam ci, że Kim to kurwiszon. Słuchawki są w pierwszej szufladzie w moim biurku.

Nie idę jednak po nie, lecz też kładę się z powrotem i zakrywam kołdrą po samą szyję. Zamykam oczy, próbując znowu zasnąć. Strasznie długo to trwa... ‒ myślę, kiedy dźwięki dalej nie cichną.

‒ Ja pierdykam, która jest w ogóle godzina? ‒ Niecierpliwi się Olivia i sięga po swoją komórkę, ładującą się na podłodze przed łóżkiem. ‒ Szósta. Zabiję ich.

Ja nawet czuję się wyspana, ale Olivia wróciła z pracy dopiero po północy, więc nie dziwię się jej, że jest teraz wkurzona.

‒ Nienawidzę wstawać rano, a co dopiero w środku nocy ‒ narzeka burkliwym głosem i skopuje kołdrę, która obróciła jej się krótszą stroną.

Mały kotek niezadowolony tymi ruchami, zeskakuje z jej łóżka. Przechodzi przez pokój i wskakuje do mnie. Unoszę kołdrę i pozwalam mu schować się pod moją szyją. Drapię go za uszkami i uśmiecham się, kiedy zaczyna mruczeć.

Jeszcze tydzień nie mieszkam w akademiku, a już złamałam jedną z jego zasad. A dokładnie zakaz posiadania w pokoju zwierząt. Ale ja nie mogłam zostawić tego biedaka samego. Nie mogłabym zasnąć, gdybym wiedziała, że siedzi w tych krzakach w ciemną noc, narażony na wszelkie niebezpieczeństwa. Dlatego niewiele myśląc, schowałam go pod bluzką i przyniosłam do naszego pokoju pod czujnym okiem pani z portierni.

Udowodnię ci - już w księgarniach!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz