Larissa
Sięgam po schowaną pod poduszką książkę i wkładam ją na sam wierzch torby.
‒ Przepraszam, że zostawiam ci tego kota na głowie ‒ mówię zawstydzonym tonem do leżącej na łóżku Olivii w naszym akademickim pokoju.
Ciemnoskóra dziewczyna spogląda na mnie znad trzymanej w dłoniach kartki, spisanej drobnym, pochyłym pismem. Tekst piosenki, który właśnie tworzy. Leżący obok niej kot, śpi sobie smacznie, newzruszony faktem, że właśnie jest obiektem naszej rozmowy.
‒ Gdybym nie wracała autobusem to bym go zabrała ze sobą do domu na weekend ‒ dodaję i zapinam zamek torby.
Jest piątek. Jestem już po wszystkich zajęciach, więc wracam na weekend do domu do mamy. Bardzo chętnie zabrałabym kota ze sobą, ale mam świadomość, że kilkugodzinna podróż autobusem ze zwierzęciem trzymanym na rękach nie jest najlpeszym pomysłem. I dla samego kota i dla innych pasażerów. A niestety klatki transportowej nie mamy...
Druga kwestia nie wiem jakby mój Budyń zareagował na obecność innego kota na jego terytorium.Chcąc nie chcąc, aby uniknąć obydwu dram, kot musi zostać w akademiku. Naszczęście Olivia będzie z nim cały czas.
‒ Lari wyluzuj, damy sobie radę ‒ zapewnia Olivia i drapie kotka w czubek głowy. ‒ Może nie rozwali nam pokoju w czasie sobotniej imprezy.
A jednak będzie z nim cały czas, nie licząc tych kilku godzin imprezy.
Olivia milknie na moment i robi śmieszną minę, kiedy zbiera ją na kichnięcie. Po chwili kicha głośno.
‒ Chyba zbiera mnie jakaś choroba. Od dwóch dni tak kicham. Dobrze, że jedziesz, przynajmniej się nie zarazisz.
Patrzę na nią z troską. Oprócz ciągłego kichania nie zauważyłam u niej żadnych innych objawów świadczących o nadchodzącej chorobie. Ale nie jestem jeszcze lekarzem, by mieć stuprocentową pewność, co dolega Liv.
‒ A ta kulka przynajmniej będzie mnie rozgrzewała w nocy.
Przytula się do kota, mrucząc teraz całkiem podobnie jak on. Uśmiecham się na ten widok, pamiętając, że jeszcze przed kilkoma dniami, kiedy to do naszego pokoju dołączyła ta mała bura kulka, Olivia upierała się, że nienawidzi kotów. Według niej są to niewdzięczne i niewierne wredoty, które chodzą własnymi ścieżkami, mając swojego właściciela gdzieś. Zapewniała nawet, że słyszała, że koty mogą po śmierci swojego pana nawet go zjeść. Na nic zdały się moje słowa. Ale widząc jak teraz coraz bardziej się z tą niewdzięczną wredotą spoufala, myślę, że zdążyła już zmienić zdanie.
Zarzucam torbę na ramię.
‒ W takim razie do zobaczenia w niedziele wieczorem.
‒ Daj znać, czy twoja mama zmieniła zdanie.
Parskam śmiechem i idę w kierunku drzwi.
‒ Tiaa. To miłego weekendu i sobotniej imprezy!
Żegnamy się, po czym wychodzę z naszego pokoju i kieruję się ku schodom w dół.
Cieszę się, że wracam do domu i zobaczę mamę, ale jeszcze bardziej cieszę się, że za dwa dni znowu wrócę do Dublina na studia. Minął dopiero tydzień odkąd tutaj jestem, a ja już jestem całkowicie oczarowana. Wszystkim. Studiami, akademikiem, ludźmi i przede wszystkim życiem nie pod kloszem.
Wychodzę z budynku i skręcam w drogę prowadzącą do mojego przystanku. Teraz na ławkach i trawie przed akademikami już nie jest aż tak dużo studentów, jak w czasie tygodnia. Ale i tak praktycznie połowa miejsc jest zajętych. Najwyraźniej nieliczni wracają na weekend do swoich domów.
CZYTASZ
Udowodnię ci - już w księgarniach!
RomanceKsiążka dostępna w księgarniach od 10.02.2021r! Ze względu na wydanie książki dostępnych jest tylko kilka rozdziałów! Zanim Larissa nie trafiła w sam środek pełnego życia akademika, nawet by nie przypuszczała, że słowa matki mogą okazać się prawdą...