Larissa
– Pokój czterdzieści dwa. Trzecie piętro, na końcu korytarza po lewej stronie – oznajmia kobieta w średnim wieku znudzonym tonem, podsuwając wzdłuż blatu srebrny kluczyk.
Posyłam jej promienny uśmiech i zabieram klucz, zaciskając na nim mocno palce.
– Dziękuję pani bardzo! Miłego dnia i do zobaczenia w październiku – żegnam się wesołym głosem i robię tył zwrot, wychodząc na główny korytarz budynku. – Chodź, mamo – zwracam się do matki, która drepcząc tuż za mną, zamyka drzwi sekretariatu z kwaśną miną.
Ani mama, ani początkowo całkiem miła pani z administracji nie przypadły sobie do gustu i już po pierwszych piętnastu minutach rozmowy, w czasie których moja rodzicielka bombardowała pracownicę uczelni milionem pytań, a humor i optymizm kobiety stopniowo coraz bardziej spadał w dół, obie miały siebie wzajemnie serdecznie dość.
Na szczęście za każdym razem, kiedy pani zaciskała w rozdrażnieniu szczękę, a mama wybijała paznokciami na blacie rozdzielającego ją z kobietą dębowego biurka, coraz głośniejsze rytmy, wkraczałam w porę w rozmowę i ratowałam sytuację, powstrzymując je przed skoczeniem sobie do gardeł.
Moja mama naprawdę potrafi być czasem irytująca.
A pani z sekretariatu zapewne chciała już pójść do domu, a nie wysłuchiwać pytań pełnej troski o życie swojej jedynej córki matki.
– Nawet nie mają tutaj windy – prycha kpiąco rodzicielka, kiedy po przejściu przez główny hol, kierujemy się w stronę schodów.
– Po co mi winda? Przecież to tylko trzecie piętro. – Zerkam za siebie na idącą za mną kobietę, która stukając o stopnie swoimi wysokimi obcasami, marszczy nieco nos, przyglądając się mijanym przez nas ścianom akademika. – Szkoda marnować cennego czasu i prądu, skoro o wiele szybciej zbiegnę na własnych nogach! A każdy moment do ćwiczeń jest dobry!
Wspinam się po kolejnych stopniach, z nieschodzącym uśmiechem z ust pochłaniając wzrokiem każdy napotkany kąt budynku, przez kotłujące się we mnie podekscytowanie, ledwo co powstrzymując się przed podskakiwaniem w miejscu. Od rana, odkąd tylko wstałam, nie potrafiłam myśleć o niczym innym, niż o fakcie, że jeszcze tego samego dnia pojadę do Dublina i zobaczę swoją uczelnię i przyszły akademik, w którym spędzę najbliższe kilka lat życia.
I miałam rację, myśląc, że zakocham się w UCD już na sam jej widok. Ta uczelnia jest po prostu przepiękna! Szczyt wszystkich moich dotychczasowych marzeń! Obiekt westchnień, odkąd pewnego dnia postanowiłam zostać w przyszłości lekarzem!
A teraz to marzenie nareszcie może się spełnić.
Ku niezadowoleniu mojej mamy, która po kilku dniach bezowocnych przekonywań do zmiany decyzji i nakłonienia do zrobienia sobie roku przerwy, w końcu zrozumiała, że w żaden możliwy sposób nie namówi mnie do zaniechania planów, studiowanie w oddalonej o kilkaset kilometrów od domu uczelni nieodwołalnie wiąże się z wymogiem zamieszkania w stolicy.
Chcąc nie chcąc, musiała pogodzić się z faktem, że jej już wcale nie taka mała córeczka wyprowadza się z domu, by zacząć studiować i mieszkać na okres studiów w Dublinie. A przynajmniej musiała wkroczyć w etap godzenia się z konsekwencjami podjętego przeze mnie faktu i przyswajaniem informacji, że już za niecałe trzy tygodnie spakuję swoje rzeczy i wyjadę do obcego miasta.
Jak na razie idzie jej raczej średnio.
I dalej próbuje nakłonić mnie do zmiany decyzji, jak na przykład dzisiaj w czasie zwiedzania wnętrza akademika i uczelni, oceniając negatywnie każdy związany z UCD i życiem studenckim aspekt.
CZYTASZ
Udowodnię ci - już w księgarniach!
RomanceKsiążka dostępna w księgarniach od 10.02.2021r! Ze względu na wydanie książki dostępnych jest tylko kilka rozdziałów! Zanim Larissa nie trafiła w sam środek pełnego życia akademika, nawet by nie przypuszczała, że słowa matki mogą okazać się prawdą...