Nathan
Wchodzę do domu, ledwo powłócząc nogami ze zmęczenia. Opieram się ciężko o ścianę przedpokoju, zdejmując buty i nieruchomieję słysząc dobiegające z kuchni głosy. Marszczę brwi.
Jest już po ósmej. W domu nie powinno być nikogo o tej porze. Ale wyraźnie słyszę zdenerwowany głos mamy. Nie pojechała do szpitala?
Zastanawiam się przez chwilę, jaki w ogóle dzisiaj jest dzień. Wydawało mi się, że czwartek.
Przechodzę do kuchni, ale zatrzymuję się w progu, widząc z kim mama rozmawia.
Złość automatycznie wypełnia moje żyły.
‒ A ten co tu robi? ‒ pytam gniewnie.
Wzrok mamy i siedzącego obok niej ojca skupiają się na mnie. Pierwsza odzywa się jednak kobieta, piorunując mnie gromami bijącymi z jej oczu.
‒ To prędzej ja się powinnam o to zapytać ciebie. Dlaczego nie jesteś na zajęciach? I gdzie byłeś w nocy?!
‒ Musiałem odwieźć koleżankę do domu ‒ odpowiadam zgodnie z prawdą, z miejsca popełniając pierwszy błąd.
Mogłem powiedzieć, że byłem u Masona. Albo, że odwołali mi zajęcia. Cokolwiek innego, byle tylko uniknąć ostrzału następnych pytań.
‒ Koleżankę? Do domu? To co ona mieszka na innym kontynencie, skoro zajęło ci to pół nocy?!
Wznoszę oczy ku górze. Zawsze wszystko wyolbrzymia, z niczego robiąc prawdziwą gównoburzę.
Nie było mnie tylko kilka godzin.
‒ Mamo, jestem dorosły i mogę...
Mój drugi błąd.
Po co w ogóle się odzywam? Zamiast zamknąć się i siedzieć cicho, czekając aż przestanie nawijać.
Mama od razu nakręca się jeszcze bardziej.
‒ To zachowuj się, jak dorosły! Ojciec powiedział mi o twoim trenerze. ‒ Patrzy na mnie z pretensją w oczach. ‒ Bierzesz sterydy.
‒ Co? ‒ Krzywię się na sam dźwięk tych stek bzdur. ‒ Nieprawda.
‒ Ojciec powie...
Słysząc to, natychmiast kieruję swój jad na winowajcę.
‒ Co takiego powiedziałeś? I po co tu w ogóle przyszedłeś? To już nie jest twój dom!
Zamiast ojca odpowiada mi jednak mama.
‒ Przyszedł, bo chciał ze mną porozmawiać o tobie. Martwimy się o ciebie.
Śmieję się udawanym śmiechem.
‒ Nate, uspokój się. ‒ W końcu przerywa milczenie ojciec. ‒ Tak, ja również się o ciebie martwię, choć trudno ci w to uwierzyć. Znam Turnera. Znam go o wiele dłużej od ciebie i wiem, że lubi niekoniecznie czystą grę.
Splatam ramiona na piersi, patrząc na swojego ojca z pogardą.
‒ Synu, rozumiem, że lubisz boks. W końcu to ja zaraziłem cię tą pasją jak jeszcze byłeś małym chłopcem, ale trenując u takiego gościa jak Turner możesz jedynie zejść na złą drogę. ‒ Unosi dłonie w uspokajającym geście, widząc, że zamierzam bronić swojego zdania. ‒ Możesz trenować, nie mamy z mamą nic przeciwko, ale nie pod okiem takiego sukinsyna, jak...
‒ To pod czyim? Twoim? ‒ ironizuję, dygocząc od złości.
‒ No na przykład.
‒ Po moim trupie. Miałeś taką możliwość, ale ją zjebałeś po całości. Wolę już Turnera i jego nieczyste zagrywki, niż ciebie, zakłamanego i...
Potok moich przekleństw przerywa mama:
‒ Czyli potwierdzasz, że bierzesz?
Ręce mi opadają, a ja natychmiast tracę całkowitą energię na dalszą kłótnię.
‒ Mamo... ‒ Przymykam powieki, wzdychając. ‒ Czy ty naprawdę masz mnie za aż takiego debila? Mam mózg. Nie biorę żadnych steryd, wspomagaczy, ani żadnych innych nielegalnych używek.
Patrzę na nią z wyrzutem.
‒ Dobijasz mnie tą niewiarą we mnie.
Odwracam się i wychodzę z kuchni. W przedpokoju dostrzegam schowaną za rogiem Ally, która najwyraźniej również nie poszła dzisiaj do szkoły i wszystko podsłuchiwała. Ignoruję ją i jej przygnębiające mnie jeszcze bardziej spojrzenie, ale zamiast pójść do swojego pokoju i w końcu położyć się spać, zakładam z powrotem buty.
‒ Synku!
Słyszę nawołujący mnie głos matki, zanim zatrzaskuję za sobą wejściowe drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym razem mini rozdzialik poświęcony życiu naszego Nathusia :)
Kolorowo nie jest...
A już w następnym rozdziale kolejna konfrontacja - Larissa kontra Nathan. Kto wygra? xd
CZYTASZ
Udowodnię ci - już w księgarniach!
RomanceKsiążka dostępna w księgarniach od 10.02.2021r! Ze względu na wydanie książki dostępnych jest tylko kilka rozdziałów! Zanim Larissa nie trafiła w sam środek pełnego życia akademika, nawet by nie przypuszczała, że słowa matki mogą okazać się prawdą...