poddanie

69 3 0
                                    

- Nie wierzę ci- oznajmiła Mała- To niemożliwe by Nic tak po prostu pozwoliła ci odejść i nawet cię nie oznaczyła.

- Nie miała czasu, ktoś jej przeszkodził.

- Kto? Lili, opowiedz co się stało! Czemu nie chcesz?

- Ja tylko- Lili odwróciła wzrok czerwieniąc się- ja tylko...

- Coś ci zrobiła?

- Nie...

- Lili, połóż się!- rozkazała Mała. Ruda spojrzała na nią zaskoczona i wykonała rozkaz. Mała usiadła jej w dole brzucha i zaczęła rozpinać koszulę. Lili zdrętwiała.

- Co?- Mała uniosła głowę. Dziewczyna patrzyła na nią przez chwilę.

Czy ona nie wie? Ona nigdy nie wiedziała jak to się...- pomyślała Ruda- No jasne... skąd miała wiedzieć.

- Nic, kontynuuj.

Mała wzruszyła ramionami i ściągnęła z  niej materiał.

- Oparzyła cię- oznajmiła przejeżdżając palcem pod piersią dziewczyny, która spięła się jeszcze bardziej- Wisiałaś nago?

- Em...

- Ohyda!

- Em... tak...

- Na dole też się oparzyłaś?

- Tak.

- Pokaż!

- Nie!

- Czemu?

- Słuchaj dziecko! Są takie miejsca w których się ludzi nie dotyka!

Mała przechyliła głowę.

- Posłuchaj, jak ktoś dotyka cię tu- Lili wskazała piersi- Na dole, albo nawet klepie w tyłek, to znaczy że coś jest nie tak.

- Czemu?

- Bo to miejsca intymne! Powinnaś to instynktownie czuć!- Lili położyła rękę na dolej części ciała Małej. Tamta skrzywiła się i odsunęła ją od siebie. 

- Widzisz?

- Przepraszam - odparła Mała- nie chcesz się przede mną rozebrać?

- ... Nie.

- Aha. No to poczekaj tu. Powinnam mieć ze sobą parę maści na oparzenia.

Lili wyprostował się i całkowicie zdjęła z siebie koszulę. Starała się nie patrzeć na wiszący na krześle Stary płaszcz zwiadowcy. Wypłowiały, przesiąknięty krwią, poszarpany. Lili chwilę się zastanawiała. Czy przypadkiem nie powinna czegoś z nim zrobić. Nic na pewno chciałaby go z powrotem. A ten koń? Aria? Zapewne już wróciła do swojej pani, zmyślna bestia.

Lili wstała zarzucając z powrotem na ramiona rozpiętą koszulę. Chwyciła płaszcz i otworzyła jedyne okno w pomieszczeniu. Owiał ją zimny wiatr. Lili spojrzała w niebo. Zanosiło się na deszcz. Może nawet na śnieg. Dziewczyna odetchnęła głęboko.

- A ja już myślałam, że zostanę naga!-rzuciła Nic z tym przerażającym uśmiechem. Siedziała na dachu rysując kawałkiem kamienia na dachówkach. Wyglądała dziwnie bez swojego płaszcza. Tak... niepełnie. Lili wytrzeszczyła oczy i odskoczyła od okna, wzięła głęboki oddech przygotowując się do krzyku. Morderczyni zjechała szybko po dachówkach i chwyciła Rudą za usta. 

- Ćśśśś...- syknęła jej do ucha- popatrz tam, na dole. Nie chciałabyś, by cokolwiek jej się stało. Widzisz jak niewinnie wygląda? To o ciebie się martwi. To na ciebie marnuje swoje cenne maście. Może i cię nie kocha, ale wydaje mi się, że tyle całkowicie wystarczy do szczęścia. A teraz oddaj mi mój płaszcz.

Nic ZwiadowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz