Rozdział 1 cz.1

708 59 21
                                    

Z nieba lał się nieznośny żar. Wszystko co żyło, szukało ukrycia w chłodnych objęciach cienia, znajdując w nim ukojenie. Mina nie pamiętała równie gorącego lata, a oprócz tego konkretnego, przeżyła ich już piętnaście. Dlatego dziękowała ludzkości za wynalezienie urządzenia zwanego klimatyzacją, które sprawiało, że podróż czarnym samochodem w upale była mniej uciążliwa.

W radiu leciał jakiś nowy kawałek, podobno hit lata. Ani Mina, ani jej brat Theo nie zwracali na niego uwagi. Za to ich matka chętnie nuciła pod nosem słowa piosenki, próbując przy okazji namówić córkę i syna do dołączenia oraz wspólnego śpiewania.

Kobieta chciała ożywić ponurą atmosferę, lecz jej dzieciom nie dopisywał humor. Przed nimi rozpościerała się niepokojąca wizja wakacji wśród krewnych ze strony ich taty. Krewnych, o których nikt im nigdy nie wspominał.

Fakt ten niepokoił nastolatków. Ojciec nie lubił poruszać tematu swojego pochodzenia. Zawsze zbywał jakiekolwiek pytania, twierdząc, że wszystkie najważniejsze, żyjące osoby ma przy sobie. Jego rodzina również nigdy wcześniej nie szukała kontaktu. Mimo to nagle, kilka miesięcy po śmierci męża, matka Miny oraz Theo otrzymała zaproszenie do swoich teściów na dwa tygodnie.

Przyjęła je bez żadnych podejrzeń, wręcz promieniując szczęściem. Gdy tylko ogłoszono letnie wakacje, kazała dzieciom spakować walizki i po dwóch dniach wyjechali na zachód kraju, używając dokładnej mapy, przesłanej razem z listem.

Dla nastolatków tutaj pojawiał się kolejny podejrzany aspekt, przez który bez entuzjazmu podchodziły do wycieczki i namawiały matkę do porzucenia tego pomysłu. Mianowicie, pomijając tę poszczególną mapę, nie znaleźli ich celu na żadnej innej. Nawet wpisywanie współrzędnych geograficznych miasteczka do odbiornika GPS nic nie dawało. Owe argumenty nie zdołały wpłynąć na decyzję Barbary Vogel. Co więcej, kobieta uznała z zadowoleniem, że izolacja od świata zewnętrznego dobrze im zrobi.

Odkąd zjechali z autostrady, droga stawała się coraz bardziej nieprzyjemna — kręta i wypełniona dziurami. Po około godzinie ciągłego podskakiwania i modlenia się, by nie złapali gumy na tym odludziu, wreszcie samochód wjechał na przyjaźniejszy grunt, prowadzący lasu. Tam radio przestało odbierać i, ku satysfakcji Miny oraz Theo, kobieta puściła płytę ze złotymi przebojami lat osiemdziesiątych. Nastolatkowie nie tylko w miarę lubili nagrane na niej utwory. Miały one dla nich również dużą wartość sentymentalną. Dwa lata wcześniej dali ją ojcu na urodziny, jako że ta epoka była jego ukochaną. Twierdził, że kojarzy ją ze swoim nowym życiem. Tym, które rozpoczęło się dla niego w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym pierwszym, gdy wyjechał do Berlina i poznał ich matkę — wielką miłość jego życia, jak to zwykł twierdzić.

Kiedy po czterdziestu minutach dalej przemierzali bór, a nadzieja na zobaczenie miasteczka w najbliższym czasie już umierała, Mina nachyliła się do swojego brata.

— Myślisz, że warto spróbować ją namówić, żeby zawróciła? — szepnęła na tyle cicho, by kobieta nie usłyszała.

— Możesz próbować, ale są nikłe szanse. Zresztą, niech ma frajdę z tego wyjazdu, nie chcesz chyba, żeby wróciła do stanu sprzed miesiąca?

Mina w ciszy rozważyła jego słowa. Theo miał rację. Zanim ich matka otrzymała list, niemalże popadała w depresję. Unikała wszystkich znajomych, przestała czerpać jakąkolwiek przyjemność z życia. Na zmianę pracowała oraz zamykała się w pokoju, by móc płakać po cichu w poduszkę. Oczywiście udawała, że sobie radzi, jednak nie było tajemnicą, iż śmierć męża doprowadziła ją do beznadziejnego stanu.

Szesnastolatka postanowiła milczeć i oczekiwać czegokolwiek, co świadczyłoby o bliskości cywilizacji. Nie miała nic innego do roboty, jej brat mógł przynajmniej sobie poczytać jedną ze swoich mądrych książek. W ostatnim akcie desperacji spróbowała jeszcze wyciągnąć telefon, lecz powitał ją jedynie brak zasięgu.

W końcu oparła głowę o szybę. 

Zdołała zapaść w krótką drzemkę, podczas której nawiedził ją dziwny sen o pięknej, złotowłosej kobiecie. Spoglądała ona z okna zamku, porośniętego dzikimi cierniami. Złotowłosa wydawała się podirytowana, lecz Mina nie potrafiła do końca dostrzec jej twarzy. Miała wrażenie, że im bardziej próbowała, tym bardziej oddalała się od nieznajomej. W końcu oblicze kobiety całkiem zniknęło z pola widzenia dziewczyny. Wtedy poczuła, jak pnącza powoli ją oplatają, a ich kolce przebijają delikatną skórę, wywołując przenikliwy ból. Mina chciała krzyknąć, zawołać o pomoc, ale w tym samym momencie ktoś nią gwałtownie potrząsnął.

— Dojechaliśmy, śpiąca królewno — usłyszała głos Theo. 

Legenda Zapomnianego MiasteczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz