Rozdział 1 cz.2

459 52 26
                                    

Przetarła oczy i rozejrzała się wokół. Ich samochód stanął na środku kamiennego placu, otoczonego ze wszystkich stron przez ładne domki z muru pruskiego. Z początku wśród tłumu mieszkańców, załatwiających swoje codzienne sprawunki, dostrzegła jedynie kilku wyraźnie zaskoczonych obserwatorów. Mimo to już po chwili większość obecnych na miejscu osób zwróciła uwagę na nowoprzybyłych. Zaczęli ostrożnie podchodzić i kilka momentów później dookoła pojazdu zgromadziło się mnóstwo ludzi. Jednakże to nie nietypowe zachowanie najbardziej zdziwiło nastolatkę, ale fakt, że każdy ubrany był w strój sprzed kilku dekad przynajmniej.

— Widzisz tutaj jakikolwiek samochód? — Theo spytał siostrę z nieco zdezorientowanym spojrzeniem.

— A widzisz tutaj kogokolwiek, kto wyglądałby... normalnie? — Minę bardziej przeraziła aparycja mieszkańców, lecz po chwili także zwróciła uwagę na brak nowoczesnych maszyn. — Chyba cofnęliśmy się w czasie.

— Cóż, lepiej dla nas. — uznała ich matka. — Nie ma nic lepszego niż przerwa od technologii!

— No dobra, to gdzie jedziemy teraz? — Theo znowu podejrzliwie popatrzył naokoło.

Ludzie otoczyli ich Volkswagena, ale nie podchodzili zbyt blisko. Wielu było niezwykle zaciekawionych przybyszami.

— No właśnie... najwyraźniej w liście nie ma żadnego konkretnego adresu... — Twarz pani Vogel wyrażała lekkie zakłopotanie.

Otworzyła schowek, a następnie wyciągnęła z niego pomięty papier. Pośpiesznie przeanalizowała zapisaną na nim treść, a jej mina zmieniła się na zmartwioną. Prawdopodobnie dopiero w tamtym momencie uświadomiła sobie, że może i wiedziała, w jakim miasteczku mieszkała rodzina, jednak nie znała ani dokładnego miejsca, ani nazwiska. Autorzy podpisali się jako rodzice Friedricha Vogela. Przeciętny, logiczne myślący człowiek uznałby, iż w takim razie powinni szukać rodziny Vogel, jednak ojciec Miny i Theo przejął nazwisko po żonie, więc ta opcja od razu odpadła. A, co gorsza, ich matka, pomimo najlepszych chęci, nie mogła sobie przypomnieć, jakie nazwisko wcześniej nosił jej życiowy partner.

Z poczuciem wstydu kobieta podała swojemu synowi list. On na spokojnie go przeczytał, aby potem oświadczyć, że nie znalazł niczego przydatnego.

Mina pokręciła głową i westchnęła przeciągle. Nie zdziwiła jej ta sytuacja, idealnie pasowała do jej matki — łatwowiernej i emocjonalnej osoby. Mimo to w myślach poczuła złość na kobietę, gdyż dzieci zwracały uwagę na dziwne okoliczności związane z wiadomością. A ona nie dopuszczała do siebie myśli, że list mógłby być fałszywy. Za wszelką cenę zamierzała znaleźć jakąś ostatnią cząstkę męża na tym świecie i desperacko się jej uczepić. Nawet jeśli byli nią nieznajomi ludzie. Nie zwracała uwagi na to, że być może pakowała siebie i swoje pociechy w niebezpieczeństwo.

Barbara jęknęła i w przypływie emocji uderzyła ręką w klakson samochodowy, co od razu przyciągnęło uwagę tłumu.

— Mamo, bez nerwów. Stresem niczego nie zdziałasz. Musimy wszystko przeanalizować, wyciągnąć wnioski i podjąć decyzję, czy zostajemy, czy wracamy do domu. — Theo miał dar uspokajania kobiety, która pokiwała nerwowo głową i wzięła głęboki wdech.

— Racja, racja. Bez nerwów — powtórzyła. — Wiem! Wyjdziemy i popytamy ludzi. Na pewno będą w stanie nam coś powiedzieć, jeśli powiem, że szukamy rodziców Friedricha. To przecież małe miasteczko. Musieli go znać.

Ich matka bez dalszych konsultacji wysiadła z pojazdu. Mina i Theo wymienili porozumiewawcze, zrezygnowane spojrzenia, a następnie podążyli jej śladami.

Legenda Zapomnianego MiasteczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz