Rozdział 14

173 32 5
                                    

— Lubisz mnie? — powtórzyła ze strachem. Wiedziała, do czego zmierzał, ale nie miała pojęcia jak dyplomatycznie wybrnąć z sytuacji. Myślała intensywnie nad sposobem, dzięki któremu mogła kupić sobie trochę czasu. — Ale jak lubisz?

— Lubię, lubię. — Wyglądał na zawstydzonego, więc Mina starała się nie okazywać skrępowania, by jeszcze bardziej go nie dobijać w chwili nieudanego wyznawania uczuć. Zamiast tego namawiała chłopaka do kontynuowana, w tym samym czasie układając w głowie stosowną odpowiedź.

— Możesz mi to lepiej wytłumaczyć? Niezbyt rozumiem. — Musiała poudawać głupią.

— No bo dużo o tym czytałem — zaczął, odzyskując powoli odwagę. — O miłości. No wiesz, choćby historie Romea i Julii czy Wertera. Zawsze marzyłem, by doświadczyć tak wielkiego uczucia i odkąd poznałem ciebie, mam wrażenie, że wszystko jest inne. Wyzwalasz we mnie uczucia, o których jak dotąd jedynie czytałem, doświadczam potężnych emocji, władających moim ciałem, karzących mi robić wszystko, by być jak najbliżej ciebie...

Spojrzał na nią ze zdeterminowaniem, a Mina z całych sił próbowała się nie krzywić. Jakkolwiek w filmach być może długie monologi wyznania miłości sprawiały wrażenie romantycznych, w rzeczywistości nie poczuła niczego prócz zażenowania i współczucia dla Gerharda. Nie powinna odrzucać chłopaka, potrzebowała go, a poza tym darzyła względną sympatią. Ponadto kilkadziesiąt minut wcześniej uratował ją od gwałtu, przez co całkowite odbieranie mu nadziei, wydało jej się jeszcze brutalniejsze.

— Gerhardzie... — westchnęła z galopującym sercem. — Ja też... bardzo cię lubię, ale... to chyba jeszcze trochę za wcześnie, by cokolwiek powiedzieć. Bo widzisz, czasy są teraz nieco inne i ludzie zwykle długo poznają siebie nawzajem... zanim padają takie wyznania. I nie mówię nie, tylko... potrzebuję więcej czasu. Poza tym ta cała sprawa z Moritzem namieszała mi w głowie i na razie muszę odpocząć.

Przez kilkanaście następnych sekund nic nie powiedział. Siedział na łóżku i wbijał wzrok w podłogę, a złożone ręce trzymał na kolanach. Oddychał stosunkowo zwyczajnie, więc najwyraźniej po prostu wpadł w stan głębokiego zamyślenia.

— Wszystko w porządku? — zapytała, gdy nie potrafiła dłużej znieść ciszy.

— Tak, tak. — Jak na znak odzyskał pełnię świadomości. — Wybacz mi. Oczywiście rozumiem.

Intensywnie kiwał głową, jakby próbując przekonać siebie samego, że obrót zdarzeń mu odpowiadał. Jego oczy wyraźnie emanowały smutkiem, lecz ciepły ton głosu zdradzał, że mu ulżyło. Przecież nie został całkowicie przez nią odrzucony.

Mina przybiła z samą sobą mentalną piątkę. Wykonała najlepszy z możliwych ruchów. Teraz tylko musiała trzymać go na dystans, a najlepiej odkochać. Wiedziała, że nie będzie to najprostsze zadanie. Podejrzewała, że jego surrealistycznie silne uczucie było skutkiem wieloletniej samotności oraz karmienia się złudnym obrazem wielkiej, romantycznej miłości od pierwszego wejrzenia, czego nie mogła wyeliminować w przeciągu kilku dni. Chociaż dla własnego sumienia postanowiła podjąć próbę nauczenia chłopaka nieco bardziej realistycznego podejścia do życia.

— To świetnie, że mnie rozumiesz. — Posłała mu zadowolony uśmiech.

— Tak, rozumiem. I pewnie masz rację, a ja za wiele przed tobą ukrywam. Poznajmy się lepiej. — Poklepał miejsce obok siebie na łóżku. — Porozmawiajmy.

Mina niepewnie usiadła obok niego na czerwonej pościeli. Nie dość, że Gerhard dobrze zareagował na nieodwzajemnione uczucie, to jeszcze prawdopodobnie zamierzał wyjawić nastolatce sekrety, których wcześniej skutecznie strzegł.

— Okej... — zaczęła.

— Co byś chciała o mnie wiedzieć? — spytał z poważnym wyrazem twarzy. Ewidentnie zamierzał sprostać wszystkim jej wymaganiom.

Do głowy Miny wleciało nagle tyle pytań, że nie potrafiła wybrać jednego. Zamknęła oczy i szybko wszystkie przesortowała, szukając najlepszego na początek.

— W takim razie... — Mózg podpowiadał dziewczynie temat klątwy, lecz nie sądziła, że powinna od razu skakać na głęboką głowę. Musiała przekonać młodzieńca, że najbardziej zależy jej na poznaniu go. — Twoja matka. Opowiedz coś o niej. Mówiłeś, że to chyba jej pokój, ale dlaczego nie wiesz na pewno? I to z nią przed chwilą rozmawiałeś?

Zanim odpowiedział, Gerhard powolnie przeleciał wzrokiem po pokoju, jakby chłonąc każdy najmniejszy szczegół wystroju, zaczynając od ciemnych firanek, a kończąc na mahoniowej podłodze.

— Nigdy nie poznałem matki. Umarła przy moich narodzinach. Mieszkam z babcią, a ona unika mówienia o matce, więc nie wiem o niej zbyt dużo. No, i to z babcią rozmawiałem przed momentem. Co do pokoju... to tak przypuszczam. Właśnie w ten sposób wyobrażałem sobie zawsze pokój mojej matki, a od dziecka miałem zakaz wchodzenia tutaj. Zresztą, teraz również nie powinno nas tu być.

— Ale dlaczego nie przedstawiłeś mnie swojej babci? — Mina niekoniecznie chciała poznać kobietę powszechnie uważaną za wiedźmę, jednak musiała lepiej zrozumieć całą sytuację.

— Ona... jest specyficzna. Nie lubi ludzi. Nie chciałbym cię zniechęcić, do tego... po prostu czuję, że lepiej pozostawić naszą znajomość w tajemnicy przed nią.

— A masz jakąś inną rodzinę? Nie chcę się narzucać, jeśli to zbyt delikatny temat...

— W zamku mieszkamy jedynie ja i babcia. No i Herr Hager, ale on nie jest członkiem rodziny, to...

— Ożywiona kukła — zgadła Mina z delikatnym zgorszeniem w głosie.

— Właśnie — potwierdził. — Tylko jeszcze powiększona. Babcia pomogła mi go stworzyć, bym miał jakiegoś towarzysza.

— Logiczne. — Dziewczyna nie była w stanie powstrzymać parsknięcia. Wyobraziła sobie małego Gerharda spędzającego dzieciństwo z przerażającą, drewnianą kreaturą. Ten obrazek znacząco powiększył pokłady współczucia, które odczuwała względem młodzieńca.

— Ale wracając do mojej rodziny... kiedyś znalazłem starą księgę, a w niej drzewo genealogiczne i kilka historii, dotyczących mojego rodu. Zapiski sięgały, o ile dobrze pamiętam, przynajmniej kilkanaście pokoleń wstecz. Nie zdążyłem tego wszystkiego przeglądnąć, babcia przeklęłaby mnie na wieki, gdyby zorientowała się, że podkradłem tę książkę, więc nie miałem zbyt wiele czasu. Za to wiem, że moja rodzina pochodzi ze wschodu, a na te tereny przybyła dopiero po drugiej wojnie światowej z powodu jakichś problemów prawnych, które mieliśmy w Moskwie. Och Mino, tak bardzo pragnę zobaczyć wschód!

— W takim razie pewnie kiedyś zobaczysz. Trzeba byłoby jedynie znieść barierę, prawda? — zasugerowała, dodatkowo kładąc dłoń na jego ramieniu. — Potrafiłbyś to zrobić.

— Ja... — Spojrzał na nią, a w jego oczach dziewczyna ujrzała głęboki żal. — Wątpię.

— A nie wiesz o jakimś innym sposobie? — spytała z nadzieją.

— Raczej nie. — Jego odpowiedzi towarzyszyło wahanie, które naprowadziło ją na pewną myśl, pomogło poskładać poszczególne elementy zagadki.

Ludzie z miasteczka oskarżali mieszkającą w zamku wiedźmę o rzucenie klątwy. Gerhard z pewnością nie przypominał czarownicy, lecz jego babcia najprawdopodobniej spełniała większość standardów. Ponadto chłopak chyba nieco jej się bał. A przynajmniej obawiał. Dodanie do tego małego pokazu czarów oraz stworzenie kreatury pokroju Herr Hagera pozwoliło Minie wywnioskować, że osobą odpowiedzialną za barierę jest babcia jej przyjaciela. Gerhard najprawdopodobniej skłamał, twierdząc, że nie zna sposobu na złamanie klątwy. Zarazem, biorąc pod uwagę jego uczucia, mógł po prostu chcieć ochronić Minę przed osobą, w której interesie nie leży przerwanie bariery — czarownicą. Mimo to, jeśli on naprawdę nie miał pojęcia, jak wyjść z całej sytuacji, tylko wiedźma mogłaby jej pomóc.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech. Miała twardy orzech do zgryzienia. Przynajmniej już mniej więcej wiedziała, na czym stoi. 

Legenda Zapomnianego MiasteczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz