Rozdział 11 cz.2

176 30 2
                                    

Staruszka zaproponowała Theo filiżankę herbaty. Zgodził się z chęcią, więc kobieta zaprosiła go do salonu, a sama poszła do kuchni, by przygotować napój.

Czternastolatek usiadł wygodnie w skórzanym fotel i popatrzył wokół. Wystrój odpowiadał mu o wiele bardziej niż w jego własnym, stosunkowo nowoczesnym domu w Berlinie. W miejscu, w którym mieszkał przez większość swojego życia, dominowały raczej biel i czerń. Tutaj ściany zostały pomalowane na przyjemną dla oka zieleń, wnętrze urządzono w staromodny, lecz zarazem elegancki sposób. Theo odnalazł wzrokiem wysoki, drewniany regał, zapełniony książkami, ogromny perski dywan oraz czarny fortepian w kącie. Za oknem ujrzał ten sam piękny ogród, który widział, gdy wchodził na posesję. Nie sprawiał już tak wielkiego wrażenia, lecz wciąż zachwycał swoją harmonią i różnobarwnością.

Starsza pani po pięciu minutach weszła do pokoju ze srebrną tacą, a na niej Theo dostrzegł dwie filiżanki z chińskiej porcelany oraz talerz pełen owsianych ciasteczek.

Kobieta postawiła je na stoliku obok chłopaka i sama usiadła w fotelu naprzeciwko nastolatka.

- A więc o czym chciałeś porozmawiać... Theodorze? - zapytała bez ogródek. Jej bystre, jasne oczy intensywnie analizowały jego twarz, a twardy ton głosu lekko speszył nastolatka.

- No cóż, to... skomplikowane - zaczął niepewnie. Po pierwszym kontakcie nie przypuszczał, że staruszka okaże się tak onieśmielająca. Wziął jednak głęboki oddech i jak najzwięźlej spróbował streścić jej wszystkie wydarzenie, kończąc na odnalezieniu książki jego ojca i odkrywaniu zawartości ostatniej powieści mężczyzny.

Później napomknął o poszukiwaniach dokładnej tożsamości głównego bohatera, który, jak podejrzewał z siostrą, mógł być ich ojcem w okresie dorastanie. Pominął jednak rolę Moritza i myszkowanie w archiwach ratusza. Na końcu poinformował ją, że skończył właśnie z Friedrichem Herschelem oraz tym adresem.

- Dlatego przyszedłem, by zapytać, czy mieszkał tu kiedykolwiek Friedrich Herschel i czy jest szansa, że... chociaż trochę mnie przypominał?

Staruszka rozchyliła lekko wargi, jakby zamierzała coś powiedzieć, jednak żadne słowa ostatecznie nie wyleciały z jej ust. Dopiero po minucie ciszy zdołała wypowiedzieć to, co nie mogło opuścić jej głowy.

- Tak. Miałam syna o imieniu Friedrich i nazwisku Herschel. A ty Theodorze wyglądasz niemal identycznie jak on, gdy był w twoim wieku. I najwyraźniej zostałeś nazwany po swoim pradziadku chłopcze.

Legenda Zapomnianego MiasteczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz