Rozdział 4 cz.2

196 39 10
                                    

— Niebiosa, Her Hager! Puśćże tę dziewczynę. Nie traktujemy tak gości!

Wielka kreatura, zwana Her Hager, natychmiast uwolniła Minę z uścisku, co spowodowało bolesny upadek.

Nastolatka została przez chwilę na podłodze, masując kolana, na których prawdopodobnie niedługo miała znaleźć ogromne siniaki. Podniosła jedynie wzrok, by móc obserwować sylwetkę schodzącego po schodach wybawiciela.

Młody, góra dwudziestoletni chłopak niemalże do niej podbiegł i wyciągnął rękę. Zanim Mina ją przyjęła, przeanalizowała pośpiesznie jego aparycję.

Miał rozwichrzone, kasztanowe włosy i bladą cerę. Przez ciemne sińce pod niebieskimi oczami wyglądał na zmęczonego, ale poza tym sprawiał pozytywne wrażenie. Mina stwierdziła, że raczej jej nie zagrażał. W szczególności w porównaniu z kukłą, czającą się gdzieś za wybawicielem.

— Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy — szepnął i Mina w końcu pozwoliła mu, by pomógł jej wstać.

Dopiero gdy stała już na nogach, zorientowała się, że chłopak mierzy pewnie tylko trochę mniej niż dwa metry. Musiała unieść głowę, aby popatrzeć mu w oczy.

Nie wiedziała, co miałaby powiedzieć, więc milczała. Z jednej strony przeprosiłaby za wtargnięcie do domu, lecz z drugiej strony, sama drzwi nie otworzyła. Dodatkowo nie zasługiwała na atak ze strony kukiełki.

Ku uldze nastolatki nieznajomy nie pozwolił, by przemówiła jako pierwsza.

— Mam głęboką nadzieję, że wybaczysz Her Hagerowi. Nie przywykł do gości. Jeśli tylko sobie tego życzysz, natychmiast go odeślę.

Miną zdziwiło przejęcie w głosie chłopaka. Najwyraźniej w ogóle nie miał jej za złe włamania.

— No, fajnie by było. Niezbyt... mi podpasował — przyznała cicho, niepewnie zerkając na kreaturę.

— Oczywiście. Her Hager, odejdź!

Kukła machinalnie ruszyła w kierunku schodów, wspięła się na ich szczyt i zniknęła z pola widzenia. Pomiędzy Miną i nieznajomym zapanowała niezręczna cisza, jednak chłopak po chwili ją przerwał.

— Czy zechciałabyś napić się herbaty? — spytał uprzejmie, a nastolatkę zaczął przerażać język jego wypowiedzi. Ludzie z miasteczka, pomimo izolacji, mówili w miarę normalnie. Za to mieszkaniec domu używał aż nazbyt oficjalnego słownictwa, a przynajmniej jak na swój wiek i sytuację.

Dziewczyna nie czuła zbyt wielkiej ochoty na pozostanie w zamku dłużej, więc spróbowała znaleźć jakąś wymówkę, by uniknąć spędzenia czasu z chłopakiem.

— Naprawdę bardzo chętnie napiłabym się herbaty — stwierdziła żarliwie. — Ale, niestety... nie mogę. Śpieszę się do domu i obiecałam bratu, że mu w czymś pomogę.

— Och, rozumiem. Jednak czy pięć minut sprawiłoby ci ogromny problem? Nie miałem okazji porozmawiać z nikim w moim wieku... od bardzo dawna. Dlatego byłbym rad, gdybyś zdecydowała się zaakceptować moje zaproszenie.

Mina potrzebowała kilkunastu sekund, żeby zrozumieć wypowiedź. Nie znała nikogo, kto wypowiadałby się w takim języku i nie była do niego przyzwyczajona.

— Niezbyt mogę... i przecież jeśli chcesz porozmawiać z innymi nastolatkami, wystarczy wyjść na miasto. Na przykład w szpitalu pracuje Agatha, jest ogólnie bardzo miła... — Dziewczyna niekontrolowanie robiła małe kroki w tył podczas wypowiedzi. — I jeśli ci bardzo zależy, możemy ustalić jakąś datę spotkania w innym terminie. Na przykład jutro. Albo za tydzień. A jeżeli by ci nie pasowała, to za miesiąc.

Legenda Zapomnianego MiasteczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz