Część trzecia: posiadłość

309 16 3
                                    

-To dlaczego mnie nie zabijesz?

Było to pytanie na które nie uzyskałam odpowiedzi. On po prostu spojrzał się na mnie i westchnął. Był tajemniczy w swoim rodzaju. To mnie tym bardziej ciekawiło by poznać jego osobę. Całego jego. Przecież nie często spotyka się wampira prawda? A szczególnie takiego jak on.

Obudziłam się w dosyć dziwnym pokoju. Przeważały kolory czerni i czerwieni. Ściany były głównie czarne, a na suficie wisiał piękny żyrandol. Po mojej prawej stronie zauważyłam wielką szafę z ubraniami i półki na różnego rodzaju przedmioty. Ja sama siedziałam na dwuosobowym łóżku ozdobionym kwiatami ma kołdrze i poduszce. Przyznam się, że wywołało na mnie te miejsce duże wrażenie. Wszystko wyglądało niby normalnie, ale z nutą nowoczesności, co osobiście mi się spodobało. Uwielbiałam taki właśnie styl. Dodatkowo wszędzie było czysto, wszędzie lśniło. Nie było mowy o jakimkolwiek kurzu czy brudzie.

Nie czekałam długo,on wparował do pokoju. Nosił w jednej dłoni tackę z jedzeniem. Z dużą ilością jedzenia. Uśmiechał się szczerze, a ja tylko patrzyłam się na jego bladą twarz. W życiu nie widziałam kogoś piękniejszego. Miał na sobie białą, kontrastującą z czarnym kolorem koszulę i granatowe jeansy opinające jego nogi. Mówi się, że wampiry są chude jak lalki, zero tkanki mięśniowej. Drodzy państwo, stoi przede mną przeciwieństwo. Idealne przeciwieństwo.

Widząc go wystraszyłam się, ale szybko opanowałam się. Usiadł przy mnie podając tackę, przy tym patrząc się na mnie na jak jakiś obraz. Nie skłamałabym jeżeli bym powiedziała, że jego obecność mnie ucieszyła, jednak wyraźnie nie było tego po mnie widać. Zawsze się przed wszystkimi ukrywałam, nie ukazując moim prawdziwych uczuć. Sądziłam, że wszyscy ludzie łącznie ze mną są kłamcami bezlitosnymi i żerującymi na pieniądze. Świat jest bezlitosny, a ludzie jeszcze gorsi. Zawsze twierdziłam, że jeżeli tylko bym mogła to zmieniła bym się na lepsze, ale co w takim razie znaczy lepsze? I przede wszystkim jak pokochać siebie? Na te pytania ciężko odpowiedzieć. Zależy jak się na to patrzy.

-Czemu nie jesz? - pierwsze jego dzisiejsze słowa. Siedziałam bez ruchu. Po prostu nie miałam apetytu po wszystkich wyzwiskami ojca skierowanych w moją stronę odnośnie wagi. Nie byłam najgrubsza, ale nie wyglądałam jak modelka. Uda stykały się, a gdybym lekko cofnęła twarz do tyłu to utworzył by się drugi podbródek co było bardzo niekomfortowe, zwłaszcza kiedy ktoś analizował mnie swoim wzrokiem.

-Nie mam ochoty. Dziękuję za troskę  - odpowiedziałam cicho, ale w słyszalny sposób. Bałam się na niego spojrzeć. - Dlaczego postanowiłeś mnie do siebie zabrać? - pomimo że był to pierwszy nawet niecały dzień w tym domu u niego to już wiedziałam, że będzie się mną zajmował jak matka swoim jedynym dzieckiem.

-Tego nie mogę ci jeszcze powiedzieć. - znowu ten uśmiech. Pasował mu do jego twarzy. Chciałabym, żeby częściej się uśmiechał, zdecydowanie.

-Skoro nie chcesz zjeść to zrobię to za ciebie. Musisz się zdrowo odżywiać - spojrzałam się na niego tym razem jak na kogoś obcego. Nie byłam głupia i wiedziałam, że powinnam to robić, ale nie miałam jak, poza tym miałam wrażenie, że zdrowe odżywianie już mi nie pomoże. Zlekceważył moje spojrzenie wziął kawałek jabłka i trzymał ją pomiędzy zębami. Niespodziewanie przybliżył się do mnie i wsadził połówkę mi do ust całując mnie przy tym. Jestem pewna, że wtedy wyglądałam jak pomidor, czy też burak. Byłam zaskoczona całą sytuacją. Tego się na pewno nie spodziewałam. -Jesteś dla mnie ważna jak nikt inny. Szukałem cię całe dnie i noce. W końcu jesteś - przytulił się do mnie ściskając delikatnie moją talię. - Jesteś znów moja - wgryzł się w szyję zasysając krew. Bolało cholernie, ale dało się przeżyć. W końcu oderwał się ode mnie. Wtedy wiedziałam, że ślady po kłach na pewno szybko się nie zagoją i że będę musiała to ukrywać.

-Mogłabym się czegoś spytać? - widziałam jak wstał i zaczął kierować się w stronę drzwi, dlatego postanowiłam wykorzystać ostatnią okazję.

-Śmiało.

-Nadal nie wiem nic o tobie, nawet jak się nazywasz. Kim dla mnie jesteś? - powiedziałam prosto z mostu. Nie zamierzałam układać monolog dłuższy niż moje życie tylko po to aby dowiedzieć się jak się nazywa czy cokolwiek innego.

-Kihyun. Yoo Kihyun. Jak na razie tyle powinnaś wiedzieć - jego mina automatycznie zrzedła po moim pytaniu. Widać było na pierwszy rzut oka, że nienawidził gdy się o nim mówiło. -Zbieraj się. Masz ubrania w szafie - odparł już nawet nie patrząc na mnie.

Kihyun's Blood | yoo kihyunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz