Część trzydziesta druga: decyzja

130 11 2
                                    

-Chcesz tego? - nim zdążyłam się zorientować to przede mną stał Kihyun z poważną miną. - Szykujesz się na piekło.

-Jeżeli to jedyny sposób by go uratować to tak, chcę tego - dłonie pociły się, twarz stawała się powoli czerwona, nogi robiły się miękkie, a w żołądku czułam skurcze. Nie wiedziałam co mogło by się stać ze mną w ciągu chwili. Po prostu nie myślałam nad tym.

Tak właśnie skończyłam przyjeżdżając do rezydencji. Wszyscy mieli grobowe miny, a Wonho, który wcześniej śmiał się, zamarł. Chodziło oczywiście o Hyunwoo. Miał on ograniczony czas życia w stanie jakim był i powoli ten czas się kończył. Wszystko zależało ode mnie czy chciałam go uratować. Yoo przeżył to co miał przeżyć i nastała moja kolej na decyzję. Wszystko zależało od tego czy nałożę pierścień. 

-Przemyśl to jeszcze. Daj mi znać jutro rano czy będziesz chciała to zrobić - poszedł i zniknął mi z oczu. Nic innego mi nie pozostawało niż jak przygotować się psychicznie, co wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Po dłuższych przemyśleniach udałam się do ogrodu gdyż tam czułam się wolna i odcięta od problemów. Czarne róże dawały aurę grozy, ale przy tym były piękne. Zachód słońca idealnie podkreślał ich mroczny kolor. Samo niebo wyglądało na "czyste", nie było żadnych chmur i przybrało różowy odcień. Delikatny wiatr dotykał moje ciało, dzięki temu czułam się lekka. Nie byłam w stanie przewidzieć tego, że zasnę w takim miejscu.

-Co tutaj robisz? - ze snu wybudził mnie głos Changkyuna. Nie był ostry, stanowczy czy też groźny. Brzmiał na bardzo lekko i można byłoby wysnuć, że się martwił. Ledwo otworzyłam oczy, a już ujrzałam jego twarz nad moją. Trochę niezręczna chwila nastała bo nikt z nas nie wiedział co zrobić, ani powiedzieć. W końcu uśmiechnął się pokazując zęby. Trochę przerażające, ale zdążyłam się przyzwyczaić. - Wyglądasz pięknie. Gdybym tylko mógł to bym zabrał ciebie stąd - moja twarz stawała się coraz bardziej czerwona, szczęśliwie nadal była noc dlatego byłam pewna, że nie zauważył tego. W końcu z pozycji leżącej przeniosłam się na siedzącą. - Naprawdę nie chcę byś tego robiła. To będzie jeszcze gorsze niż to co się działo z nami podczas walki z matką Kihyuna. Boję się o ciebie. - otoczył rękoma moje ciało. Pierwszy raz poczułam ciepło od niego dochodzące. Cholernie szkoda mi się go zrobiło, aż nie wiedziałam co począć. Byłam pewna, że na mojej twarzy widniało zdziwienie. Oddałam uścisk.

-Zrobię to nie ważne co o tym wszyscy myślicie - teraz ja się uśmiechnęłam delikatnie. Nie wiedziałam na co się decyduje podejmując taką decyzję, ale już nie chciałam jej zmieniać tym bardziej, że mogłam kogoś uratować.

____

Wszyscy stali i czekali na mój ruch. Kihyun podał mi pierścień z grobową miną. Nałożyłam go tak jak mówiłam. Przez chwilę nic nie czułam, ale potem miałam wrażenie, że wielkie ostrze lub miecz przebił się przez moje ciało.

 Przez chwilę nic nie czułam, ale potem miałam wrażenie, że wielkie ostrze lub miecz przebił się przez moje ciało

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nienawidzę wtt bo nie chciało mi wgrać gifa

jak jeszcze mi się uda to za kilka dni kolejny rozdział

wiem że nadal nie wstawiłam rozdziału z Yeosangiem ale mówiąc szczerze stanęłam w pustym punkcie i nie wiem co dalej zrobić

Pamiętajcie, zostańcie w domach

Kihyun's Blood | yoo kihyunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz