10. Potrzebny klucz do sukcesu, czyli kurs na Londyn

560 29 3
                                    

*Giny* 

- Daj mi z nim porozmawiać. Ja muszę wiedzieć, czy Jake mnie pamięta. - posłałam błagalne spojrzenie swojemu bratu.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Ginisiu. Sama widziałaś, jak syreny na ciebie zareagowały.

- Pięć minut. Naprawdę tyle mi wystarczy, żeby ustalić, co i jak.

- A co, jeżeli nie jest świadom tego, że jesteście parą?

- Nawet nie dopuszczam do siebie takiej możliwości.

- A JEŚLI...?

- Naprawdę aż tak bardzo chcesz to ode mnie usłyszeć?! - w moich oczach stanęły łzy. Doskonale wiedziałam, do czego zmierza. On chce, żebym bez gadania pozwoliła mu na atak.

- Nie, ale muszę wiedzieć, czy mam pełną dowolność.

- Oczywiście, że nie masz! Nie pozwolę ci skrzywdzić mojego chłopaka!

- Giniś, naprawdę staram się ciebie zrozumieć, ale weź ty zrozum też mnie. Mamy załogę pod sobą, którą trzeba odpowiednio pokierować.

- Pięć minut, a jeśli się okaże, że jednak... Jake mnie nie pamięta... - słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Psychicznie powoli nie wytrzymywałam tej całej sytuacji. Miałam ochotę usiąść w kącie i zacząć płakać, ale to nie był odpowiedni moment.

- Dasz radę. Jestem pewien, że dasz. - brat chwycił mnie za ramiona, a ja jedynie posłałam mu lekki uśmiech. 

- Chcesz czynić honory, Kapitan Hak? - Harry teatralnie się mi skłonił, co poszerzyło mój uśmiech.

- Ktoś musi, bo zaraz załoga zacznie strzelać. WSTRZYMAĆ OGIEŃ!

- Aj, pani kapitan! - piraci odsunęli się od armat, a mnie zrobiło się dziwnie, ponieważ właśnie wydałam rozkaz całej zgrai piratów, a oni bez żadnego sprzeciwu wykonali moje polecenie.

- Fajnie, co nie?

- Może być. - nie kontynuowaliśmy tematu, ponieważ na pokładzie wylądował mój chłopak. Normalnie rzuciłabym mu się na szyję, jednak teraz nie bardzo wiedziałam, jak mam zareagować. W tej rzeczywistości byłam pewna tylko tego, że chcę ją jak najszybciej opuścić i wrócić do naszej. Na okręcie zapadła grobowa cisza, nikt się nie odzywał. Harry i Charlotte spoglądali to na mnie, to na Jaka, pewnie wyczekując ruchu z naszej strony. Załoga taty również w ciszy oczekiwała rozwoju wydarzeń. Ja natomiast zbierałam się w sobie, żeby zadać Jakowi to ważne pytanie; "pamiętasz mnie?" Tak bardzo obawiałam się negatywnej odpowiedzi, a zarazem nie mogłam dłużej znieść tej niepewności. Ta cisza robiła się strasznie niezręczna, chyba niejedynie dla mnie, bo mój brat postanowił ją przerwać:

- Mam cię osłaniać? - spytał półszeptem, zbliżając twarz do mojego ucha.

- To nie będzie konieczne, ale dzięki za chęci. - hej, czym ja się w ogóle stresuję? Przecież na pięćdziesiąt procent to jest mój Jakie. Wzięłam głęboki wdech, a następnie podeszłam do swojego chłopaka. Widać było, że Charlotte trochę się spięła, ale Jake chyba nie zwrócił na to uwagi. 

- Jakie, słońce pamiętasz, kim jestem? - na twarzy chłopaka można było dostrzec ogromną ulgę.

- Kochanie, jak mógłbym zapomnieć? Jesteś miłością mojego życia. - wreszcie całe napięcie ze mnie zeszło, a ja bez żadnych obaw mogłam wtulić się w swojego chłopaka. Tak bardzo mi tego brakowało.

- Tęskniłam za tobą.

- Ja za tobą też.

- Ludzie gadacie, choćbyście się nie widzieli co najmniej kilka lat. - córka Dzwoneczka przewróciła oczami. Cała ona.

Następcy : Między nami piratamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz