27. Po tych wszystkich latach

471 24 3
                                    

Londyn rok 2001 narracja trzecioosobowa

W jednej z londyńskich dzielnic mieszkało małżeństwo wraz ze swoją siedemnastoletnią córką i... wnukiem. Chociaż Isabelle doskonale wiedziała, kto jest ojcem jej rocznego dziecka, żadne z jej rodziców nie potrafiło uwierzyć dziewczynie na słowo, co niestety niekorzystnie wpływało na małego chłopca. 

- Wałkowaliśmy ten temat już tysiące razy, ale ty nadal opowiadasz nam jakieś absurdalne historyjki. W twoim przypadku nie ma już czasu na bajki, to jest prawdziwe życie, Isabelle! 

- Kiedy ja mówię prawdę, tato. Ojcem Jaka naprawdę jest Piotruś Pan! - dziewczyna nie miała pojęcia, jak sprawić, żeby rodzice uwierzyli nie tylko jej słowom, ale i w Nibylandię, skąd pochodziła spora część jej dziecka. 

- Isa, czy ty siebie słyszysz? Wiem, że masz bardzo bujną wyobraźnię, ale to co nam opowiadasz w tej chwili, to już jest absurd absurdów. - odezwała się matka dziewczyny. 

- Córko, to naprawdę nie jest pora na wymyślanie jakichś bzdurnych historii! Jake jest chory, a lekarze nie są w stanie określić, co mu jest! Musimy znać tożsamość jego ojca, żeby móc wykluczyć wszelkie wady genetyczne!

- Tłumaczyłam wam już, że Jake choruje, bo nie potraficie uwierzyć w Nibylandię. To cud, że w ogóle go widzicie! - gdyby nie fakt, że ci co nie wierzą w Piotrusia Pana, nie są w stanie go zobaczyć, on sam pewnie przyleciałby do rodziców Isabelli, by wyjaśnić całą sytuację. Niestety, ale obowiązywały go te same prawa co Świętego Mikołaja, czy Jacka Mroza, więc niewiele mógł zdziałać. Którąś już z kolei awanturę między rodzicami, a ich córką przerwał płacz dziecka dobiegający z pokoju dziewczyny.

- Mały się obudził. Pójdę do niego. - Isabelle już chciała wejść schodami na górę, ale powstrzymał ją jej ojciec.

- Nie, będzie lepiej, jak twoja matka do niego zajrzy. Jakiem powinien zająć się ktoś odpowiedzialny. - pan domu zgromił spojrzeniem swoją córkę. 

- Poradzę sobie. - oznajmiła, po czym weszła na piętro do swojego płaczącego synka. 

Pokój Isabelli

Dziewczyna siedziała przy łóżku swojego synka i ze smutkiem w oczach wpatrywała się w całkiem osłabionego roczniaka. Z każdym dniem było coraz gorzej, a ostatnimi czasy Jake w ogóle nie miał siły na chociażby doczłapanie do drugiego końca niewielkiego pokoju. Chociaż jego matka mocno wierzyła w Piotrusia Pana i Nibylandię, to niestety nie wystarczało. Jej synek potrzebował również wiary swoich dziadków, której otrzymać nie zdołał. Isabelle ciężko westchnęła, po czym podeszła do okna i otworzyła je na oścież. 

- Piotrusiu, Piotrusiu przybądź do nas, potrzebujemy cię! - zawołała, wpatrując się w drugą gwiazdę na prawo. 

Władca Nibylandii usłyszawszy wołanie swojej ukochanej, ukradkiem wyszedł z zebrania, gdzie król Bestia tłumaczył wszystkim sposób działania magicznej bariery, pod którą od jakiegoś czasu znajduje się Wyspa, gdzie zamknięci zostali wszyscy złoczyńcy, zarówno ci wybitni, jak i ci drobni. Niestety póki co była ona na tyle słaba, że bardziej ogarnięci złoczyńcy potrafili ją przekroczyć, stąd zebrania, gdzie para królewska wraz z Dobrą Wróżką zapewniali wszystkich, że wszelkie zło zostanie zamknięte pod kloszem. Piotruś Pan wyleciał z zamku jedynie odprowadzony zatroskanym spojrzeniem Wendy. Dziewczyna domyślała się, gdzie leci jej przyjaciel i chociaż czuła drobne ukłucie w sercu, była szczęśliwa, że Piotrusiowi udało się odnaleźć prawdziwą miłość. 

- Isabelle wzywałaś mnie. - Piotruś Pan wleciał do pokoju swojej ukochanej i ich dziecka. Wpierw dał buziaka swojej dziewczynie, potem podszedł do swojego synka. - No cześć smyku, co tam nowego? - uśmiechnął się do Jaka, jednak widząc jego stan zdrowia, uśmiech zszedł mu z twarzy. - Nadal wygląda na bardzo osłabionego. Niech zgadnę, twoi rodzice nadal we mnie nie wierzą?

Następcy : Między nami piratamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz