30. Na wspólnym okręcie cz.2

431 26 3
                                    

*Giny*

- Jak planujemy dostać się na okręt ojca? - spytała Amy, gdy już zbliżaliśmy się do celu.

- W ten sam sposób, co zwykle. Jest kilka wejść, którymi potajemnie się wymykaliśmy. - stwierdził Harry.

- A co tam jest? - nasza siostra ruszyła w stronę sklepu z szamponami do włosów Gertrudy.

- Amy, nie mamy na to czasu! - zawołałam za nią, ale ta nie zamierzała się zatrzymać.

- Pójdę za nią. - oznajmił Harry.

- I ogarnij sobie przy okazji jakiś wyjątkowo dobry szampon.

- Siostrzyczko, moje włosy są perfekt, jak zawsze. - stwierdził, po czym ruszył za naszą siostrą. Korzystając z tego, że i tak czekamy na moje rodzeństwo, wyjęłam telefon z zamiarem napisania do mojego ukochanego.

- Szlag, ani jednej kreski. - powiedziałam do siebie, po czym zaczęłam stawać na palcach z ręką uniesioną w górze.

- Co ty wyczyniasz? - spytała Uma, z przymrużonymi oczami przyglądając się moim poczynaniom.

- Chciałabym zadzwonić do swojego chłopaka, ale tu w ogóle nie ma zasięgu.

- Zapomniałaś już, że przez magiczną barierę nic się nie przedostatnie? Żadna wiadomość, sygnał, nic. - nie zwróciłam uwagi na słowa córki Urszuli, ujrzawszy dach starego ganku.

- Może tam będę mieć większe szanse. - ruszyłam w wyznaczonym sobie kierunku, natomiast Uma jedynie jęknęła niezadowolona, ale ruszyła za mną. Zaczęłam wspinać się po ledwie stojącej konstrukcji. W mojej głowie górowała myśl o jak najszybszym skontaktowaniu się z Jakiem.

- Jeśli spadniesz, nie będę zbierać cię z tych gruzów. - Uma skrzyżowała ręce na piersi.

- Muszę dać znać swojemu chłopakowi, że nic mi nie jest. Ledwie udało mi się go przekonać, żeby został w domu. Na pewno się o mnie martwi.

- Jak tak bardzo chcesz się połamać, proszę bardzo, ale komu Harry ukręci łeb, kiedy coś ci się stanie? Gwarantuję ci, że na pewno nie mnie.

- Nie przesadzaj, Uma. - powiedziałam to w złym momencie, ponieważ stanęłam na spróchniałej desce, a ta złamała się pod moim ciężarem. Trochę się wystraszyłam, ale w porę chwyciłam się rękami dachu. Pewnie gdyby Jakie tu ze mną był, wziąłby mnie na ręce i pomógłby mi dostać się na dach. Echh, tak bardzo chciałabym znaleźć się teraz w jego ramionach.

- Utknęłaś?

- Nie, nie utknęłam. Po prostu w Auradonie odzwyczaiłam się od wspinaczki, okej? - zahaczyłam butem o dach, prawie robiąc przy tym szpagat. Podciągnęłam się rękami i kiedy praktycznie już byłam na dachu, mój telefon wypadł mi z kieszeni i rozbił się o kamienną płytkę. 

- NO BEZ JAJ! - krzyknęłam, zaś córka Urszuli patrzyła to na mnie, to na mój telefon, nie ukrywając swojego rozbawienia zaistniałą sytuacją. 

- Po prostu ekstra. - jako tako zeszłam z dachu ganku i zgarnęłam swoją potłuczoną własność. - Jakie, jak ja się teraz z tobą skontaktuję? - westchnęłam ciężko.

- Co się tak przejmujesz, to tylko facet. Nie musisz mu się meldować co godzinę, co robisz i za ile znów się zobaczycie. No bez przesady. - przeniosłam spojrzenie ze swojego zepsutego telefonu na Umę.

- Jake nie jest "tylko facetem." Jest miłością mojego życia. Nieważne, jak wiele osób będzie przeciwko nam, my zawsze będziemy razem. Każda przeszkoda jeszcze bardziej wzmacnia nasze uczucia do siebie nawzajem. Wiem, że w jego ramionach mogę czuć się bezpieczna bez względu na okoliczności... Zresztą doskonale wiesz, jak to jest.

Następcy : Między nami piratamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz