Rozdział 4

3.6K 165 59
                                    

Popatrzyłam że zdziwieniem na początku na list, a nastepnie na właściciela. Wiele myśli w tym momencie przepłynęło przez moją głowę.

Wzięłam list od Blacka. Wyjęłam powoli lekko pożółkły pergamin i zaczęłam go czytać.

- Widać siedzenie w domu szkodzi na umysł mojej matce - powiedziałam oddając list dla Gryfona, jednak zanim zdążył go schować przechwyciła go Hannah.

- "Syriuszu Orionie Black III
Zostałam poinformowana o twojej przynależności w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart. Jednak razem z twoja matka postanowiłyśmy dać Ci szanse na oczyszczenie twojego imienia. Naszym celem jest przede wszystkim przedłużenie rodu Black. Dlatego w imieniu moim oraz mojej córki chciałabym ciebie serdecznie zaprosić na święta. Proszę o jak najszybsze rozpatrzenie naszej prośby oraz dostarczenie odpowiedzi.

Aubergine Jones"

- Przedłużenie rodu? - zapytała zdziwiona Hannah.

- Jestem jednym z ostatnich mężczyzn z rodu Black. To nie dziwne, że moja matka chce przedluzenia rodu, ale twoja? - zapytał zdziwiony Black patrząc mi prosto w oczy.

Westchnęłam łapiąc się za głowę. Na początku Arthur, a teraz moja matka. Rodzina wariatów.

- Napisz, że odmawiasz i po kłopocie - powiedziałam wstając gwałtowanie od stołu i idąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Po kilku minutach dogoniła mnie jednak Hannah.

- Wyobrażam to sobie. Ty i Black na ślubnym kobiercu - zaśmiała się dziewczyna, a ja popatrzyłam na niego z mordującym wzrokiem.

- Nigdy - powiedziałam kiedy w końcu dotarłyśmy do pokoju wspólnego Ślizgonow.

- Nigdy nie mów nigdy - powiedziała brunetka zamykając drzwi od dormitorium. Westchnęłam tylko siadając na kanapie. Wiedziałam, że matka dotrzyma obietnice, która dała mojej babce i która ta złożyła swojej matce i ta która ja będę musiała złożyć jej. "Moje dziecko, niezależnie od płci przedłuży istnienie rodu Jones. Dojdzie do tego w roku jego siedemnastych urodzin".

Jak zazdroszczę Hannie. Jej rodzina mimo, że jest czystokrwista nie ma takich głupich zasad. To wszystko przez ojca. Gdyby wtedy nie odszedł od niej. Z jednej strony, go jednak rozumiem, kto by z nią wytrzymał dłużej niż pięć minut? Oby tegoroczne święta nie nadeszły....

***

Siedziałam na transmutacji wpatrujac się w zegar na przeciwko mnie. Wyczekiwałam końca tej lekcji, jednak ta jakby uciekała przede mną nie chcąc dopuścić mnie do niej. Jednak w chwili kiedy dzwon ogłosił koniec lekcji odechciało mi się otrzymania listu, który miał wszystko rozstrzygnąć.

Weszłam powoli do sowiarni na chwiejących się nogach. Podeszłam do mojej sowy, która w dziobie trzymała już list od mojej matki. Podeszłam do niego powoli i wyciągnęłam rękę w stronę koperty. Delikatnie złapałam przyjemna papeterie.

- Znowu tutaj? - usłyszałam głos za sobą i natychmiast podskoczyłam automatycznie chowając list za sobą.

- To nie twój interes, Black - powiedziałam próbując go wyminąć.

- Nie tak szybko. Zapomniałaś chyba mi o czymś powiedzieć - powiedział Gryfon, a ja nie odwracając się w jego stronę prychnęłam.

- Jak myślisz ze ci powiem co w nim jest to chyba upadłeś na głowę - powiedziałam, a on podszedł do mnie i chwycił za rękę.

- Nie potrzebuje twojego pozwolenia - powiedział po czym wyciągnął rękę w stronę listu.

• Forbidden love • Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz