Rozdział 11

2.3K 126 11
                                    

Nadszedł dzień wyjazdu niektórych uczniów z Hogwartu. Niektórzy cieszyli się na samą myśl powrotu do swojego domu, swojej rodziny. Pewne osoby jednak nie chciały wcale tam wracać. Do jednej z takich osób zaliczała się Alex, która z westchnieniem toczyła za sobą swój kufer. Wyszła już z terenu Hogwartu, tudzież nie mogła już używać magii. Jednak po chwili poczuła, że kufer zniknął. Odwróciła się z zamiarem złapania rączki ponownie, ale ujrzała Blacka, który z uśmiechem trzymał jej własność bez żadnego wysiłku robiąc to, co Ślizgonka nieudolnie próbowała zrobić.

- Poradziłabym sobie, Black - powiedziała Alex krzyżując ręce na piersiach i dotrzymując kroku chłopakowi.

- Ale dzięki mnie nie musiałaś - powiedział z uśmiechem nie zrażając się słowami Ślizgonki. Brunetka wywróciła oczami zauważając, że Gryfon nie jest sam, a razem z trzema swoimi przyjaciółmi.

- Witaj Jones - usłyszała obok siebie głos Pottera, który po chwili objął ją swoim lewym ramieniem, prawym natomiast objął Lupina.

- Cześć Potter - powiedziała Alex wzdychając tylko zauważając stojący już na stacji czerwony Express Hogwart. Nie cieszyła się nawet w małym stopniu z powrotu do według niej starej ropuchy, która nic nie robi tylko siedzi i czyta coraz to nowsze proroki codzienne lub plotkuje ze swoimi przyjaciółkami, do których dołączyła matka Syriusza.

Kiedy Gryfoni i Ślizgonka dotarli w końcu do pociągu wręcz zaciągnęli dziewczynę do swojego przedziału. Alex była sceptycznie do tego faktu nastawiona, ale zważając na to, że Hannah zapewne znalazła sobie już jakieś miejsce mocno nie protestowała.

- Według matki, odwiedzę cię jutro, cieszysz się? - zapytał Syriusz z wielkim uśmiechem na twarzy. Jones wywróciła krótko oczami.

- Nie posiadam się z radości - odpowiedziała sarkastycznie, jednak Gryfon udał, że go nie słyszy i uśmiechnął sie promieniście obejmując dziewczynę ramieniem.

Alex ciężko było to przyznać, ale dosć dobrze bawiła się z chłopakami. Omijając oczywiście próby poderwania Ślizgonki przez Syriusza. Gryfoni nie byli tacy źli jak myślała. W pewnym momencie jednak wraz z nastaniem nocy większosć osób z przedziału zapadło w sen. Co dziwne włącznie z Alex, która oddaliła się jak najdalej od Syriusza opierając się o ścianę. Chłopak jednak nie dał za wygraną i przyciągnał do siebie dziewczyne tak, że jej głowa spoczywała na jego ramieniu.

- Jesteś pewnien, że chcesz dalej próbować? Jak na moje to ona totalnie się tobą nie interesuje - powiedział Potter do Syriusza.

- A jakbym zadał to samo pytanie, tylko jeśli chodzi o Lily? - zaśmiał sie Black uważając aby nie obudzić nikogo w przedziale.

- Ona jeszcze będzie moja - powiedział Potter wypinając dumnie swoją pierś.

Już po kilku godzinach wszyscy dotarli do dworca w Londynie. Niektóre osoby wysiadały z myślą, że czekają tam na nich ich rodzice, a niektórzy natomiast nie mieli na co liczyć w tym przypadku. Do takich osób należała Alex.

- Pa Alex - powiedziała Hannah przytulajac przyjaciółkę na pożegnanie. Mialy zaplanowane spotkanie na za kilka dni więc nie zatęsknią za sobą za bardzo.

Następnie do dziewczyny podeszła czwórka Huncwotow. Pierwszy oczywiście pożegnał się Syriusz podnosząc dziewczynę, potem pożegnała się z Jamesem, Remusem, a na końcu z Peterem, który był cały czerwony.

Dziewczyna przeszła kilka kroków i w końcu zobaczyła skrzata domowego - Lotkę. Po chwili dziewczyna podeszła do skrzata i wraz z nim teleportowała się do domu.

Nic się nie zmienił od jej wyjazdu. Był utrzymany w ciemnych kolorach, z obrazami na każdej ścianie przedstawiającymi członków rodziny.

Alex nie zastanawiając się długo weszła po dość stromych schodach i otworzyła drzwi z jej inicjałami na drzwiach. Pokój nie był prawie w ogóle spersonalizowany. W centrum znajdowało się wielkie łóżko z baldachimem. Po lewej stornie stała wielka szafa, a obok komoda z lustrem nad nią. Po prawej stronie znajdował się drewniany regał z książkami, a obok niego biurko. Nie było tu prawie nic należące do dziewczyny. Na komodzie stał jej kwiatek, a obok zdjęcie z Hannah. Natomiast nad biurkiem wisiał plakat drużyny Quidditcha, który powiesiła tylko dlatego, aby zakrył dość spora szczelinę, która powstała przez jej nieudolnie rzucone zaklęcie naprawiające.

Brunetka westchnęła i położyła kufer na podłodze. Otworzyła go, a następnie zaklęciem wyjęła i poukładała rzeczy w szafie i komodzie.

Siedziała chwilę na łóżku w ciszy do momentu kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Po chwili do pokoju weszła Lotka.

- Pani prosi do głównego pokoju - powiedziała ochrypnietym głosem. Nie ma się czemu dziwić. Skrzatka miała już swoje lata.

Alex zeszła schodami na dół zauważając swoją matkę oraz Rosselyn, jej "najlepsza przyjaciółkę".

- Witaj Alexandrio - powiedziała z uśmiechem Rosselyn. To była jedyna przyjaciółka jej matki, która lubiła. Może dlatego, że tylko ona była w jakikolwiek sposób dla niej miła.

- Dzień dobry pani Johnson - powiedziała z uśmiechem dziewczyna patrząc na matkę wiedząc że i tak się z nia nie przywita.

- Jutro urządzam podwieczorek, potomstwo moich towarzyszek również przyjdzie. Mam nadzieję, że się nimi zajmiesz jak należy - powiedziała tylko moja matka patrząc na mnie wymownie. Muszę przyznać, jutro będzie ciekawy dzień...

• Forbidden love • Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz