2. Kim pan jest?

876 27 4
                                    

Westchnęłam cicho, mając nadzieję, że moja dzwoniąca komórka mi się jedynie śni. Oczywiście nadzieja była złudna, ale telefon znajdował się chyba w innym pokoju.
Położyłam się na plecach, dłoń opierając na bolącej głowie i powoli otworzyłam oczy.
- cholera... - wzrok ze śnieżnobiałego sufitu przeniosłam na śpiąca obok mnie Łucję. Leżałam chwilę, patrząc na nią i chciałam sobie przypomnieć wczorajszy wieczór, ale niczego nie pamiętałam. A co gorsza, nie miałam na sobie ubrań. - no pięknie.
Usiadłam ostrożnie na łóżku, nie chcąc jej obudzić i najciszej, jak tylko mogłam, pobiegłam do salonu. Pozbierałam swoje ubrania, które na siebie założyłam, wzięłam swoje rzeczy i po prostu uciekłam.
Złapałam pod jej blokiem taksówkę, która pojechałam do siebie. Po drodze napisałam do Kuby, że zaspałam i aby po mnie przyjechał.
Weszłam do mieszkania i swoje kroki od razu skierowałam do sypialni. Łukasz spał po nocnym dyżurze i tylko burknął pod nosem, żebym zachowywała się cicho.
Wzięłam jakieś ubrania z szafy i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki i zimny prysznic, który od razu postawił mnie na nogi.
Przyszykowałam się szybko do wyjścia i wybiegłam do Kuby, który czekał mnie w aucie.
- Dzięki.
- Powiedziałem Kruczi, że auto ci padło.
- Trzeba było powiedzieć jej prawdę.
- E, tam. Ale musimy jechać od razu na komendę. Sprawa nam się trochę skomplikowała.
- Ale najpierw po kawę.
- Ale...
- błagam cię. - popatrzyłam na niego. - jak chcesz ze mną przeżyć, to po prostu tam pojedź.

---

Siedziałam razem z Kubą w gabinecie Kruczkowskiej. Starałam się słuchać, co do nas mówi, tylko myślałam, o tym co się mogło wczoraj stać. A może nie potrzebnie, bo może nic się przecież nie stało. Powstrzymałam westchnięcie i upiłam trochę kawy z papierowego kubka.
- Poprosiłam o pomoc Łucję. - spojrzałam się szybko na nią. - ma się odezwać, gdy tylko będzie coś miała.
- Łucja? To tylko ona pracuje w tym Interpolu? - spojrzałam się na swojego partnera, a później na szefową. - powiedziałam to na głos? To uznajmy, że tego nie było.
Dodałam szeptem, jak oboje potwierdzili i wzrok skupiłam na kubku ciepłej kawy, który ogrzewał moje dłonie.
Po chwili usłyszeliśmy ciche pukanie i ktoś wszedł do środka.
- cześć. - westchnęłam cicho, gdy usłyszałam głos Łucji. - to mi zagwozdkę daliście, że szkoda gadać. O, dzięki.
- a co się stało? - Kuba puścił ją na krzesło obok mnie.
- chłopak, który wam wczoraj uciekł, nie pytajcie, skąd wiem, tajemnica Interpolu, ale chłopak był jakiś czas w Niemczech. Pracował w ubojni, niedaleko Berlina. Dawał alibi mężczyźnie, który podejrzany o brutalne zabójstwo. Co prawda Policja miała go na oku, ale nagle zniknął. Chłopak też.
- i myślisz, że oni są tu razem?
- nie tylko ja. Ale nie wiem, co ich dokładnie łączy.
- jak się nazywał ten mężczyzna?
- Gerard Müller. Byl Psychologiem. Podobno specjalizował się hipnozą, ale nie ważne. Te zabójstwo, o które był oskarżany, idealnie pasuje do tego, o które jest podejrzeny ten chłopak. - położyła akta na biurku i przez krótką chwilę na mnie spojrzała. - dodam, że przy ciele tej dziewczyny z Niemiec również znaleziono czyiś dowód. Ale właściciel jego zgłosił jego zaginięcie dwa miesiące przed zabójstwem.
- ale chłopak się z tym Müllerem znał.
- niemiecka policja nie znalazła między nimi jakiś większych powiązań. Jednak ta zamordowana kobieta była pacjentką Müllera.
- na co się leczyła?
- na depresje.
- Łucja? - odezwałam się cicho, nawet nie słuchając ich rozmowy. - możemy porozmawiać? Chodź.
Wyszłam z pokoju Kruczkowskiej. Zachowałam się co najmniej głupio i nieprofesjonalnie, jednak chciałam porozmawiać z nią, zanim mi nie uciekła.
- o co chodzi? - spytała, gdy wyszłyśmy z komendy na podwórko.
- wiesz o co. - szepnęłam. Mimo, że byłyśmy same, bałam się, że ktoś nas usłyszy. - mam piekielnego moralniaka.
- nie wiedziałam, że tak nazywa się kac, po wypiciu piwa i wina.
- nie ironizuj, dobrze? Ty wiesz, o czym ja mówię.
- nie wiem. Nie ma co panikować, dobra? To, że wczoraj za dużo wypiłyśmy, jeszcze nic nie oznacza.
- Mam ci przypomnieć, że spaliśmy bez ubrań?
- mam ci przypomnieć, że jest lato i noce są gorące? Nie ma co panikować i wyciągać pochopnych wniosków.
- Cześć, Łucja. - Nagle z nikąd pojawił się Olgierd. Pocałował ją w policzek na powitanie, chociaż ta patrzyła na niego, jakby go widziała po raz pierwszy w życiu. - wszystko dobrze?
- ja już lepiej pójdę.
Minęłam ich i poszłam w stronę wejścia do komendy.
- Natalia!
Nie zareagowałam na jej wołanie, tylko weszłam do środka. Miałam jeszcze większy mętlik w głowie, niż wcześniej.

---

Zapowiadał się fajny, leniwy wieczór.
Skoro nasze śledztwo utknęło w martwym punkcie, chciałam dzisiaj zrelaksować się przy nudnym filmie i przede wszystkim wyspać. Ale gdy wróciłam do domu, zastałam Łukasza, który kończył szykować kolację.
- co ty tu robisz?
- bywały milsze powitania. - uśmiechnął się do mnie, całując mnie w policzek.
- chodziło mi bardziej o to, dlaczego jesteś tu, a nie w pracy.
- zamieniłem się na dyżury z kolegą. Chciałem spędzić z tobą chwilę czasu.
- i zrobiłeś kolację?
- staram się. Poza tym mam niespodziankę.
- aha... A jaką?
- powiem ci przy kolacji. - zetknął na mnie i chyba zobaczył po mojej minie, że to niezbyt mi się spodobało. - jedziemy w piątek nad morze. Wracamy we wtorek i sobie odpoczniemy.
- fajnie, ale nie dostanę wolnego na tyle dni.
- Już dostałaś.
- słucham?
- Byłem u twojej naczelnik i nie miała nic przeciwko.
- ty chyba sobie ze mnie żartujesz. - oparłam się o ścianę, robiąc się coraz bardziej wściekła. - jakim prawem ty to zrobiłeś?
- Natalko, no nie złość się. Chciałem dobrze.
- i nie wyszło. Mogłeś się mnie najpierw spytać o zdanie, wiesz? Korona by ci z głowy nie spadła.
- ale...
- a gdzieś wsadź sobie to ale. I daruj sobie kolację, nie jestem głodna.
Weszłam do łazienki, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Byłam zła na niego, nie potrafiłam tego ukryć.

---

Obudziłam się przed budzikiem, chociaż istniała opcja, że już zadzwonił, a ja go nie słyszałam.
Na szafce, przy łóżku, stała taca ze śniadaniem.
- hej... - Łukasz już nie spał. Usiadłam wygodnie, wzrok skupiając na jego osobie. - przepraszam. Nie chciałem cię rozłościć.
- To ja przepraszam. - szepnęłam, a później się uśmiechnęłam. - Faktycznie przyda mi się ten urlop i trochę wypoczynku. Dziękuję.
Pocałowałam go delikatnie i od razu zabrałam się do śniadania, zdając sobie teraz sprawę, jak bardzo głodna byłam. Rozdzwonił się nagle mój telefon.
- nie odbieraj, proszę.
- muszę. - włączyłam jednak na głośnik, nie chcąc przed Łukaszem mieć tajemnic. - tak, Kuba?
- ludzie Łucji go w końcu namierzyli.
- kogo?
- Müllera i tego chłopaka, co nam uciekł. Będę u ciebie za kwadrans.
- w porządku. - rozłączyłam się i uśmiechnęłam się do narzeczonego. - skoro mam pojechać na urlop, muszę zakończyć ta sprawę. Dziękuję za śniadanie.
Pocałowałam go raz jeszcze i pobiegłam się przyszykować.

---

Zajechałam z Kubą na miejsce, gdzie powinna czekać na nas Łucja. Nie było jej, a zamiast niej był mężczyzna, który przedstawił się jako Damian.
- a gdzie jest Łucja?
- musiała dzisiaj polecieć do Francji. Dostała rano rozkaz z góry. Ale proszę się nie martwić, ja też coś tam umiem. Idziemy?
Westchnęłam cicho, idąc za chłopakami. W pewnym momencie stanęłam i się odwróciłam. Zobaczyłam tylko rozpędzone auto jadące w moją stronę.

---

Otworzyłam oczy. W pomieszczeniu, w którym byłam, było prawie ciemno. Jedyne światło, jakie tu było, to od słabego światła doczepionenego do ściany.
Bolało mnie wszystko, najbardziej chyba głowa. Westchnęłam cicho i spojrzałam się na mężczyznę, który spał na krześle, przy moim łóżku.
- ej... halo? - chciałam się uśmiechnąć, jak się obudził, ale coś nie potrafiłam.
- Natalia, dzięki Bogu. - złapał mnie za dłoń.
- gdzie jestem?
- w szpitalu.
- czyli... Miałam wypadek?
- tak. Zaczekaj, pójdę po lekarza.
- dobrze, ale... Kim pan jest?

N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz