13. Prezent.

379 26 4
                                    

Otworzyłam oczy i się skrzywiłam, łapiąc za obolałe ramię. Spojrzałam na śpiącą Łucję i ostrożnie usiadłam na kanapie, aby jej nie zbudzić.
Po wyjściu Kuby, zadzwonił do Łucji znajomy dyrektor jej domu dziecka i tak się rozgadał, że aż zasnęłam.
- Łucja...
- yhm. Chwila. - odwróciła się bokiem i przodem do mnie, ręką obejmując mnie w pasie. - albo i dwie chwilę.
- zrobić ci śniadanie?
- a która jest godzina? - zerknęłam na jej telefon.
- taka, że zaraz ci telefon padnie. I dochodzi siódma.
- to chyba nie ma wyjścia.
- śpij sobie jeszcze. - nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam jej policzek, zabierając komórkę z jej dłoni. - podłącze ci.
- dziękuję.
Uśmiechnęłam się i podłączyłam hej telefon do ładowania. Wtedy zauważyłam trzy nieodebrane połączenia od Olgierda.
- Olgierd do ciebie dzwonił.
- No i się nie dodzwonił.
Uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni, mając lekkie wyrzuty sumienia. To przeze mnie Łucja rozstała się z Olgierdem i teraz jeszcze to, co się miało zdarzyć, a w czym przeszkodził nam Kuba. Chociaż z drugiej strony nie żałowałam i też nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
Poczułam jej ręce, jak mnie od tyłu obejmują i Łucja oparła brodę o moje ramię.
- pomóc ci?
- nie, trzeba. Poradzę sobie.
- yhm... Po prostu ci przeszkadzam?
- tak. To moje królestwo. - odwróciłam się do niej przodem i objęłam ja za szyję. - ty nawet nie potrafisz normalnych tostów przyrządzić. Bo przypalasz.
- zagadałaś mnie wtedy.
- nie zwalaj winy na mnie za swoje nieudane przygody kulinarne. - zaśmiałam się cicho. - ja zrobię śniadanie, ty posprzątasz.
- to ja pójdę się ogarnąć.
- pomoc ci?
- może potem... - uśmiechnęła się i wyszła z kuchni.
Westchnęłam cicho i zajrzałam do pełnej zmywarki. Czemu miałam wrażenie, że znowu zacznie mnie unikać?

---

- Łucja...?
- tak?
- bo... Czemu ja mam wrażenie, że znowu mnie unikasz?
- jak ja mam cię unikać, skoro mieszkamy razem?
- chodzi mi o to, że tak samo było, jak wrociłyśmy z Paryża... - westchnęłam cicho i spojrzałam przez okno. - nie, nie ważne. Nie powinnam zaczynać tego tematu w trakcie drogi do pracy.
- oj, Natalia. - poczułam jej delikatną dłoń na swojej. Ścisnęłam ja i na nią spojrzałam. - nie unikam cię. nie mam przecież powodu.
- boje się, że swoim zachowaniem mogę cię od siebie odstraszyć.
- nie potrzebnie. - zaparkowała auto pod komendą i na mnie spojrzała. - może dzisiaj ja wrócę wcześniej i coś... Kupię dobrego do jedzenia, hm...?
- a załatwisz dobre wino?
- załatwię. Czerwone?
- zaskocz mnie. - oparłam głowę o zagłówek i spojrzałam w jej oczy. - nie chce mi się dzisiaj tam iść.
- to co? Ja zawracam i robimy wagary?
- hmm... - chciałam jej odpowiedzieć, że się zgadzam, ale zauważyłam Olgierda idącego w naszym kierunku. - chcesz z nim porozmawiać?
- nie koniecznie. Mam dobry humor i jakoś nie mam ochoty.
- to miłego dnia. - wysiadłam z auta i pomachałam jej na pożegnanie, gdy szybko odejechała. - spieszyła się, wiesz? I tak była już spóźniona.
Powiedziałam do zdezorientowanego Olgierda i rozbawiona weszłam na komendę.

---

- cześć. - weszłam do mojego i Kuby pokoju. Był juz on i Rafalski.
- zostawisz nas samych? - odprowadziłam Rafalskiego wzrokiem i spojrzałam na Kubę. - możemy porozmawiać?
- niezbyt. Idę sobie kawy zrobić.
Wyszłam, może trochę za mocno zamykając drzwi, niż planowałam. Ale byłam na niego zła, że wczoraj tak przyszedł, mimo, że wiedział, że razem z Łucją będziemy zajęte. No, może nie aż tak, jak wtedy planowałam, ale jednak i tak go to nie usprawiedliwiało.

---

Unikałam go, jak tylko mogłam i wiedziałam, że go to denerwowało. A mnie bawiło. Nawet bardzo. Jednak niestety to nie mogło długi trwać i gdy byłam zawalona robotą, a Kuba miał chwilę, naszedł mnie w naszym wspólnym pokoju.
- możemy teraz porozmawiać?
- jestem zajęta. A chce to dzisiaj skończyć.
- nie unikaj mnie. Chcę tylko z tobą porozmawiać.
- rozmawialiśmy. Wczoraj. Jak przerwałeś nam fajna rozgrywkę w bierki. Mówiłam ci, że mamy co świętować, a ty po prostu postanowiłeś nam przeszkodzić.
- Przepraszam. Po prostu chcę dla ciebie dobrze. - usiadł na brzegu mojego biurka i złapał mnie za dłoń, która od razu zabrałam. - od zawsze byłaś dla mnie kimś więcej, ale za późno to zrozumiałem. I teraz moje miejsce jest przy tobie.
- ale ja nie jestem niepełnosprawna, żeby się mną zajmować. Kuba zrozum, że ja cię znam jedynie z opowieści. Nie pamiętam czy coś nas łączyło czy nie. I nie uważam, żebym mogła ci zaufać w tej chwili.
- ale...
- ale co? Łukasz już raz mnie oszukał. Wystarczy. I teraz starasz się wywrzeć na mnie jakaś decyzję. Może faktycznie chcesz dla mnie dobrze i dziękuję. Ale ja tego nie chce. Jest mi dobrze, tak jak jest.
- Naprawdę? Natalia mieszkasz z Łucją. Lubię ją, ale jest dziwna. Nie zna cię i...
- a może właśnie zna? Robicie z niej potwora i uważacie, że robi mi pranie mózgu. Podczas gdy ty to robisz. - wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi. - i wiesz? Mam tego serdecznie dość. Szczególnie tego, jak mnie tak nachodzisz. Daj mi w końcu spokój.
Wyszłam, zostawiając go samego. I tym właśnie o to sposobem postanowiłam, że będę postępować swoim poszarpanym życiem, tak, jak ja tego chce.

---

siedziałam nad papierami, nie mogąc się skupić. Co chwila wracałam wspomnieniami do wczorajszego wieczora, nie mogłam się doczekać dzisiejszego i piekielnie denerwował mnie Kuba, który razem z Michałem rozmawiali na temat prowadzonej przez nich sprawy. Jakby nie mogli tego robić gdzie indziej.
Drzwi nagle się otworzyły i wbiegła Łucja.
- co się...
- Łucja, my jesteśmy trochę zajęci.
- a walić to. - machnęła dłonią w jego kierunku i na mnie spojrzała. - rozmawiałam ze znajomym lekarzem z Berlina. On się zna się z takim facetem, co ma klinikę, która zajmuje się ciężkimi przypadkami, również takimi, jak twój. Dał mi kontakt do niego i właśnie z nim rozmawiałam.
- i co? - podniosłam się powoli z krzesła.
- i to, że kazał ci przywieść wszystkie wyniki, jakie masz. on zrobi ci również badania i to takie, które tutaj nie są wykonywane i... I termin masz na pojutrze.
- poważnie?
- serio, serio. - uśmiechnęła się szeroko. - tylko będziesz musiała wziąć urlop na jakiś tydzień, bo te badania trochę trwają.
Pisnęłam głośno, szczęśliwa z tego, co dla mnie zrobiła i rzuciłam się jej na szyję. Poczułam, jak mnie obejmuje w pasie i z moich oczu pociekły łzy.
- dziękuję. - szepnęłam cicho do jej ucha.

N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz