7. Kuba.

676 29 4
                                    

- Cześć, Olgierd. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, opierając dłonie na blacie stołu. Zerknęłam na Łucję, która w porównaniu do mnie nie była zawstydzona jego wizyta. - co cię tu sprowadza?
- mówiłem ci, że Łukasz zgłosił jej zaginięcie, dlaczego mi nie powiedziałaś, że wiesz, gdzie ona jest i mnie okłamałaś?
- po pierwsze ona ma imię. Po drugie... Nie pytałeś. A po trzecie... nie okłamałam. Faktycznie byłyśmy w centrum, Natalia czuję się lepiej i odeszła od niego. Więc nie wiem, gdzie tu tylko widzisz kłamstwo.
- to ja prosiłam Łucję, by nikomu nie mówiła, gdzie jestem. - powiedziałam cicho, patrząc na nią przepraszającym wzrokiem. - i wolę, by tak na razie zostało.
- rozumiem, ale martwimy się o ciebie.
- nic mi nie jest.
- widzę. - Westchnął, przenosząc wzrok na Łucję. - możemy porozmawiać?
- rozmawiamy.
- na osobności?
- nie. Nie mam przed Natalia tajemnic.
- aha... Gdzie byłaś?
- nie pamiętam. - mrugnęła do mnie okiem i podeszła do stolika, na którym stały różne butelki z alkoholem. Otworzyła butelkę z winem i rozlała trochę płynu do dwóch kieliszków. - ale mogę ci przysiąść, że tej planety nie opuściłam. Proszę.
- dziękuję. - wzięłam od niej swój kieliszek i spojrzałam na Olgierda. - nie mów nikomu, że tu jestem, proszę.
- i zatrzaśnij proszę za sobą drzwi. - usiadła naprzeciw mnie i ciężko westchnęła. - chcemy już się położyć.
- widzę... Smacznego.
Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi, jak prosiła go Łucja. Spojrzałam na nią zaniepokojona.
- myślisz, że wszystkim powie?
- nie wiem...
- a jak Łukasz mnie u ciebie znajdzie?
- jak to co? - uśmiechnęła się szeroko. - zmienię mieszkanie.

---

- cholera mnie zaraz weźmie, przysięgam. - Łucja ze złością odłożyła długopis na piętrzące się na stole dokumenty i westchnęła. - kilka dni mnie nie było, a w tym się połapać nie potrafię.
- spokojnie... - zetknęłam na nią znad książki. - może zrobić ci kawy?
- dziękuję. I tak mam ciśnienie podniesione do granic możliwości.
- to dlatego jesteś taka czerwona? A myślałam, że cię tak spiekło mazurskie słoneczko.
- ha, zabawne, wiesz? - podeszła do drzwi, do których ktoś dzwonił. - Kuba?
- cześć, Łucja. - odłożyłam na stolik książkę i się podniosłam z kanapy. - Olgierd mi powiedział, że tu jest Natalia. Mogę z nią porozmawiać?
- to mój partner? - Łucja skinęła delikatnie głową. - może wejść.
- zapraszam. - zamknęła za nim drzwi i wróciła w milczeniu do stołu.
- cześć, Natalia. - uśmiechnął się do mnie szeroko. - dobrze cię widzieć.
- wiem... - szepnęłam cicho, dopiero po chwili, gdy przestałam mu się przeglądać. - co tu robisz?
- chcę z tobą porozmawiać. Możemy się przejść?
- tak, jasne... Łucja?
- weź tylko klucze, bo mogę pojechać do biura. - wskazała długopisem na Kubę. - uważaj mi na nią.
- będę.
Uśmiechnęłam się do Łucji, biorąc swój komplet kluczy, telefon i wyszłam z mieszkania. Czułam się trochę dziwnie, ale nie mogłam doczekać się tego, co mi mój partner ma do powiedzenia.

---

Poszliśmy do małego parku połączonym z placem zabaw, które mieściło się niedaleko mieszkania Łucji.
- martwiliśmy się o ciebie.
- wiem. Łucja mi mówiła.
- i nie sądziłem, że poprosisz ją o pomoc.
- pewnie, jakbym wszystko pamiętała, to by było inaczej. Nie wiem. Ale na tą chwilę tego nie żałuję. - westchnęła cicho. - chociaż wolałabym chyba być połamana po tym wypadku, niż żyć bez pamięci. Czemu ja zostałam wtedy za wami?
- nie wiem. Damian...
- to ten człowiek od Łucji?
- tak. Widział ten wypadek. Ja myślałem w tym momencie, że oszaleje, bo...
- bo za pierwszym razem, to mnie postrzelili. Sprowadzasz na mnie same kłopoty. - uśmiechnęłam się.
- skąd o tym wiesz?
- od Łucji.
- a mówiła ci, co zrobiła, jak się dowiedziała o twoim wypadku?
- nie...
- następnego dnia siedzieliśmy wszyscy u Kruczkowskiej, bo nie wpuścili nas do ciebie. I wtedy przyszedł Damian, bo przyniósł nam potrzebna dokumentację. I Łucja do niego zadzwoniła... Tak na niego krzyczała, że my wszystko słyszeliśmy. Dodam, że biedny chlopak wyszedł wtedy na korytarz.
- cała Łucja. - uśmiechnęłam się pod nosem. - o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- o wszystkim... I chciałbym cię tez namówić na...
- nie mogę jeszcze wrócić do pracy. Lekarz mi zabronił. Jedyne co, to bym mogła pracować przy biurku. A jak patrzyłam dzisiaj na Łucję, to ja na razie podziękuję.
- nie to. My cierpliwie na ciebie czekamy. - usiedliśmy na ławce. - chciałbym z tobą pomówić o naszych relacjach.
- wiem, że jesteśmy partnerami i przyjaciółmi. I też, że się całowaliśmy...
- skąd?
- Łucja mi mówiła. Rozmawiałam z nią o tym przed wypadkiem.
- nie wiedziałem, że jesteście takimi bliskimi przyjaciółkami. - złapał mnie za dłoń, która od razu zabrałam z uścisku. - przepraszam. Tak i szykowałaś się też do ślubu z Łukaszem, ale... Ale ja tego nie chciałem.
- dlaczego?
- bo cię kocham, Natalia. - w jego oczach pojawiły się łzy. - wiem, że mnie nie pamiętasz i być może Łucja ci o mnie trochę opowiadała, ale co nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie kimś naprawdę bardzo ważnym.
- ja?
- yhm... I chciałbym się tobą zająć i zabrać cię od niej.
- ja nie potrzebuje opieki.
- przepraszam, źle to zabrzmiało.
- trochę. Ty nawet nie wiesz, jak ja się czuję. Nie pamiętam nikogo, nie pamiętam tego, jakim człowiekiem jestem, niczego! Uczę się tego wszystkiego na nowo, jakbym miała cholera dziesięć lat! - wstałam z ławki trochę za szybko, bo zabolały mnie żebra. A dawno mnie nie bolały. - dobrze mi z Łucją, bo mimo, że ona nie wie o mnie wszystkiego, to się stara, rozumiesz? I wiem, że przy niej nic mi się nie stanie!
- Natalia, spokojnie. Przy mnie...
- nie dotykaj mnie! - odskoczyłam od niego, jak oparzona. - rozmawiam z tobą tylko dlatego, że ona mi powiedziała, kim dla mnie jesteś! A ty wyskakuje aż do mnie maślanymi oczami i marnymi tekstami na podryw? Daruj sobie!
Odwróciłam się na pięcie i odbiegłam od niego szybko, mimo narastające go bólu.

N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz