Westchnęłam cicho, wychodząc z komendy. Nie chciałam jeszcze wracać do domu. Do pustego domu. Łucja dwa dni temu wyjechała służbowo do Holandii, a stamtąd miała polecieć do Anglii. Rozmawiałyśmy ze sobą tak często, jak to było możliwe i częściej wysyłałyśmy sobie słodkie wiadomości. Jednak nic nie mogłam poradzić na to, że za nią tęskniłam i bardzo mi jej brakowało. Nie sądziłam, że człowiek, zwłaszcza ja, może tak się przywiązać do drugiego.
- Może cię podwioze?
- nie trzeba. Przejdę się.
- a co? Nie chcesz, by Łucja była zazdrosna?
- co? - odwróciłam się w stronę Kuby. - cały dzień zachowywałeś się normalnie i teraz ci na łeb padło?
- widziałem was. - podszedł do mnie. - u nas w biurze.
- no i? - wzruszyłam ramionami. - masz z tym problem?
- nie do końca. Po prostu nie rozumiem, dlaczego wolisz ja ode mnie.
- zgadnij. - westchnęłam ciężko. - do jutra.
Odwróciłam się z zamiarem odejścia i dostałam wiadomość na telefon. Myśląc, że to Łucja, od razu ją odczytałam i cicho przeklnęłam pod nosem. To była Kruczkowska, która kazała mi do niej przyjść.
- oho. - mruknął Kuba, wpatrzony w swoją komórkę. - to chyba coś grubego. Idziesz?
Przerwocilam oczami i nie ukrywając niezadowolonej miny, weszłam do budynku komendy.---
Pojechali wszyscy na akcje. Kilku uzbrojonych mężczyzn wtargnęło do sądu i wzięli zakładników. Ja niestety zostałam na komendzie, razem z Darkiem oraz Leną, którzy próbowali się dorwać do monitoringu sądu.
Byłam zła, bo chciałam być tam z nimi, jednak do szkolenia został mi niecały tydzień i jeszcze nie mogłam uczestniczyć w akcjach w terenie. Zwłaszcza takiej.
- udało się. - powiedziała Lena, która była cały czas w kontakcie z Kruczkowską. - dwójka jest przy wejściu głównym, a zakładników mają na drugim i trzecim piętrze.
- ilu ich jest?
- zakładników czy napastników?
- jednych i drugich.
- jedenastu zakładników. Napastników... Ośmiu.
- dobrze, że większość pracowników poszła już do domów. - naczelnik ciężko westchnęła. - informujcie mnie, jakby coś się wydarzyło.
Pokręciłam tylko głową, wyciągając z kieszeni komórkę, jak poinformowała mnie o nadejściu wiadomości. odczytałam ją, nie kryjąc zaskoczenia.
- co się stało?
- nie, nic. - westchnelam i wyszłam na korytarz. Odzwoniłam od razu do Łucji, nie chcąc marnować czasu na głupie pisanie. - no, hej. Już wróciłaś?
- tak przed chwilą.
- oho... Wilk jest bardzo zły. Co się stało?
- a szkoda gadać. - warknęła mi do słuchawki i po drugiej stronie coś stuknęło. - jeszcze ta piekielna walizka nie chce stać.
- spokojnie... Wiesz, ja dzisiaj wrócę później. Jest jakiś atak na sąd i Kruczkowska kazała mi zostać na komendzie z Lena i Darkiem.
- w porządku. Ja się wykąpie i położę, bo mi zaraz głowa pęknie. Uważaj na siebie, dobrze?
- Spokojnie, siedzę tylko na komendzie.
- to dobrze. To nie przeszkadzam, pracuj tam ładnie.
- a opowiesz mi później, co się stało?
- hmm... Powiem. Trzymaj się tam.
- do później.
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam szeroko. Ucieszyłam się, że Łucja wróciła wcześniej z planowanego wyjazdu, ale z drugiej jednak strony zmartwił mnie jej humor, a właściwie jego brak. Coś musiało się stać i to coś poważnego, skoro nie chciała mi powiedzieć przez telefon.
- uważaj, z lewej! - usłyszałam głos Leny. Wróciłam do nich, przypominając sobie, nad czym właśnie pracujemy.
- co się stało? - spytałam, patrząc na zszokowaną Lenę.
- strzeliła...
- co?
Zbliżyłam się do jej biurka. Spojrzałam się na ekran na którym był widok z kamer z budynku sądu. Na jednym poglądzie stała Kruczkowska nad ciałem postrzelonego chłopaka.
- weszli. On zaszedł ja z lewej, a ta... Ale nie wiem, kim był ten chłopak. Nie widziałam. Nie wiem.
Spojrzałam na nią i jeszcze raz na monitor. Więc chyba moja praca się na dzisiaj zakończyła.---
- nie wiem, rozmawiałam z tobą. - podałam Łucji szklankę z wodą i usiadłam na krześle balkonowym, naprzeciw niej. - ale nie wiemy czy ten chłopak był z napastnikami czy nie.
- a komuś się jeszcze coś stało?
- nie. Udało im się wejść po cichu i złapać ich z zaskoczenia. Zakładnikom też nic nie jest.
- Kruczkowska jest doświadczona, więc na pewno miała powód, by strzelić, spokojnie. A nie wszystko widać też na kamerach.
- a teraz mi powiedz, dlaczego tak wcześniej wróciłaś.
- a, daj spokój. Mam wrażenie, że pracuje z debilami. - westchnęła, kręcąc głową i spojrzała się na dzwoniący telefon. - o... Komendant główny na linii.
- odbierz, pewnie coś ważnego, skoro znowu dzwoni osobiście.
- haaaalo? - odebrała, przewracając wymownie oczami. - tak, wróciłam... Teraz?... Aha... Będę, jak najszybciej.
- co się stało?
- nie wiem, ale muszę przyjechać.
- coś przeskrobałaś?
- wątpię. Ja i tak mu już nie podlegam, odkąd pracuje w Interpolu, ale powiedział, że to ważne.
- to jedź, ja przygotuje coś smacznego.
- nie chcesz jechać ze mną? Możemy potem coś zjeść na mieście.
- ooo nie, nie. Znalazłam fajny przepis i czekałam z tym na twój powrót, więc muszę to dzisiaj zrobić.
- dziwnie się czuję, będąc twoim królikiem doświadczalnym. - uśmiechnęła się, zanim mnie pocałowała. - przebiorę się i znikam. Będę najszybciej, jak się tylko da!
Zawołała, wchodząc do mieszkania. Przeciągnęłam się i westchnęłam. Miałam tylko nadzieję, że Łucja nie wpadła w żadne kłopoty.---
Nie mogłam się doczekać dzisiejszego dnia. Po tym, co mi wczoraj powiedziała Łucja, na co się zgodziła i co jej zaproponowali, to po prostu chciałam się śmiać przez cały czas.
- ciekawe, gdzie jest Kruczkowska. - powiedział Kuba, gdy razem z Mają, Olgierdem i Krystianem siedzieliśmy u nas, nie mając nic lepszego do roboty. - od trzech godzin powinna tu być i nie dała nawet znać, że się spóźni.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam sączyć swoją kawę, by ukryć ten uśmiech. wiedziałam, co się świeci, ale obiecałam Łucji, że nic nie powiem. To milczałam.
- ej, słuchajcie. - przyszedł Stefan. - jesteście proszeni do gabinetu Kruczkowskiej.
- przyszła już?
- no... Sami lepiej zobaczcie.---
- dzień dobry. - weszłam do gabinetu, jako pierwsza. Spojrzałam się na komendanta, którego poznałam już wcześniej, gdy dawał nam sprawę porwanego sędziego i uśmiechnęłam się do siedzącej na parapecie Łucji.
Odwzajemniła uśmiech i wzrok skierowała na resztę, która powoli wchodziła do środka.
- wszyscy? - spojrzał na zegarek i westchnął.
- co się dzieje? Czemu naszej naczelnik tu nie ma?
- Przeciw waszej pani naczelnik toczy się postępowanie, przez sytuację, która wczoraj miała miejsce w sądzie.
- ale... Ona strzeliła w swojej obronie.
- być może. Jednak niestety mamy podejrzenie, że rozkaz wejścia do budynku, jak i inne rzeczy z tym związane, były niezgodne z procedurami.
- co?! Czy pan zwariował?!
- proszę się uspokoić panie aspirancie Mazur, bo...
- Górski. - straciła mu się w zdanie Łucja. - Mazur, to ten drugi.
- przepraszam, ale nie możemy przecież funkcjonować bez naczelnika.
- i nie będziecie. Do czasu, dopóki się to nie wyjaśni, pani Wilk zgodziła się ją zastąpić.
- ona?! Ale... Co?!
- proszę się uspokoić. - odwrócił się w stronę Łucji. - poradzisz sobie?
- yhm.
Zanim wyszedł, jeszcze raz uważnie przypatrzył się moim kolegom. Ja również. Nie byli zadowoleni z tej sytuacji, ale ja tak. Nie mogłam się doczekać na naszą współpracę. I może dzięki niej wróci mi chęć do pracy tutaj.
CZYTASZ
N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZE
FanficNatalia przejmuje się nadchodzącym ślubem z Łukaszem, jak i nadal przeżywa pocałunek z Kubą, który w dodatku zaczyna spotykać się z Magdą. Czy policjantka poradzi sobie w życiu prywatnym i to się nie odbije na jej życiu zawodowym?