Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na wieżę Eiffla. Siedziałam wygodnie na ławce, czekając na Łucję.
Obeszłam już okolicę, będąc pod ogromnym wrażeniem tego miasta. Weszłam nawet do kilku sklepów z ubraniami, ale zaraz wyszłam, widząc te ceny. Zachichotalam cicho sama do siebie, jak mi zaburczało w brzuchu, tylko było tu tyle knajpek i restauracji, że nie mogłam się zdecydować na co mam chęć, więc postanowiłam po prostu zaczekać na Łucję. I tak zapewne wybierzemy kierunek do McDonald'a. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wybrałam numer do Łucji.
- no, halo?
- hej, gdzie jesteś?
- tu.
- czyli gdzie? - rozejrzałam się dookoła.
- no, tu. - usiadła obok mnie na ławce i się uśmiechnęła. - przepraszam za spóźnienie.
- w porządku. - uśmiechnięta schowałam komórkę do kieszeni. - już po pracy?
- erm... Tak. - wyłączyła komórkę i westchnęła. - chociaż się czasami zastanawiam czy tego nie rzucić w cholerę.
- to wróć do nas. Fajnie by było mieć cię za naczelnika.
- bardzo śmieszne. - zaśmiała się wesoło. - popracujesz chwilę z Kruczkowską i od razu zmienisz zdanie.
- oj. Naczelnik chyba też musi stawiać na procedury.
- ja i Monika, to dwa różne charaktery. Twoi koledzy na pewno lepiej ci powiedzą, jakim szefem byłam. Zresztą... Zły miejsce, zły czas na takie rozmowy. Idziemy jeść? Tak brzuchu burczy, że aż w biurze słyszałam.
- ty zawsze zaraz ze wszystkiego żartujesz. - wstałam z ławki, nie spuszczając z niej wzroku. - ale ciężko pracujesz i martwię się o ciebie.
Łucja przechyliła głowę na bok, uśmiechając się do mnie przez cały czas.
- to co? Co byś zjadła?
- jesteś okrutna. I nie wiem. Nie mogę się zdecydować.
- to chodź. Stawiam ślimaki. - wstała z ławki i odeszła kawałek. Odwróciła się po chwili i się do mnie uśmiechnęła. - żartowałam.---
- o rany... - podeszłam do barierki i spojrzałam na Łucję. - Jakie ty masz jeszcze znajomości?
- zdziwiłabyś się. - uśmiechnęłam się do niej.
- nie każdy może się pochwalić, że może wejść na punkt widokowy wieży Eiffla po zamknięciu.
- chyba, że jej właściciel.
- a kto nim jest? - zerknęłam zaciekawiona na Łucję. - Trump?
- co? - zaśmiała się cicho, powoli stając po mojej prawej stronie. - nie jestem pewna, ale chyba nie on.
- wiadomo? - wzruszyłam ramionami i spojrzałam się na oświetlony Paryż pode mną. - jak tu jest pięknie.
- owszem.
- ty... Nigdy tu nie weszłaś?
- nie miałam okazji.
- a Olgierda byś tu ze sobą zabrała?
- co tak nagle się tym zainteresowałaś?
- chyba mam wyrzuty sumienia, że się rozstaliście.
- ale ja nie mam. I ty tym bardziej nie powinnaś mieć. - spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. - I tak szczerze ci powiem, że jeśli miałabym ci znowu pomagać, z tymi samymi konsekwencjami, to znowu bym się nad tym nie zastanawiała. Więc, po raz kolejny ci mówię, że nie nie musisz.
- a jest to do naprawienia?
- Natalia, bo cię zrzucę zaraz stąd.
- przepraszam. - oparłam się dłońmi o barierkę i na nią jeszcze raz zerknęłam. - Ty dla mnie jesteś za dobra.
- jestem. Ale cóż poradzić, no. Taki mój biedny los. - spojrzała na mnie. - coś cię gryzie?
- trochę się denerwuje. Bo, jeśli lekarz pozwoli mi na pracę za biurkiem, to jednak się boje.
- czego?
- że sobie nie poradzę.
- poradzisz sobie. To nie jest skomplikowane i na pewno Kuba ci we wszystkim pomoże.
- właśnie... Kuba. - rozejrzałam się dookoła, zanim na nią spojrzałam. - chyba niepotrzebnie wtedy spanikowałam.
- każdy by spanikował, jakby gość, którego nie pamiętasz, wyznawałby ci miłość.
- a jeśli sobie nie przypomnę niczego? Jeśli nadal będę żyła opowieściami o mnie, a nie samymi wspomnieniami?
Nie odpowiedziała od razu. Patrzyła przed siebie, gryząc swoją dolną wargę.
- to z jednej strony nie jest nic złego. możesz wtedy zacząć wszystko od nowa, nie wracając do tego, co było złe i toksyczne.
- ty byś tak zrobiła?
- Jakbym miała taką okazję, to czemu by nie.
- a jakbyś była mną?
- nie wiem. - spojrzała mi prosto w oczy. - ty sama musisz o sobie decydować. Ale nie ważne, co postanowisz, to ja będę cię wspierać. We wszystkim.
- nawet, jeśli bym zmieniła nazwisko i się przeprowadziła do Sochaczewa?
- dopóki, byś mi się kazała odpie*dolić. Taka odpowiedź cię zadowala?
- tak. - stanęłam bliżej niej i westchnęłam. - chociaż... Pewne rzeczy wolałabym pamiętać.
- nie wątpię.
Spojrzałam na nią na chwilę i przeszłam na drugą stronę, by chwilę popodziwiać drugą część miasta. Czułam jednak jej wzrok na sobie, co przez chwilę mnie peszyło. Odwróciłam się w jej stronę i zagryzłam dolną wargę.
- a co, jeśli my wtedy po alkoholu... - wzruszyła powoli ramionami. - bo ciągle o tym myślę.
- ale ja ci powiedziałam, że być może nic nie było.
- a ten pocałunek z Kubą? Byłam wtedy trzeźwa.
- z tego, co mi mówiłaś, to raczej tak.
- aha. - westchnęłam cicho i ponownie odwróciłam się do Łucji plecami. - i tak nadal nie rozumiem...
Powiedziałam cicho sama do siebie, jeszcze przez chwilę tak stojąc. Odwróciłam się później w stronę swojej towarzyszki. Łucja stała oparta biodrem o barierkę, wpatrując się zamyślonym wzrokiem w dal.
Podeszłam do niej powoli, a zobaczyła mnie dopiero wtedy, gdy oparłam dłonie na jej policzkach.
- muszę...
Szepnęłam, zanim złączyłam nasze wargi w czułym pocałunku. Myślałam, że mnie odepchnie i zrobi mi awanturę, jednak tak się nie stało. Poczułam, jak mnie obejmuje w pasie i powoli odwzajemnia mój pocałunek. Po jakimś czasie go przerwała. Językiem przesunęła po swojej dolnej wardze i zabrała dłonie z moich bioder.
- no... - wskazała palcem gdzieś na prawo. - zobacz.
- co tam jest?
- nie wiem. Ale ładnie świeci.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- robi się chłodno. Możemy wracać do hotelu?
- pewnie. - uśmiechnęła się, unikając mojego spojrzenia.---
Będąc na dole, jeszcze raz spróbowałam nawiązać z Łucją kontakt wzrokowy. Bez skutecznie. Mimo, że szła obok mnie tak spokojnie, jak zawsze, miałam wrażenie, że jest na mnie zła. Chociaż na szczęście o nic nie pytała, bo sama w sumie nie wiedziałam, jak mam wytłumaczyć swoje zachowanie.
Popatrzyłam na nią, biorąc głęboki oddech.
- przepraszam.
- wiesz co? Ja ci chyba cenzurę na te przepraszanie wprowadzę. - uśmiechnęła się szeroko w moim kierunku i objęła mnie ramieniem. - nadal ci zimno?
- nie, nie jest tak źle. Tu jest cieplej. - zerknęłam na nią uśmiechnięta. - dziękuję.
A może nie była zła? Tak trudno było mi ją rozczytać czasami, że sama zaczynałam mieć sprzeczne odczucia, co do jej nastrojów.
Ale w tym momencie chyba nie było tak źle, jak mi się wydawało tam na górze. I mimo wszystko ten wyjazd bardzo mi się podobał.
CZYTASZ
N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZE
FanfictionNatalia przejmuje się nadchodzącym ślubem z Łukaszem, jak i nadal przeżywa pocałunek z Kubą, który w dodatku zaczyna spotykać się z Magdą. Czy policjantka poradzi sobie w życiu prywatnym i to się nie odbije na jej życiu zawodowym?