21. Wózek inwalidzki.

339 25 3
                                    

Minęło kilka tygodni od tamtych wydarzeń.
Mój romans, a w zasadzie już związek z Łucją nadal był plotka numer jeden na komendzie, ale niezbyt mnie to interesowało.
Kuba przestał się na mnie gniewać i zachowuje się normalnie, chociaż Rafalski zajął jego miejsce, bo egzaminy poszły mi dobrze i po długiej rozmowie z Łucją, wróciłam do pracy w terenie. Na miesiąc. By upewnić się czy dobrze robię. Problem był tylko w tym, że Kruczkowska nie wróciła do pracy. Ja nie narzekałam, w porównaniu do innych, ale miałam wrażenie, że szefostwo Łucji, jakoś niespecjalnie śpieszyli się z tym śledztwem. Łucja miała jeszcze obowiązki w Interpolu. Martwiłam się, bo brała na siebie za dużo i coraz bardziej była wykończona. Do tego stopnia, że pozwala sobie na obrazy ze strony Krystiana i nic sobie z tego nie robiła.
Tego dnia nie przyszła do pracy, bo wróciła do domu około czwartej nad ranem i jak usiadła na kanapie w kompletnym ubraniu, tak zasnęła. Nie chciałam jej budzić. A co gorsza, nasz wydział odwiedził Komendant główny.
- nie macie dzisiaj naczelnika?
- no nie sprawia się cos ta pani naczelnik. - powiedział Olgierd, który chyba nadal miał do niej jakieś pretensje.
- Łucja ma jeszcze obowiązki w Interpolu. - odezwałam się szybko, zanim znowu zaczną ja obrażać. - dzisiaj wróciła nad ranem i po prostu zasnęła.
- aha... - mężczyzna wyraźnie się zmartwił. - a pani jest...
- jej partnerką.
- świetnie. To prosze jej przekazać, by się u mnie wstawiła, jak odpocznie. Miłego dnia, państwu życzę.
- dobre. - zaśmiał się głośno Krystian. - i w taki sposób pozbyliśmy się Wilczycy!
Wzięłam swoją komórkę i wyszłam z pokoju chłopaków, trzaskając drzwiami. Bardzo mnie denerwowało, że oni tak ja traktują i z każdym dniem ja tego nie mogłam tolerować.
Zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach, zaspanym głosem.
- obudziłam?
- nie, właśnie wyszłam spod prysznica. Zaspałam chyba, co? Wydział jeszcze stoi?
- stoi, ale chyba ja ich rozwalę. Twój znajomy tu był.
- he?
- z głównej.
- he?
- no tak. Ty masz tam dużo znajomych. Ale wpadł tu komendant główny i się o ciebie pytał. Prosił, byś do niego wpadła, jak się wyśpisz.
- mówił po co?
- nie. Ale Krystian się cieszy, że ciebie tu zaraz nie będzie.
- to ja wypije kawę i tam pojadę. Zjemy później razem obiad?
- pewnie. Daj mi znać, co i jak. Trzymaj się.
- eee... Mamy mleko?
- no. W lodówce?
- co?
- na drzwiach. Po prawej stronie. - nadal milczała. - niebieski kolor. Z białym napisem.
- o, widzę. Dzięki.
- poradzisz sobie? Skoro nawet prysznic cię nie rozbudził?
- dam radę. Najwyżej wezmę taksówkę. Nie martw się.
- będę.
- wiem. do potem?
- do potem.
Rozłączyłam się. I tak się martwiłam.

---

- to powiesZ mi w końcu, co on chciał? - po soczystym obiedzie na mieście, poszłyśmy jeszcze się przejść do parku, korzystając z dobrej pogody. - hm...?
- wiesz... - usiadła na ławce i usiadłam obok niej - on chce, żebym zostawiła Interpol i wróciła na komendę.
- dał ci pracę?
- stałą. Mam zostać pełnoprawną naczelnik wydziału. Kruczkowska jest oczyszczona, ale oni chcą mnie na tym stanowisku.
- to świetnie!
- niezbyt. Bo ciebie może za miesiąc już nie byc, a syf zostanie. Wiesz, że mnie nie lubią. I zaczyna mnie to męczyć.
- ale to nie zmienia faktu, że jesteś naprawdę dobrym szefem.
- bo nie pamiętasz, jaka była Kruczkowska. - spojrzała szybko na mnie. - przepraszam, nie chciałam.
- ja się nie gniewam. Masz rację. Nie pamiętam, ale to mnie nie interesuje. Dobrze nami rządzisz. A co powiedziałaś?
- że się nad tym zastanowię.
- ale widzę, że chcesz. - oparłam brodę na jej ramieniu. - i wiem, że potrafisz ustawić ich do pionu. Ale teraz nie, bo jesteś zmęczona. Sama widzisz, że nie jesteś sobą.
- od kiedy jesteś taka mądra?
- odkąd ty nie domagasz. - szybko musnęłam wargami jej policzek. - wracamy do domu?
- wracamy.
Wstałyśmy z ławki i odeszłyśmy kawałek, gdy usłyszałam głos, którego dawno nie słyszałam i za którym na pewno nie tęskniłam.
- Natalia, zaczekaj proszę!
- czego ty chce... - odwróciłam się w stronę Łukasza. - kur*a.
- a tobie co się stało?
- miałem wypadek. - powiedział, podjeżdżając do nas na wózku inwalidzkim. - Natalia, możesz coś dla mnie zrobić?
- ja? Dla ciebie? Niby co?
- pomóż mi.
- ty chyba sobie kpisz? - spojrzałam się na Łucję. - on żartuje? Czy mi się wydaje?
- nie wiem.
- z jakiej racji ja mam ci pomóc?
- mam tylko ciebie. A ja sobie nie radzę sam z tym wózkiem.
- ja też miałam tylko ciebie. A to spieprzyłeś, więc na mnie teraz nie licz. Chodź, Łucja.
Odwróciłam się na pięcie i zaczelam odchodzić. Zła, że postawił mnie tak głupio pod ścianą.

---

Łucja już dawno spala, ale ja nie mogłam. Leżałam obok niej, wpatrując się w sufit. Myślałam o Łukaszu i o tym, co mu się stało.
- czemu nie śpisz? - usłyszałam jej cichy i zaspany głos i objęła mnie w pasie. - chodzi o Łukasza?
- tak. - westchnęłam ciężko. - on naprawdę nie ma nikogo.
- i masz wyrzuty sumienia?
- tak.
- a po co?
- nie wiem właśnie. Bo ja wiem, że on mnie skrzywdził. Ale ja straciłam pamiec. A on jeździ na wózku.
Łucja usiadła przy mnie, włosy zgarniając do tyłu. Usiadłam też, przyglądając się jej twarzy. Na szczęście w sypialni nie było tak ciemno, bo z okien padało światło z pobliskiej latarni. Łucja powoli zgarnęła mi włosy z twarzy.
- ja ci nie mogę powiedzieć, co masz zrobić. Ale według mnie on nie zasługuje na twoją atencję. Ale mogę załatwić mu jakąś opiekę czy coś. Ale nie powinnaś się ponownie angażować w ta znajomość. Nie ważne, co z nim się dzieje.
- masz rację. - westchnęłam. - ale czy on na opiekunkę zasługuje? I to jeszcze z twojej kieszeni?
- bo jeśli wtedy nie będziesz zadręczać, to tak.
- a czemu tak się poświęcasz?
- bo mi na tobie zależy.
Usłyszałam jej cichy, niepewny szept z jej strony. Uśmiechnęłam się szeroko, bo usłyszałam to od niej pierwszy raz.
- i mi na tobie też. Dlatego nie chce, byś brała na sobie i Interpol i nasz wydział. - oparłam dlon na jej policzku. - nie chce, byś się wykończyła.
- myślisz, że powinnam rzucić Interpol w cholerę?
- myślę, że tak. I mówię to nie tylko dlatego, że gdy wyjeżdżałaś, to mi było źle bez ciebie. - Usiadłam perfidnie na jej udach, rękoma obejmując ją za szyję. - ale też dobrze, że ci poszli na rękę i teraz ciebie nigdzie nie wysyłają.
- to jest plus. - poczułam jej delikatne dłonie na moich udach. Uśmiechnęłam się pod nosem mimowolnie. - tu masz rację. Ale chyba musisz mnie przekonać.
- a nie jesteś zmęczona?
Nie czekając już na jej odpowiedź wpilam się w jej usta, kładąc się z nią na łóżku. W tym momencie nie liczyło się nic, prócz niej.

N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz