Łucja zapewniła mnie, że mnie nie zostawi i nie pozwoli mi odejść. Zabrała mnie do domu, zmieniła mi termin mojego szkolenia oraz egzaminów i pozwoliła mi zostać w domu przez kilka dni.
Poczułam się lepiej, znacznie lepiej, ale do lekarza jeszcze nie poszłam. Bałam się. Ale skoro było mi lepiej, to chyba nie musiałam, prawda?
Dzisiaj w końcu poszłam do pracy. Łucja odstawiła mnie na komendę i sama pojechała na główną, bo musiała coś załatwić.
- chora byłaś?
- tak. Przeziębiłam się.
- w lato?
- a co? To w lato nie można? - westchnęłam podirytowana i z gracją odwróciłam się do niego plecami. - to się przeziębiać można tylko wtedy, gdy temperatura za oknem spada poniżej dziesięciu stopni?
- nie denerwuj się, przepraszam.---
Wróciłam do mieszkania. Łucja musiała jeszcze chwilę zostać, a ja miałam dość wiecznego naruszenia Kuby, że go nie poinformowałam o ,,chorobie'', więc juz na nią nie czekałam, ale wróciłam do domu. Chcąc przygotować kolację, zorientowałam się, że nie ma śmietany. Zadzwoniłam do Łucji, nie mając nawet ochoty na pisanie.
- hej.
- śmietana alert.
- co?
- śmietany nie ma, a potrzebuje do lasagne. Kupisz? Nie chce mi się wychodzić z mieszkania.
- to będzie długie dziewięć miesięcy. Tylko kawę?
- śmietanę, tak mnie słuchasz?
- też za tobą szaleje. Ale będę za godzinę, może być?
- jak najbardziej. I wiesz co?
- jak chcesz mi powiedzieć, że za mną szalejesz, to chociaż to wiem, to możesz mi mówić.
- to też, ale... Chciałabym iść w końcu do lekarza.
- czas najwyższy. A kiedy? Na dniach? Czy za jakieś osiem miesięcy?
- nie żartuj sobie. Nie wiem, jak... Jak nabiore więcej odwagi. Ale idę. Na pewno idę.
- iść z tobą?
- na razie nigdzie nie idę. Chyba, że do łazienki. I Łucja?
- tak?
- nie zostawisz mnie?
- ze względu na twoją ciążę?
- tak.
- a ile jeszcze mam ci mówić, że nie? Hm... Czekaj, kupię śmietanę i ci to udowodnię.
- jak?
- to poczekaj, jak wrócę. To tylko śmietanę kupić?
- eee... A olać ta śmietanę. Wracaj do domu.---
Wczorajszy wieczór utwierdził mnie w przekonaniu, że Łucji jednak na mnie zależy. I nie ważne czy to będzie jedno dziecko czy czworaczki, ona pryz mnie będzie.
I zdecydowałam się, że pójdę do tego ginekologa, ale sama. Nie chciałam być az tak zależna od Łucji. Trochę jednak się denerwowałam, bo przy niej jednak czułam się spokojniejsza. Ale jak powiedziałam sama, to pojadę tam sama.
- w końcu spokój. Błagam cię, wróć do mnie, bo z Rafalskim długo jeszcze nie wytrzymam.
- mówi się trudno. - właśnie zastanawiałam się nad tym, jak nasze życie będzie wyglądało za jakieś kilka miesiecy, jak musiał mi przeszkodzić. - to się poskarz Łucji. To może ci przydzieli kogoś nowego.
- przydzielać kogoś innego, to mi może naczelnik, a nie jakaś baba z... - zamilkł, jak zobaczył moja minę. Usiadł za biurkiem. - nie podoba mi się, że ona tu znowu jest i miesza.
- co niby miesza? Zastępuje tylko zawieszona Kruczkowska, a to wy się jej czepiacie, więc chociaż bądź tak łaskawy nie mówić źle o niej w mojej obecności.
- przepraszam, już się tak nie denerwuj. W twoim stanie jest to wykluczone.
- co?
- podsłuchałem, jak wczoraj Łucja z tobą przez telefon rozmawiała. - podszedł do mojego biurka, na którym usiadl.- to dziecko Łukasza, prawda? Bo Łucja raczej nie jest w stanie tego zrobić.
- to nie twoja sprawa.
- wiem, ale chciałbym ci pomóc. - złapał mnie za dłoń, która mu zabrałam. - zajmę się wami i to znacznie lepiej, niż ona.
- ty się lecz. - wstałam z krzesła z zamiarem wyjścia. Lecz ten mnie złapał za ramiona i pocałował. Tak mnie to przestraszyło, że natychmiast uderzyłam go w twarz, paznokciami raniąc jego policzek. - nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj!!
Wybiegłam z naszego pokoju i od razu wbiegłam do gabinetu Łucji. Usiadłam na podłodze, zaczynając od razu płakać.
- co się stało?! - poczułam po chwili jak mnie obejmuje.
- pocałował mnie. - spojrzałam na nią przerażona. - i nie pytał mnie o zgodę. Bo powiedział, że się nami zajmie i to lepiej od ciebie. I kazałam mu się leczyć, ale on był taki nachalnyyyyy!!
Zawyłam, wtulajac się w nią mocno. Objęła mnie do siebie, całując mnie w czoło.
- nie płacz, bo...
- nie chciałam cię zdradzić. I to jeszcze z nim.
- nie odbieram to jako zdradę. - starła łzy z moich policzków. - a nim się odpowiednio zajmę?
- ale go nie zwolnisz?
- nie... - uśmiechnęła się szeroko, całując mnie po chwili w czoło - tego nie.---
Wyszłam z gabinetu pani doktor i usiadłam na krześle, biorąc kilka głębokich oddechów. To był najdziwniszy dzień w moim życiu, ale ta druga część znacznie szczęśliwsza.
Łucja, jak zobaczyła ślad na policzku Kuby, że śmiechem stwierdziła, że są mu spokój, ale później mu kazała trzymać się się mu ode mnie z daleka.
- ale mi na niej zależy.
- mi bardziej. - odpowiedziała mu takim tonem, że on zrobił się malutki, a mnie to ucieszyło. Lubiłam, jak była taka stanowcza. - więc masz problem.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie jego głupiej miny i spojrzałam na receptę, którą miałam w dłoni. Trzeba było powiedzieć o tym Łucji.---
W aptece kolejka była taka duża, że ja zignorowałam i poszłam na komendę. Mogłam wrócić do domu i tam jej o tym powiedzieć lub zadzwonić albo napisać, ale nie. Wolałam to zrobić osobiście. Teraz. Jak najszybciej.
Weszłam na komendę, najwolniej, jak tylko byłam w stanie i stanęłam na korytarzu, opierając się o ścianę. Nie byłam w stanie dalej iść, tak mi się trzęsły nogi.
Serce zaczęło mi bić mocniej, jak ja zobaczyłam wychodzącą że swojego biura, w towarzystwie Olgierda i Krystiana. - Łucja!
Zawołałam i podbiegłam do niej, rzucając się jej na szyję.
- już? Wszystko dobrze?
- nie jestem w ciąży! - zaśmiałam się radośnie. - po prostu to jakieś nieporozumienie. Dostałam jakieś leki na podwyższenie żelaza i coś tam jeszcze.
- serio? - uśmiechnęła się szeroko. Jej też zapewne ulżyło, bo to znaczyło, że jednak do niczego między mną i Łukaszem do niczego nie doszło. A nawet jeśli, to wolałam o tym nie myśleć. To był zamknięty rozdział w moim życiu i nie chciałam do tego wracać. - a przebadali cię dokładnie? Te ostatnie mdłości...
- to generalnie był przez stres przed tymi cholernymi egzaminami. Odkąd mi je przełożyłaś, to mi lepiej.
- Łucja, a co z zgodą na...
- cicho, nie teraz. - warknęła do swojego eks i się do mnie uśmiechnęła. - to co? Trzeba to jakoś uczcić, co?
- i to jeszcze jak.
Oparłam dłonie na policzkach i ja pocałowałam, ignorując dziwne dźwięki dochodzące że strony chłopaków. Byłam szczęśliwa i nic mnie więcej już nie interesowało.
CZYTASZ
N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZE
FanficNatalia przejmuje się nadchodzącym ślubem z Łukaszem, jak i nadal przeżywa pocałunek z Kubą, który w dodatku zaczyna spotykać się z Magdą. Czy policjantka poradzi sobie w życiu prywatnym i to się nie odbije na jej życiu zawodowym?