Gdy nasze spojrzenia się spotkały, szybko pokręciłam głową na boki, zaczynając machać rękoma w powietrzu.
- Natalia? Ja ją przed południem do miasta odwoziłam. Do centrum właściwie. - Łucja zaczęła mówić, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Powiedziała mi, że odeszła od Łukasza i że czuje się coraz lepiej.
- Co? Poważnie?
- No, więc nie wiem, co ten Łukasz sobie myśli, ale powinien się z tym rozstaniem pogodzić.
- A, to nie wiedziałem... Gdzie jesteś?
- Co?
- No, jestem u ciebie pod domem i pomyślałem...
- Nie ma mnie przez kilka dni. Musiałam wyjechać.
- Nie za dużo pracujesz?
- Nie więcej, niż powinnam. Muszę kończyć, odezwę się. Pa. - Rozłączyła się i chyba wyłączyła telefon, rzucając go po chwili na łóżko. - Zaginięcie.
- Myślisz, że on uwierzył?
- Oby. - Oparła dłonie na biodrach i wzruszyła ramionami. - Chcesz wracać?
- nie, ale chyba musimy, co?
- hm... - patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę. W końcu się do mnie szeroko uśmiechnęła. - Więc co mi chciałaś pokazać na tym balkonie?---
- jesteś pewna, że nie będziesz mieć problemów?
- co? A co on może mi zrobić? - Łucja położyła się na kocu, ręce kładąc sobie pod głowę. - zerwie ze mną, błagam cię.
- to nie jesteście razem?
- nie nazwałabym tego tak. To nie jest coś wielkiego, za czym bym płakała.
- nie chce ci przyprawiać kłopotów.
- i nie sprawiasz. - spojrzała na mnie, ściągając z nosa okulary przeciwsłoneczne. - i nie myśl tak nawet.
- Czemu Łukasz zgłosił moje zaginięcie? I to trzy dni później?
- wiesz... Niektórzy mają dziwne przekonanie, że zaginięcia należy zgłaszać dobę po zaginięciu. Naooglądali się programów policyjnych za dychę i mają złe przekonania na pewne tematy, więc z tym zaczekał. Pewnie też myślał, że sama wrócisz.
- nawet, jeśli zabrałam swoje rzeczy?
- mówiłam, że to idiota?
- mówiłaś. Kilka razy, jak do ciebie wtedy jechałyśmy. - uśmiechnęłam się szeroko. - w bardziej niecenzuralnych słowach też.
- zła wtedy byłam. - założyła ponownie okulary i spojrzała się na wodę, szeroko się uśmiechając. - i niech już tak zostanie.
- a włączysz telefon?
- nie. Mam urlop.
- a skoro masz ten urlop, to dasz się wyciągnąć na zapiekankę?---
Miałyśmy wyjechać po południu następnego dnia.
Wieczorem, nie chcąc marnować takiej pięknej pogody i poszłyśmy nad jezioro, po prostu pochodzić i nacieszyć się jeszcze spokojnymi godzinami. Łucja mi nie chciała tego powiedzieć, ale bała się powrotu do Warszawy i reakcji 'naszych bliskich', że ja tak naprawdę nie zaginęłam, jak to wmawiał wszystkim Łukasz.
- Łucja?
- hmm...? - usiadłyśmy na pomoście i ściągnęłyśmy buty, nogi zamaczając w wodzie.
- czemu taka fajna kobieta, nie ma jeszcze męża i dzieci?
- fajna kobieta? - uśmiechnęła się do mnie. - podrywasz mnie?
- nie. - zaśmiałam się nerwowo. - przepraszam, nie musisz odpowiadać.
- Ja też jestem z domu dziecka, jak ty. - powiedziała po chwili ciszy. Nie patrzyła na mnie, tylko na wodę przed nami. - całe życie byłam sama i tak już się do tego przyzwyczaiłam. Po maturze poszłam na studia, potem wkroczyłam do policji, gdzie mną się zainteresowała góra i od tego momentu liczyła się dla mnie kariera. I tak jest do dzisiaj.
- oh... Nie wiedziałam... Czy zapomniałam?
- nikt tego nie wie, nawet Olgierd. Moje akta zostały utajnione i takie już zostaną. Tak mi było obiecane. Zobaczymy, jak pójdzie. Dyrektorem mojego domu dziecka, został Marek. Syn poprzedniego, fajny facet. I dlatego, gdy wpadł w kłopoty finansowe, groziło mu też usunięcie placówki, więc po prostu mu pomogłam, wykorzystując swoje znajomości. I ty z Kubą mnie na tym nakryliście, ale obiecaliście mi, że zachowacie to w tajemnicy. Chociaż jestem pewna, że chcieliście to w jakiś sposób wykorzystać przeciwko mnie.
Skończyła wypowiedź mając delikatny uśmiech na twarzy.
- ale... Dlaczego chciałaś to utrzymać w sekrecie?
- nie wiem. Uznałam, że tak będzie najlepiej.
- A czemu odeszłaś od nas do Interpolu? To chodziło o... O... O... O tego starego szefa?
- Pod koniec mojej kadencji, znacznie lepiej się dogadywaliśmy i jakoś było tak inaczej, ale nadal czułam, że mnie tam nie chcecie. Z Krystianem na czele. Więc po rozmowie ze swoimi zwierzchnikami, z ciężkim sercem, ale pozwolili mi odejść.
- Nie chciałaś, co? - oparłam głowę o jej ramię. - a masz szansę wrócić?
- tak. - oparła policzek na moich włosach. - ale jakbym to zrobiła, to bym została bez ludzi. Wy Monikę lubicie i mnie byście za to roznieśli.
- ja bym została z tobą. Nawet, jak przez tobą chciałam uciec na główną.
- mogłam ci tego nie mówić. - zaśmiała się cicho. - ale dziękuję. To miłe z twojej strony.
Uśmiechnęłam się do niej szeroko i odwróciłam od niej zawstydzona wzrok. Westchnęłam cicho, dłonie zaciskając na krawędzi pomostu.
- myślisz, że pamięć mi wróci?
- Tak. - odparła zdecydowanym głosem, obejmując mnie ramieniem. - Trzeba nad tym ciężko popracować, kupić odpowiedni młotek, by wszystko ci wbić do głowy, ale jakoś się uda.
- no, dziękuję bardzo. - zaśmiałam się cicho, ocierając łzę z policzka. - nie poradziłabym sobie bez ciebie.
Patrzyłyśmy sobie przez chwilę w oczy. W końcu Łucja wstała, zdejmując z siebie koszulkę.
- koniec smętów. - ściągnęła też spodenki i wskoczyła do wody. - chodź!
- co? - zaśmiałam się, rozglądając się uważnie dookoła. - a jak tu nie można pływać po dwudziestej drugiej?
- Nowak! Do wody, ale już!
- oż ty! - zerwałam się na równe nogi, jak mnie ochlapała. Ściągnęłam z siebie odzież wierzchnią i wskoczyłam do wody, zapominając, że ja nawet nie pamiętam czy umiem pływać. Umiałam, a nawet jeśli nie, to nie było to takie trudne. - wredna jesteś.
- wiem. - zaśmiała się, odpływając trochę ode mnie i ponownie mnie ochlapała. - więc... Złap mnie, jeśli potrafisz.
Zaśmiałam się, płynąc za nią. Nie wiedziałam czy to ja tak dobrze pływam czy ona słabo, że bez trudu ją potrafiłam dogonić. Nie interesowało mnie to, po prostu dobrze się bawiłam. Dopóki nie zaczęło padać. I grzmieć.
Szybko się ubrałyśmy, ale to było trudne zadanie założyć na mokre ciała i uciekłyśmy pod jakieś duże drzewo.
- dobrze się czujesz? - spytała mnie Łucja, zgarniając mi z twarzy mokre włosy.
- tak, jest dobrze. - szepnęłam, łapiąc się kurczowo jej dłoni, gdy mocniej zagrzmiało. - ale to nie jest chyba mądre chowanie się pod drzewem w trakcie burzy, co?
- raczej nie. Tak samo, jak wbijanie mi paznokci w skórę.
- co? Oh, wybacz. - puściłam jej dłoń i westchnęłam. - wracajmy już do hotelu. Mam głupie wrażenie, że boje się burz.---
Dwadzieścia cztery godziny później, byłyśmy w Warszawie. Wzięłam prysznic, jako pierwsza i czekając na Łucję, jak sama się wykąpie, przygotowałam kolację.
- oho... - weszła do salonu, zgarniając swoje mokre włosy do tyłu. - coś czuję, że mam w domu szefa kuchni, co?
- to nic wielkiego. Tylko makaron z kiełbasą i pomidorem. Resztki takie.
- hm... I tak pachnie wspaniale.
- Łucja? - usiadłam do stołu i na nią spojrzałam. - ja nadal jestem zameldowana w tamtym mieszkaniu, prawda?
- cholera... - odstawiła na blat szklankę z wodą, z której właśnie się chciała napić. - nie pomyślałam... Jutro zamelduje cię tu. Bez dyskusji. Jeśli cokolwiek przyjdzie do ciebie od twojego lekarza do niego, to wszystko się wyda. Lepiej nie ryzykować, bo...
Urwała, jak ktoś zadzwonił do drzwi. Wymieniłyśmy ze sobą zaniepokojone spojrzenia.
- Łucja? - dobiegł nas głos Olgierda spod drzwi. - otwórz, proszę.
- spławie go. - westchnęła, idąc do drzwi. Wzięła głęboki oddech, zanim je otworzyła. Ale zrobiła to tak, aby nie zobaczył naszych walizek stojących przy ścianie. - Hej.
- W końcu. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić. Wszystko dobrze?
- eermm... Tak. Dopiero co wróciłam, chciałabym się już położyć. Porozmawiamy jutro, dobrze?
- to może ci pośpiewam kołysankę na dobranoc?
- lepiej nie. Przepraszam Olgierd, ale jestem zmęczona i...
- czemu mnie okłamujesz?
- co?
- przecież widzę, że coś kręcisz.
- jestem zmęczona.
- tylko? - wszedł do środka, bez wyraźnego pozwolenia Łucji. Stanął jak wryty i spojrzał na Łucję, a później wzrok przeniósł na mnie. - o co tu chodzi?
CZYTASZ
N.Nowak: Najlepsze przychodzi niespodziewanie. - GLINARZE
FanfictionNatalia przejmuje się nadchodzącym ślubem z Łukaszem, jak i nadal przeżywa pocałunek z Kubą, który w dodatku zaczyna spotykać się z Magdą. Czy policjantka poradzi sobie w życiu prywatnym i to się nie odbije na jej życiu zawodowym?