1.

3.3K 124 162
                                    


Annie Baker szła spokojną, jak nigdy ulicą Pokątną. Najpewniej siarczysty mróz wygonił z niej całą klientelę. Był początek stycznia i wszystko dookoła pokrywał śnieg. Znad sklepowych witryn zwisały wielkie sople lodu, a z wystaw nie zdążyły poznikać jeszcze świąteczne dekoracje. Dziewczyna cieszyła się z tego, ponieważ mimo wszystko lubiła ten bożonarodzeniowy nastrój, jaki dawały. Niektórzy uważali to za zwykły kicz, ale nie Annie. Kicz, czy nie kicz, jej zawsze kojarzył się z ciepłymi rodzinnymi świętami. To był magiczny czas, a ludzie nie potrafili go docenić. Zupełnie nie potrafiła tego zrozumieć. Tyle piękna wszędzie w około, a inni myślą wtedy jedynie o jedzeniu i prezentach!

Małe drobinki śniegu spadały na jej nos przez co zmarszczyła go nieznacznie. Przez ramię miała zawieszoną swoją ukochaną dżinsową torebkę, tradycyjnie wypchaną po brzegi, a w rękach niosła mnóstwo siatek z zakupami. Ostrożnie szła po oblodzonym chodniku starając się nie potknąć. Lekko poślizgnęła się na zamarzniętej kałuży i przystanęła, próbując złapać równowagę. Gdy tylko się udało, ruszyła dalej.

Spoglądała na witryny sklepów ciekawie, jakby się za nimi stęskniła. W rzeczy samej tak było. Od wakacji nie miała okazji pochodzić sobie po ulicy Pokątnej. Zaraz po zdaniu Owutemów i zakończeniu Hogwartu wyjechała do Grecji na specjalny kurs dla czarodziejskich magomedyków. Wróciła całkiem niedawno tuż przed świętami, które spędziła z rodziną oraz przyjaciółmi. Dopiero dzisiaj miała okazje wybrać się samotnie do miasta.

Z zaciekawienie spojrzała na wielki szyld pobliskiego sklepu. Był ogromny, pstrokaty i mienił się najróżniejszymi kolorami. Sklep Magiczne Dowcipy Weasleyów zdecydowanie wyróżniał się na tle innych budynków. Za szybami wystawy zielone choinki tańczyły kankana, a bombki przygrywały im na fletach z długich cukrowych cukierków. Annie zaśmiała się pod nosem na ten widok. To dopiero oryginalna wystawa! - pomyślała.

Od razu postanowiła wejść i zobaczyć co ciekawego znajduje się w środku. W całym swoim osiemnastoletnim życiu była tutaj tylko dwa razy i nie specjalnie pamiętała co wtedy widziała.

Pchnęła drzwi ustrojone w wiązankę zielonych gałązek i weszła do środka.

"Nowy klient! Nowy klient!" rozległ się głos gdzieś nad jej głową. Dziewczyna rozejrzała się po sklepie, ale nikogo nie zauważyła. Pomieszczenie było zupełnie puste. Brak klientów szybko wytłumaczyła sobie tym przeklętym zimnem za oknem. Zdążyła jeszcze rzucić okiem na wiszące pod sufitem, jak głosił napis "wybuchowe balony, które umilą każdą sylwestrową imprezę" a przed sklepową ladą pojawił się rudy, piegowaty chłopak. Na oko mógł mieć z dwadzieścia lat, nie więcej.

To pewnie jeden z tych słynnych braci Weasley - pomyślała Annie, nieco zaintrygowana Jak każda uczennica Hogwartu słyszała o sławnych bliźniakach i znała ich imiona. Nie potrafił ich jednak rozróżnić i nie miała zielonego pojęcia, który z nich przed nią stoi.

Chłopak uśmiechnął się nonszalancko i zagadał:

- Cześć! Jestem Fred Weasley, a ty? Co cię skłoniło do zakupów w taką paskudną pogodę? Od rana nie widziałem tutaj żywej duszy! - Zaśmiał się lekko i spojrzał na nią wyczekująco.

Tymczasem ona zrobiła parę niepewnych kroków w stronę sklepowej lady i przystanęła.

-Annie Baker - przedstawiła się w końcu, nie chcąc przedłużać ciszy jaka zapadła. Fred natychmiast podał jej swoją rękę, a ona ją uścisnęła. Nim zdążyła odjąć dłoń, chłopak podniósł ją do góry i z wesołym błyskiem w oku pocałował wierzch jej ręki. Dziewczyna mimowolnie zarumieniła się i szybko cofnęła.

- Miło mi poznać. - Chłopak uśmiechał się szeroko, wyraźnie z siebie zadowolony.

-Ekhm... - odchrząkneła tylko zmieszana i zawstydzona Annie.

Niepewne Marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz