22.

781 52 62
                                    

"Tylko ty i ja
- najmniejsze państwo świata
Poza nami nic dzisiaj się nie liczy
Tylko ty i ja
- najmniejsze państwo świata
Obok biegnie czas,
lecz nas to nie dotyczy."

George leżał na tej okropnie twardej kanapie i wpatrywał się w sufit zajęty swoimi myślami. Właściwie sam nie wiedział dlaczego został. Może chciał zobaczyć jak to jest spędzać z Annie wspólny ranek? Zobaczyć ją rozczochraną, skrzywioną i złą, że się nie wyspała?

Może i tak, ale jego myśli zajmowało coś innego. Bo George Weasley właśnie doszedł do wniosku, że tak chce żyć.

Chce spędzać z tą kobietą wieczory i ranki, kłócić się o drobiazgi, a później efektywnie się godzić. Razem sprzątać, pocieszać ją i mieć w niej oparcie.

Z miłością bywa różnie i czasem mówimy kocham, nie wiedząc jeszcze co to dokładnie znaczy. Mówimy tak, bo samo wypada z naszych ust. Trochę nieświadomie, nieco niepewnie, jeszcze nie do końca przekonani o prawdziwości tych słów. Jednakże w tym momencie George, jak nigdy w życiu, był pewny, że kogoś kocha. Uczucie jakim darzył Annie było inne niż wszystkie poprzednie.

Akceptował ją w całości. Nie wadziły mu jej niedoskonałości, humorki, ani nawet jak wkurzająco poważna potrafiła czasem być. Kochał w niej absolutnie wszystko i miał nieodparte przeczucie, że ona czuje do niego to samo.

Ich miłość nie wymagała ciągłego zapewniania o wzajemnym uczuciu. Potrafili najdrobniejsze i najbardziej ludzkie odruchy zmienić w sposób na okazywanie sobie nawzajem sympatii. Wystarczyła szczypta czułości i już najzwyklejsza rzecz na świecie stawała się dla nich czymś intymnym.

Zamyślony George nawet nie zauważył jak w progu salonu stanęła Annie. Dopiero po jakimś czasie dostrzegł jej drobną sylwetkę w ciemnym pomieszczeniu. Gdy ona zobaczyła, że chłopak także nie śpi zrobiła w jego stronę kilka niepewnych kroków.

- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony.

- Nie mogę znieść myśli, że męczysz się na tej niewygodnej kanapie - odpowiedziała, przysiadając na oparciu fotela.

- Nie jest tak źle. - George grał twardziela.

- Dlaczego nie śpisz?

- Zamyśliłem się. Ale teraz widzę, że oboje powinniśmy iść spać, jest późno.

- Wiem - mruknęła Annie. - Chodź do mnie.

George spojrzał na nią przelotnie.

Jak zwykle w takich chwilach dziewczyna starała się na niego nie patrzeć.

Wstał z kanapy i podszedł do niej. Lekko uniósł jej podbródek, a ona, jak zwykle gdy zaglądał jej w oczy, zaczerwieniła się trochę.

- Kiedy wiem, że jesteś blisko i nie czuję cię obok źle mi z tym - szepnęła niemal niedosłyszalnie.

George uśmiechnął się ciepło. Miał tak samo.

- Chodź do mnie, połóż się obok, przytul mnie mocno i po prostu bądź, dobrze? - poprosiła przyciszonym głosem, wtulając się w niego.

Szkoda, że w tej chwili nie mogla widzieć wyrazu jego twarzy, bo chyba jeszcze nigdy nie była w stanie dostrzec w jego ciepłych, czekoladowych oczach tak ogromnych pokładów uczucia.

*

Ptaszki radośnie ćwierkały, a nieznośne słońce wpadało przez okno prosto na twarze śpiącej pary. Annie i George z niezadowoleniem rano zwlekali się z łóżka. Już na samym początku zdążyli posprzeczać się o to, że jedno zabrało drugiemu kołdrę, w efekcie czego wspomniane nakrycie leżało na ziemi, a im doszczętnie zmarzły stopy. Potem nie mogli za żadne skarby świata zdecydować, kto powinien wstać i ową kołdrę wnieść z powrotem na łóżko. Kiedy zza chmur wyjrzało wcześniej wspomniane słońce, problemem stało się także zasłonięcie zasłon. I to nic, że wystarczyło jedno machnięcie różdżką.

Niepewne Marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz