21.

753 48 37
                                    

Annie już przyzwyczaiła się do swojego nowego stylu życia. Nigdy nie spodziewała się, że w przeciągu kilku miesięcy może wydarzyć się tyle nieoczekiwanych rzeczy. Pierwszy raz musiała mierzyć się z prawdziwymi problemami. Teraz czuła, że wszystko co robi ma sens.

Bardzo dużo czasu spędzała z Georgem. Właściwie przyzwyczaiła się już do jego obecności. Pojawił się w jej życiu w idealnym momencie. Najpierw potrzebowała przyjaciela, potem kogoś kto pomógł by jej uporać się z problemami, a na koniec przyszedł czas na miłość. Teraz widziała przed sobą jakiś cel, czuła że wie po co żyje. Właściwie była szczęśliwa. Jak zawsze zdarzały się smutki i problemy, ale przeważnie czuła, że naprawdę w jej życiu gości radość.

Annie właśnie znosiła po schodach wielkie kartonowe pudło, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zaintrygowana szybko zbiegła kilka ostatnich stopni i otworzyła.

- Hej Ann - uśmiechnął się do niej Blaise i bezceremonialnie wpakował się do korytarza. Za sobą ciągnął przyjaźnie uśmiechniętą, długonogą dziewczynę.

- Annie to jest Hanna. Hanno to właśnie moja kuzynka. - Przedstawił je sobie.

- Cześć.

- Witam, witam. - Annie uścisnęła dłoń dziewczyny. - Wejdziecie? - zapytała przyjaźnie.

- Widzę, że jesteś zajęta... - zaczęła Hanna.

- To nic takiego! - szybko przerwała jej Baker i pociągnęła ich w stronę salonu.

- Nie chcemy przeszkadzać...

- Oj daj spokój! Blaise i tak prawie u mnie mieszka - zaśmiała się Annie.

Zabini burknął coś pod nosem, ale się nie odezwał.

- Poza tym bardzo się cieszę, że nareszcie mogłam cię poznać! Opowiadał mi o tobie tyle dobrych rzeczy, że zaczęłam podejrzewać, iż jesteś wymyślona!

Hanna zaczerwieniła się lekko, ale poczuła się niezwykle przyjemnie.

- Nie przesadzaj...

- Nie! Serio mówię! - szybko zapewniła ją Annie. - Swoją drogą... Mój kuzynek to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia, może się jeszcze zastanów... - Baker mrugnęła do dziewczyny.

- Ej, ej! - zawołał ostrzegawczo Blaise.

- No co? - zapytała niewinnie kuzynka.

- Nie przyszedłem tutaj po antyreklamę!

- Musiałam ją ostrzec. Kobieca solidarność! - zaśmiała się Annie lekko.

Dziewczyna gestem zaprosiła gości by rozsiedli się na kanapie. Zwaliła kilka kartonowych pudeł na podłogę robiąc im miejsce. Parę wypchanych worków zabrała ze stołu i wyprostowała się zadowolona.

- Czegoś się napijecie? Ognista? Kremowe Piwo? Miód?

- Kremowe. Ale poczekaj, pomogę ci - odpowiedział Blaise i ruszył za kuzynką do kuchni.

W pomieszczeniu, tak jak w pozostałej części domu, panował dziwny rozgardiasz. Wszędzie walały się jakieś kartony, worki i zapakowane torby. Zabini obrzucił to wszystko zaniepokojonym spojrzeniem. Annie nalała płyn do trzech szklanek i podała mu dwie z nich.

- No co? - zapytała już w progu, kiedy dostrzegła jego dziwne spojrzenie.

- Co tutaj robią te walizki? Wyprowadzasz się czy jak? - Zdziwił się chłopak, marszcząc czoło.

- Właściwie to nie, ale byłeś blisko.

- To znaczy?

- Mama się wyprowadza.

Niepewne Marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz