17.

739 52 48
                                    

Każdy z nas ma  swoje ulubione miejsca, do których chętnie wraca. Miejsca które zawsze, bez względu na wszystko, znajdują się w naszym sercu i pamięci. Pełne sentymentu, dobrych wspomnień.

Czymś takim ostatnimi czasy dla Annie stała się Nora. Kojarzyła się jej z ciepłem, troską i spokojem, pomimo że zazwyczaj panował tam przyjemny chaos. To właśnie tutaj Annie zawsze czuła się bezpiecznie, a Pani Weasley była dla niej prawdziwą kobietą z krwi i kości, mistrzynią domowego ogniska.

Może i dlatego Fred i George oraz reszta ich rodzeństwa tak często wpadała do domu 'na trochę'. Zawsze mogli odnaleźć tutaj bezpieczną przystań wypełnioną zapachem świeżo upieczonych ciasteczek. Razem ze sobą sprowadzali do domu masy znajomych, a dobre serce pani Weasley natychmiast nakazywało jej dokarmiać tych wszystkich biedaków. Była stworzona do prowadzenia rodziny, pocieszania i przytulania. Każdy czuł się przy niej jak u mamy.

Kiedy na powitanie ściskała Annie, dziewczynie od razu było lepiej, nie ważne jak wielki problem dręczyłby jej duszę. Była tak ciepła, tak wspaniała, że Baker nie umiała wyobrazić sobie tego domu bez niej. Przecież to właśnie Molly w większości tworzyła atmosferę tego miejsca. Artur i dzieciaki doskonale ją uzupełniali, tworząc idealną całość.

Dla Annie była to idylla, magiczne, wspaniałe i piękne miejsce przepełnione ogromną serdecznością. Pokochała je już pierwszego dnia, gdy się w nim znalazła, a z każdą kolejną wizytą przywiązywała się do niego coraz bardziej. Nawet nie zauważyła kiedy Nora stała się jej azylem.

Ten weekend spędzała właśnie tam. Została zaproszona na noc przez Ginny, która nie mogła usiedzieć na miejscu. Harry znów był na jakiejś misji i nie mogła się do niego teleportować. Aby nie oszaleć ze złości zaprosiła do siebie Annie, bo czuła że potrzebuje jakiegoś babskiego towarzystwa. Annie także potrzebowała odrobiny typowego kobiecego gadania więc zgodziła się bez najmniejszego problemu, uprzednio prosząc Blaise by zajrzał do jej matki.

Wieczorem obie dziewczyny uśmiechnięte i zadowolone z perspektywy spędzenia przyjemnego czasu zabarykadowały się w pokoju Ginny. Pani Weasley dostarczyła im najróżniejszych słodkości, a Annie przemyciła alkohol. Wygodnie rozsiadły się na poduszkach porozrzucanych na podłodze, podjadając te wszystkie pyszności. Na początku rozmawiały o rzeczach mało interesujących, ale po paru kolejnych kieliszkach korzennego wina zaczęły chichotać jak nastolatki. Śmieszyło je dosłownie wszystko, a buzie im się nie zamykały.

- Wiesz z Harrym to różnie bywa... - zaczęła Ginny i sięgnęła po czekoladowe ciasteczko, leżące nieopodal. - Czasem trudno jest być dziewczyną takiego super bohatera.

Annie zachichotała.

- Dla mnie Harry Potter zawsze był jakiś taki nierealny. W sumie już za większego bohatera uważałam zawsze Nevilla, bo w ostatniej klasie to on pomagała takim jak ja, czarodziejom brudnej krwi - stwierdziła Annie pogodnie.

- No ale to Harry uratował nas przed Voldkiem - bełkotała Ginny, próbując dowieść bohaterstwa swojego chłopaka.

- Jasne, ale to Neville uratował mnie przed Carrowami któregoś wieczoru na korytarzu. To dotknęło mnie bardziej osobiście, rozumiesz.

- Taa... ak. - Czknęła Ginny.

- Ale... - zachichotała nagle. - Harry jest taki słooooodki!

Annie tylko się uśmiechnęła i cierpliwie czekała co powie koleżanka.

- Bo on nie specjalnie umie wyrażać swoje uczucia, w sumie nigdy nie miał rodziny, więc wiesz... No i ten... Zawsze się tak plącze jak ma powiedzieć coś ważnego, peszy się, czerwieni. Myślałam, że to moja rola! Ale on mnie wyręcza doskonale!

Niepewne Marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz