15.

848 52 30
                                    


Ludzie są naprawdę różni. Jedni mają pozytywne podejście do życia, inni są realistami, twardo stąpającymi po ziemi. Niektórzy zatracają się w poczuciu beznadziejności, a kolejni wszystko przyjmują leko i z radością. Bliźniacy zdecydowanie należeli do tej grupy, która zbawiała świat za pomocą śmiechu. Byli pozytywni pod każdym kątem i w każdym świetle. A teraz kiedy Annie patrzyła na ich dwójkę na zapleczu sklepiku Magiczne Dowcipy Weasleyów dziękowała Merlinowi za to, że postawił ich na jej drodze.

Małymi kroczkami zaczynała się wiosna. Dochodziła połowa kwietnia i śnieg stopniał już całkowice. Annie pracowała w księgarni i czuła się tam prawie jak w domu. Przyzwyczaiła się do wszystkiego i nawiązała parę nowych znajomości. Praktycznie codziennie widywała się z bliźniakami. Jeśli nie jadła z którymś lunchu, to wpadała do nich do sklepu po pracy, albo oni wpadali po nią, żeby przyszła do nich. Spędzali ze sobą naprawdę masę czasu, ale nigdy nie nudzili się razem. Dziewczyna uwielbiała ich towarzystwo i do domu wracała zawsze z uśmiechem na twarzy. Od śmierci ojca minęło tak niewiele czasu a ona znów potrafiła się śmiać! Otaczali ją pozytywni ludzie i czuła się potrzebna.

Wieczorami wpadał do niej Blaise, albo Cathy. Z Mattem Annie raczej się nie spotykała. Czasami chłopak wpadał razem z Green, ale to zdarzało się raczej rzadko, a Annie nie brakowało jego towarzystwa. Wiedziała jednak że on i Cathy nadal spędzają wspólnie czas, pomimo że ona nie występowała już w roli łączniczki pomiędzy nimi.

Tego dnia przerwę obiadową Annie spędziła sama, co zdarzało się raczej rzadko.  Fred i George mieli  dziś inne sprawy na głowie. Jakiś czas temu, z okazji  urodzinowej wycieczki Annie wzięła chłopaków na spacer śladami mugoli. Prezentowała im prawdziwe niemagiczne życie. Jak można się było spodziewać największym zainteresowaniem bliźniaków cieszyły się sklepy z zabawkami. Już wtedy, gdy oglądali te wszytstkie  cudeńka w głowie Freda powstał pewien plan, a dzisiejszego dnia postanowił go wprowadzić w życie.

Namówił Georga i razem wzięli się do pracy. Musieli przestudiować naprawdę sporo książek, żeby dojść do tego co mieli zamiar stworzyć. Ale George był mistrzem w znajdywaniu łatwych wyjść z trudnych sytuacji. W końcu odnaleźli potrzebne im zaklęcia.

- Teraz moja kolej! - wrzasnął George w stronę brata, a Annie zatkała sobie dłonią uszy. Bliźniak czym prędzej podbiegł do brata i czerwonego samochodu, wyglądającego jak porsche, ale wielkości dziecięcego autka. Freddy wyskoczył z pojazdu i zrobił miejsce dla bliźniaka. Sam przejął od niego dżojstik do kierowania.

Tak, to właśnie był jeden z tych genialnych pomysłów. Kupili w mugolskim sklepie sterowany konsolom samochodzik, powiększyli go, zamontowali w nim kilka ciekawych ulepszeń i teraz postanowili wypróbować swój wynalazek. George wygodnie usadowił się w zabawce i spojrzał na brata wyzywająco:

- Pokaż co potrafisz.

Fred z chytrym uśmieszkiem i błyskiem w oku pochylił się nad trzymaną w ręku konsolą. Rzucił bratu krótkie spojrzenie i przycisnął jakiś guzik. Samochód natychmiast wystartował z nieprawdopodobną szybkością. Annie nie mogła uwierzyć, że zwykła zabawka potrafi się tak rozpędzić! George z zawrotną prędkością robił kółeczka po małym podwóreczku na zapleczu ich sklepu, ale mimo to nie przestawał się śmiać.

Fred na śmiech nie miał czasu, ponieważ był skupiony na prowadzeniu. Kiedy pojazd stanął na dwóch bocznych kółkach, Annie zakryła sobie usta ręką. Szczerze powiedziawszy przeraził ją ten widok, ale chłopaki najwyraźniej bawili się doskonale.

- Co tak słabo? - wrzasnął George, kiedy przejeżdżał w pobliżu brata.

Fred uśmiechnął się mściwie.

Niepewne Marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz