13.

813 58 17
                                    


- Ginny przepraszam cię za niego - powiedziała Annie kiedy tylko mulat opuścił pomieszczenie. Weasley machnęła lekceważąco ręka i uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Nic się nie stało. Jestem raczej przyzwyczajona - skomentowała. - Jejku Annie! Potrafisz zaskakiwać! Rodzina Zabinich! - Nie mogła się nadziwić.

- Sama byłam zaskoczona jak się o tym dowiedziałam.

- Ciekawe co powiedzą na to chłopaki! Jak zaniosę im taką nowinę to chyba dostaną zawału! - Zaśmiała się Ruda.

- Tylko bądź delikatna! - ostrzegła ja Annie.

- Obiecuję, że nie będę! - zażartowała Ginny. Przyjrzała się koleżance badawczo i uniosła do góry brwi. Annie nie wyglądała najlepiej, więc dziewczyna szybko przypomniała sobie dlaczego się tutaj znalazła i wyraz rozbawienia zniknął z jej twarzy.

- Jak się czujesz Annie? - zapytała, zmieniając swój ton głosu na nieco poważniejszy.

- Dziękuję dobrze. - Nic nie mogło być gorsze w obecnej sytuacji, jak pytanie o samopoczucie, ale Baker niespecjalnie przeszkadzał ten tekst w ustach Ginny. W końcu Ruda pytała, bo chciała wiedzieć i nie było w tym żadnej sztucznej uprzejmości. Naprawdę przejmowała się jej stanem. Annie cieszyła się z tego, że mogła odpowiedzieć tak, a nie inaczej. W końcu w porównaniu z tym co było jakiś czas temu, teraz czuła się wyśmienicie.

- Może potrzebujesz jakiejś pomocy? - zaoferowała się Ginny.

- Daj spokój! Jakbyś nie miała na głowie swoich spraw! Poradzę sobie. Zresztą jeśli coś by się działo to Blaise mi pomoże. Ewentualnie mógłby się nawet do mnie wprowadzić jeśli byłoby naprawdę ciężko.

Ginny spoglądała na Annie z lekkim niedowierzaniem. W miarę jak się jej przyglądała docierało do niej, że ta dziewczyna mówi całkiem serio. Ona naprawdę sądziła, że Zabini by to zrobił! A przecież tacy jak on nikomu nie pomagają! Zazwyczaj tylko kopią leżącego! Potem jednak przyszło jej do głowy, że chłopak mógł się trochę zmienić od czasu kiedy się z nim ostatni raz spotkała. Z tego co słyszała po wojnie też nie miał łatwo.

- O... okej. -  Ginny w końcu otrząsnęła się z szoku wywołanego jej słowami. - Ale wiesz gdzie mnie szukać, jakby co - upewniła się.

- Jasne. Ginny naprawdę doceniam to, że tutaj przyszłaś. To wymagało odwagi. Zwłaszcza, że naprawdę nie jesteśmy ze sobą jakoś specjalnie związane. Dziękuję.

- Nie ma za co! - odpowiedziała szybko Ginny. - Lubię cię Annie i chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić. Więc nie gadajmy o jakiejś tam głupiej odwadze...

- Tylko Gryfonka mogłaby powiedzieć, że odwaga to głupota! - skomentowała Annie, nieco rozbawionym tonem.

- Dlaczego? - zdziwiła się Ruda. Słowa Annie przerwały jej ognistą przemowę.

- Gryfoni mają jej w sobie tyle, że nawet jej nie zauważają.

- Nieprawda!

- Prawda, prawda. Chociaż nie wszyscy, o sobie tego powiedzieć nie mogę - stwierdziła Annie. - Zawsze chciałam być Krukonką.

- No tak, każdy Dom w Hogwarcie miał w sobie to coś! - zgodziła się z nią Ginny.

- Nawet Slytherin? - dopytywała się chytrze Baker.

- NAWET SLYTHERIN - odpowiedziała z naciskiem Ginny, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie Snapea.

- W każdym razie przyjście tutaj zdecydowanie wymagało odwagi - kontynuowała wątek Annie. - Ludzie zazwyczaj unikają smutku innych, bo nie potrafią sobie z nim radzić. Uciekają przed nim, jak przed najgorszym wrogiem.

Niepewne Marzenia ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz