Rozdział 6

2.3K 159 406
                                    

Następnego dnia Levi spędził większość czasu z Hanji. Nie chcieli cały czas narzucać się rodzinie Erwina, zwłaszcza, że ta wybierała się w odwiedziny do swoich blisko mieszkających krewnych. Mieli wrócić na wspólną kolację, a Levi i Hanji w ciągu dnia mieli odpocząć, ewentualnie wybrać się na spacer oraz „koniecznie czuć się jak u siebie".

Skończyło się na tym, że po dziesięciominutowym spacerze Hanji stwierdziła, że jest jej za zimno, dlatego wrócili do domu i grzali się we dwójkę na kanapie, tuż przed wesoło trzaskającym kominkiem. Aby razem się na niej zmieścić, usiedli po jej przeciwległych końcach, układając swoje nogi równolegle do siebie, dzięki czemu każde z nich leżało wygodnie, z nogami drugiej osoby tuż obok siebie. Na dywanie przed nimi ułożyły się trzy koty, należące do matki Erwina, które były jej ulubieńcami. Nie była wyznawczynią kościoła Murów, ale nazwała je Maria, Rose i Sina.

- Levi, tylko nie wąchaj moich skarpetek. – Powiedziała Hanji, po czym poprawiła okulary i zanurzyła się w książce, którą wybrała spośród tych ustawionych na regale.

- Łeee, chyba nie mam wyboru. – Odparł Levi z udawanym obrzydzeniem. Również trzymał w dłoni jedną z książek. Otworzył ją i zaczął czytać.

Podczas życia pod powierzchnią, bardzo rzadko miał w rękach książki, nie było to ogólnodostępne dobro. Wręcz przeciwnie, jeśli już ktoś wchodził w posiadanie takiego przedmiotu, bardzo szybko go sprzedawał, aby mieć pieniądze na jedzenie. Był jednak taki czas, kiedy jemu, Isabel i Farlanowi powodziło się całkiem dobrze. Akurat w tym okresie jedno z nich ukradło niewielki tom, który dotyczył uprawy jakichś roślin. Levi nie do końca rozumiał jego przesłanie, ale dzięki tej cienkiej książeczce nauczył się czytać.

Dlatego teraz mógł leżeć obok Hanji i kartkować ze zrozumieniem coś takiego jak „Służba za ostatnim murem", czyli poradnik dla żandarmów, którym udało się dostać do służby za murem Sina. Treść była bardzo pompatyczna i mało wiarygodna, gdyż opisywała same obowiązki i jasne strony takiego życia. Autor zupełnie zignorował chociażby tęsknotę za rodziną, znoszenie całej apmlitudy szlacheckich nastrojów czy też bezbrzeżną i wszechobecną tu nudę. Może i za zewnętrznym murem było niebezpiecznie, ale przynajmniej człowiek czuł, że żyje, że może coś zmienić i naprawdę poszerzyć wiedzę o całym świecie. Przynajmniej Levi tak na to patrzył.

Ostatnio przyłapał się na tym, że z coraz większym entuzjazmem podchodził do treningów i ekspedycji. Oczywiście nie okazywał tych uczuć na zewnątrz. Wciąż głośno narzekał na przedłużające się zebrania, na które zaciągał go Erwin, ziewał głośno, gdy pochylali się we dwójkę nad rozrysowanymi przez blondyna planami. W środku jednak czuł, że coraz bardziej angażuje się w sprawę.

Spojrzał na Hanji, która właśnie odłożyła czytaną przed siebie książkę i rozciągnęła się niczym kot.

- Miło tu i zacisznie, ale zaczyna mi brakować naszych towarzyszy... Miche mówił, że będzie zarywał do znajomych barmanek. Moblit z kolei miał odwiedzić swoją rodzinę, jego siostra chyba wychodzi za mąż.

- I co, nie zaprosił cię? Taka szansa na wspólną zabawę...

- Nie urządzają żadnej zabawy. – Hanji przewróciła oczami. – Levi, no coś ty, nie będę przecież się tak wpraszać.

Levi zauważył nagle srebrny wisiorek, którego wcześniej chyba nie widział u przyjaciółki, a którym właśnie bawiła się od niechcenia.

- Nowy naszyjnik? – Spytał, pokazując na jej szyję. Hanji zjechała na przedmiot swoim wzrokiem i zarumieniła się lekko.

- Eee... Można tak powiedzieć. Przed wyjazdem dostałam od Moblita. Chłop chyba wziął sobie do serca te całe święto, mówił, że jego rodzina wręcza sobie prezenty w tym czasie. Skoro mają taką tradycję, no to czemu nie, podziękowałam mu. Miło z jego strony.

"Tylko jeden człowiek". ||  ERURI  || [Completed] +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz