Niedobrany duet

84 7 0
                                    


Wujek Stan zawsze oszczędzał na materacach przez co nigdy nie były specjalnie wygodne, ale teraz miałem wrażenie, że jest jeszcze gorzej. Bolały mnie chyba wszystkie kości, a na dodatek było mi zimno i nie mogłem zmienić pozycji. Nie miałem jednak sił ani ochoty żeby otwierać oczy. Udało mi się jednak po pewnym wysiłku wyciągnąć rękę aby złapać za koc i bardziej go na siebie naciągnąć. Zaraz jednak ją zabrałem czując, że to co dotykałem z pewnością kocem nie było. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że leży na mnie coś ciężkiego zupełnie jak worek z ziemniakami, ale zdawało się mieć inny kształt. Mimo kolejnych oporów zacząłem otwierać oczy, a pierwsze co zobaczyłem to silny blask słońca, który uderzył mnie bezpośrednio w oczy i oślepił na tyle żebym znów je zamknął. Najwyraźniej przed snem zapomnieliśmy zasłonić okno. Chwila... Przed snem? Zaczęło do mnie teraz dochodzić, że nie pamiętałem żebym w ogóle się położył spać, a zamiast tego... Bill... Nie... Teraz chciałem już tylko szybko się podnieść, ale ten obcy ciężar nadal mi to utrudniał. Niemal wściekle podniosłem się do połowy chcąc pozbyć się tej blokady, ale zamarłem w jednej chwili. To co na mnie leżało z całą pewnością nie było workiem kartofli... Pacifica miała zamknięte oczy i leżała na mnie, najwyraźniej nadal śpiąc. Nie byłem do końca pewny jak zareagować nigdy jeszcze nie byłem w takiej sytuacji, nie mówiąc o takiej bliskości dziewczyny. Czułem pot niemal na całym ciele, gdy próbowałem bezskutecznie lekko ją z siebie przesunąć. Niestety nic to nie dawało albo ja miałem za mało siły. Ostatecznie poddałem się i zacząłem ją lekko szturchać żeby się obudziła. Zobaczyłem jak powoli otwiera jedno oko przyglądając mi się chwilę. Zaraz jednak znów je zamknęła, ale gdy znów chciałem ją ruszyć ta nagle otworzyła szybko oczy i odskoczyła ode mnie.

- Co ty wyrabiasz?! - to były pierwsze słowa jakie wypowiedziała w moim kierunku.

- A co niby mam robić? - powoli wstałem otrzepując kamizelkę. Znów zapomniałem jaka potrafiła być nieznośna. - To ty na mnie spałaś

- Ja?! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła - rzuciła mi oburzone spojrzenie. - Kto by zresztą chciał cię przytulać?

- Jakoś dwukrotnie ci to nie przeszkadzało... - szybko złapałem się za usta, zdając sobie sprawę, że są teraz ważniejsze sprawy.

- Miałeś o tym nie wspominać - zmieniła ton na bardziej zimny. - Mam dość ciebie, twojej rodziny i tej chaty. Wracam do dom... - stanęła jak skamieniała, zdając sobie sprawę z tego co ją otacza. - Gdzie jesteśmy? - cały gniew z niej uleciał w jednej chwili.

- Pacifica... Pamiętasz co było wczoraj wieczorem? - spojrzała na mnie niepewnie, a potem jej cała mimika się zmieniła.

- Nie! - zaczęła wrzeszczeć biegając w kółko.- To naprawdę się stało! Gdzie on nas wysłał?! Powinnam była się nie mieszać i zostać w chacie!

- Uspokój się! - nagle stanęła w miejscu. - Rozejrzyj się dookoła - wszędzie były drzewa i trawa, nie mówiąc o błękitnym niebie. Jednak co najciekawsze, roślinność niczym nie różniła się od tej, która na co dzień występowała w Wodogrzmotach. - Może Bill wcale nie zabrał nas do innego świata tylko odciągnął od chaty żebyśmy nie przeszkadzali

- Co za ulga - machnęła ręką. - Już się bałam, że utknęłam z tobą w jakimś kujońskim świecie. To jak mamy wrócić do domu i gdzie dokładnie jesteśmy?

- Nie wiem, najlepiej będzie poszukać domu i wydostać się z lasu, poza tym... Pacifica widziałaś co było z Mabel i Gideonem nim tu wylądowaliśmy?

- Nie patrzyłam i jakoś teraz nie bardzo mnie to interesuje. Teraz najbardziej chcę tylko wrócić do domu - skrzywiłem się lekko.

- No tak, cała ty, samolubna niezależnie od sytuacji - rzuciłem jej wściekłe spojrzenie.

- Zamknij się Pines - powiedziała przez zaciśnięte zęby, a ja niemal odskoczyłem. Nie raz widziałem jak bywała wściekła, ale teraz było w niej coś naprawdę przerażającego. - Ty i twoja siostra jesteście ostatnimi osobami, które mają prawo mnie oceniać. Nie wiecie co się ze mną działo odkąd...

- Odkąd? - dokończyłem zaciekawiony.

- Teraz cię to nagle obchodzi? Wiesz? Mam dosyć. Ten demon to wasz problem. Ledwo przyjechaliście i cały świat się wali. Wy naprawdę ciągnięcie za sobą same nieszczęścia

- Serio?! Sądzisz, że któreś z nas chciało powrotu Billa?! Dowiedz się więc, że chciałem tu wrócić, ale z całą pewnością on nie był czymś co chciałem znowu zobaczyć. Moja rodzina jest w niebezpieczeństwie, nawet nie wiem co z moją siostrą, a ty uważasz, że to nasza wina?! - przez chwilę wyglądało, że chyba do niej dotarłem, ale była to bardzo krótka chwila.

- Nieważne - machnęła w końcu ponownie ręką. - Wyciągnij te swoją książkę i załatw całą sprawę jak zawsze. Rzuć jakieś kujońskie czary czy coś

- Ja nie mam już tego dziennika... - teraz dopiero poczułem się bezradnie. Jak mieliśmy sobie poradzić bez dzienników wujka? To już nie był Gideon w wielkim robocie, a coś znacznie gorszego.

- Jak to nie masz? Widziałam przecież jak go chowasz za kamizelką

- To nie jest dziennik wujka Forda, a mój - wyciągnąłem dziennik z sosną na okładce. - Piszę tam swoje przemyślenia i niektóre rzeczy, które zapamiętałem z poprzedniego lata

- Po prostu pięknie. Zakładam, że nie masz innego planu pokonania tego demona niż ten ostatni niewypał. Zaraz znowu pewnie wielkie oczy zaczną zmieniać wszystkich w kamienie, a drzewa będą próbowały nas zjeść - mimo, że najpierw chciałem coś powiedzieć nagle coś do mnie dotarło.

- Bill opowiadał wujkom, że nie ma pełni sił, a wujkowi Fordowi kazał odbudować portal, który otworzy bramę do jego świata. Najwyraźniej Bill był słabszy niż myślał, bo zamiast wysłać nas do innego wymiaru po prostu zabrał nas daleko od domu. Może Mabel i Gideon też są gdzieś niedaleko

- I w czym nam to pomaga?

- Nie rozumiesz? To nasza szansa. Bill nie wie, że jesteśmy blisko, nie spodziewa się zagrożenia z naszej strony, możemy go zatrzymać

- Ta zdecydowanie... Ostatnio też wyszło nam rewelacyjnie, zresztą mam dosyć stania w miejscu. Nie przywykłam do tego aby tkwić tyle czasu w lesie. Chce już tylko wrócić do domu

- Jeśli Bill zrealizuje swój plan, to nie będziesz miała już domu - westchnąłem idąc z nią do lasu.

- To może wymyśl jakiś sensowny plan, taki, który uwzględnia, że ten trójkąt nas nie zobaczy i nie wyśle w dziwne dziury, a wtedy przemyślę czy chcę w ogóle brać w tym udział - skrzywiłem się lekko. Miałem nadzieje, że szybko wrócimy do domu, a jeszcze szybciej spotkamy Mabel i Gideona. Towarzystwo Pacifici zaczynało być równie męczące jak walka z Billem.

Międzywymiarowy bałagan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz