Na ratunek

66 8 0
                                    

Nikt nawet nie pomyślał, że coś może pójść źle, w końcu plan ułożony był idealnie. Zarówno Pacifica jak i Gideon oczekiwali powrotu Dippera i tutejszej Pacifici żeby zacząć nową fazę planu, ale żadne nie dawało znaku życia od czasu ostatniej rozmowy.

Pacifica nawet nie brała pod uwagę, że coś mogło pójść nie tak. Znała już trochę Dippera i jego siostrę i była niemal pewna, że on jednak wszystko odpowiednio przygotował, ale jego przedłużająca się nieobecność zaczynała ją niepokoić. Czuła się trochę głupio z tym uczuciem, ale wprawdzie od samego rana nie podobało jej się, że został sam na sam z tamtą. Nie była do końca pewna czym to jest spowodowane, bo zazdrość wydawała się jej w tym wypadku wręcz absurdalna. Z jakiego w końcu powodu miałaby być zazdrosna o Pinesa? Nawet jeśli nawiązali nić porozumienia, to nic nie znaczyło, jedyne co ich łączyło to obecnie wspólny powrót do domu.
Poza tym zazdrość o siebie? Przecież to zupełnie bez sensu, obie były Pacificą, nawet jeśli tak bardzo się różniły. Ostatecznie uznała, że uczucie jakie ją obecnie dręczy może być spowodowane faktem, że bała się, że Dipper będzie chciał tu zostać z tą, a ona będzie musiała sama wrócić do domu gdzie czeka ten walnięty trójkąt. To musiało być to, nic innego nie potrafiło jej przyjść do głowy.
Gideon jednak z czasem zaczął robić się trochę nerwowy. Wciąż patrzył na krótkofalówkę jakby z napięciem czekając, aż ktoś się odezwie, ale nie padło ani jedno słowo. W końcu mając chyba dosyć bezczynności wyciągnął lornetkę i zaczął przyglądać się willi najwyraźniej z nadzieją, że uda mu się tam coś zobaczyć. Oboje byli tak bardzo pochłonięci własnymi myślami, że zdawali się teraz siebie zupełnie ignorować, a przynajmniej tak było do czasu, aż Gideon nie zmienił swojego obiektu zainteresowania teraz patrząc na namiot, w którym powinny się obecnie odbywać pokazy.

- Słyszysz? - powiedział w końcu na głos to co chodziło mu po głowie i przy okazji zwrócił na siebie uwagę Pacifici.

- Niby co? Jak do tej pory tylko ciebie słyszałam

- No właśnie. Kiedy odbywają się pokazy z namiotu dochodzi głośna muzyka, słychać ją w całej okolicy, a teraz nic nie słyszę - Pacifica tylko wzruszyła ramionami, najwyraźniej nie uważając to za coś istotnego.

- Może nagłośnienie się im zepsuło albo teraz nie potrzebują muzyki. Możliwości nigdy nie brakuje - Gideon jednak nie wydawał się co do tego przekonany i nadal patrzył na namiot. Kiedy minęło kolejne pół godziny stało się coś czego się najbardziej obawiał. Niemal cały zbladł kiedy zaczynał rozumieć.

- Wychodzą...

- Bliźniaki? - Pacifica szybko też obejrzała się na namiot, ale nie widziała bliźniaków, a tylko ludzi opuszczających tłumnie namiot. - Musimy skontaktować się z Dipperem - już chciała sięgnąć po krótkofalówkę, ale Gideon ją w porę odsunął

- Zaczekajmy jeszcze chwilę - Pacifica nie do końca rozumiała na co mieli tak właściwie czekać, ale postanowiła mu zaufać. Kilka minut później światła zgasły całkowicie i nikogo już nie było widać.

- Musieli wyjść z tłumem - powiedziała wyraźnie niewzruszona tym, że ich najwyraźniej nie zauważyli, ale Gideon wyglądał wciąż na zamyślonego, a nawet zaniepokojonego.

- Nie... Już by wyszli, to znaczy... O nie... - szybko skierował lornetkę na wille, w której zaczynały się zapalać światła. - Mają ich... - Pacifica otworzyła szeroko oczy jakby nie mogła zrozumieć, co ma przez to rozumieć.

***

- Co chcesz powiedzieć przez mają ich? - spytała niepewnie kiedy schodziła za nim ze wzgórza, na którym do tej pory stali.

- A jak sądzisz? To musiała być pułapka, nie wiem jak zdołali się czegoś domyślić, ale zrobili to i teraz najwyraźniej złapali Dippera i Pacifice

Międzywymiarowy bałagan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz