Bez wyjścia

71 7 4
                                    


Następny ranek upłynął nam na ostatnich próbach przed planem. Nie rozmawiałem z Pacificą o tym co stało się ostatniej nocy, miałem dziwne wrażenie, że ona też na razie nie chciała poruszać tego tematu. Czułem się coraz bardziej zdenerwowany im bardziej zbliżał się czas naszego planu.
Nawet nie byłem w stanie nic jeść, a wszystko co wkładałem do ust żułem zupełnie bez życia. Gideon i tutejsza Pacifica nie zdawali się przejawiać podobnych problemów. Zachowywali się zupełnie normalnie jakby byli pewni, że wszystko się nam powiedzie, miałem tylko nadzieję, że ich entuzjazm jest słuszny i niedługo będziemy wspólnie świętowali sukces.
Dostrzegłem jednak, że nie tylko ja mam podobne problemy, bo Pacifica, którą znałem, niemal od samego rana wydawała się jakaś markotna. Miałem wrażenie, że denerwuje się całą sytuacją nawet bardziej ode mnie. Gdyby nie to, że sam wciąż rozmyślałem nad nad tym co może się stać pewnie spróbowałbym ją podnieść na duchu, ale bałem się, że jeśli chociaż otworzę usta i zacznę wspominać o naszej aktualnej sytuacji to tylko pogorszę sprawę, bo zaraz wyczuję moją niepewność w głosie.
Dalsza część dnia ubyła nam już niezwykle szybko. Tak jak założyliśmy wcześniej, na czas naszego zadania mieliśmy się rozdzielić. Gideon miał pójść z moją Pacificą, a ja tutejszą. Oni mieli wypatrywać bliźniaków i dać nam znać o ich posunięciach, a my kiedy ich już nie będzie, mieliśmy włamać się do ich domu i zacząć szukać dzienników. Sam nie wiem czemu, ale teraz kiedy mieliśmy się rozdzielić czułem się z tym trochę nieprzyjemnie.
Niewiele mieliśmy czasu na życzenie sobie wzajemnych sukcesów oraz mam nadzieję chwilowych pożegnań.
Kiedy teraz tak o tym myślałem, to był właściwie pierwszy raz kiedy miałem się rozdzielić z Pacificą odkąd tu trafiliśmy. Moment, w którym stanęliśmy naprzeciw siebie żeby się pożegnać był dość niezręczny, a żadne z nas nie potrafiło chyba nic już powiedzieć, bo tylko staliśmy i patrzyliśmy sobie dobrą chwilę w oczy, aż nasi sprzymierzeńcy nie przypomnieli nam, że musimy się zbierać. Rzuciłem jeszcze ostatnie spojrzenie na moją Pacificę zanim tutejsza nie pociągnęła mnie za sobą i nie zniknęliśmy za drzwiami.

***

- To na pewno oni - powiedział Gideon patrząc przez lornetkę z jednego z okolicznych wzniesień. Miał stąd doskonały widok na całe miasteczko, a jednocześnie na limuzynę, która teraz przemierzała ulicę. - Nie widzę nikogo za szybami, ale jestem pewny, że to muszą być oni. Nikt inny od tak nie przemieszczałby się limuzyną po okolicy, zwłaszcza przed pokazem. Powinniśmy dać im znać, że mogą zaczynać - nie słysząc żadnej odpowiedzi odwrócił się na chwilę. - Pacifica, słuchasz mnie? - dziewczyna wydawała się być myślami w zupełnie innym miejscu, nawet jej wzrok błądził w zupełnie innym kierunku niż powinien. Dopiero po chwili najwyraźniej dotarło do niej pytanie chłopaka.

- A tak... - powiedziała nadal trochę nieprzytomnie co chłopak zdawał się dostrzec.

- Wszystko gra? Zachowujesz się nietypowo... To znaczy nie żebyśmy się jakoś szczególnie znali, ale jak do tej pory wydawałaś się bardziej pewna siebie, mam jednak wrażenie, że odkąd Dipper i Pacifica poszli razem zachowujesz się... No sam nie wiem... Ale inaczej

- Nie martw się, nic mi nie jest - delikatnie się uśmiechnęła. - Po prostu trochę się martwię czy wszystko pójdzie jak należy. Wciąż mam wrażenie, że nie powinniśmy zostawiać ich samych - ostatnie słowa z jej ust zabrzmiały trochę bardziej nieprzyjemnie, ale Gidon już chyba tego nie zauważył co dało się dostrzec po jego odpowiedzi.

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze, jestem pewny. Będą mieli wystarczająco czasu żeby odpowiednio się rozejrzeć, poza tym Pacifica zna dość dobrze ten dom, była już tam w końcu kilka razy. Nim bliźniaki w ogóle się zorientują utracą jedyną broń jaką mają, a wy będziecie mogli wrócić do domu, za to my oraz Wodogrzmoty będziemy wolni od ich wpływu - Pacifica nic nie odpowiedziała tylko znów wbiła wzrok w miasto zupełnie jakby starała się coś zauważyć, ale zdecydowanie nie była to przejeżdżająca po mieście limuzyna, bo znów patrzyła z zupełnie innym kierunku. Gideon również postanowił tego nie ciągnąć, bo wiedział, że teraz każda chwila się liczyła, dlatego sięgnął po radio. - Słyszycie mnie? - na chwilę zapanowała cisza, ale kilka sekund później można było usłyszeć głos Pacifici po drugiej stronie.

Międzywymiarowy bałagan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz