Szczerość

91 9 4
                                    

Kiedy każde z nas wiedziało już co ma zrobić, powoli zaczęliśmy działać. Pacifica dwa wyszła niedługą chwilę później żeby zgodnie z wcześniejszym planem dowiedzieć się kiedy będzie kolejny magiczny pokaz bliźniaków. Wszyscy również doszliśmy do wniosku żebym ja i Pacifica z mojego świata na razie nie wychodził z domu.

Biorąc pod uwagę, że nie chciałem się ubierać jak tutejszy Dipper mogłoby to zrobić spore zamieszanie gdyby ktoś mnie dostrzegł, a przy tym rozpoznał.

Gideon, który nie miał chwilowo nic do zrobienia został z nami, ale niezbyt długo. Kiedy Pacifica zaczęła mnie przygotowywać do mojej roli, uznał, że lepiej jak nas zostawi samych, bo jeszcze przypadkowo mnie zdekoncentruje. Wyszedł więc z pokoju również chwilę po wyjściu tamtej Pacifici zostawiając nas we dwoje.

Normalnie zapewne byłbym bardziej ostrożny i wolałbym ich obserwować, ale obecnie nie mieliśmy wyboru. Pomoc tej dwójki była naszą ostatnia nadzieją na powrót. Poza tym jak do tej pory mogli już nie raz nas oszukać, a ani razu tego nie zrobili. Tak właściwie mieli takie same powody, a może i większe żeby nam nie ufać, a mimo to ryzykowali dla nas i robili wszystko żeby pomóc. Poza tym jak mogłem myśleć źle o kimś kto był gotowy pójść ze mną w śmiertelną pułapkę?

Siedziałem więc z Pacificą na łóżku słuchając jej wskazówek i próbując zrozumieć zachowanie snobów, ale nie szło mi to najlepiej. Po dobrej godzinie sama powiedziała to zresztą na głos.

- Nie sądziłam, że będzie tak trudno - westchnęła wyraźnie niezadowolona widząc brak jakichkolwiek postępów z mojej strony. Zdarzało mi się czasem zdenerwować i mówić rzeczy, których potem żałowałem, ale to czego ona ode mnie teraz wymagała kłóciło się ze wszystkim czym byłem.

- Chyba powinienem to uznać za komplement - nieprzyjemnie się skrzywiła na ten komentarz.

- Słuchaj, Pines, jeśli na wszystko będziesz reagować niepewnym strachem i jąkaniem, to wasza przykrywka wyda się zanim tam wejdziecie

- Nie rozumiem, po co nam to w ogóle? - wstałem z łóżka i zacząłem nerwowo chodzić w kółko po pokoju. - Nie będzie ich w domu, więc kto się domyśli?

- Brawo geniuszu. Co jednak zrobisz kiedy ktoś zobaczy cię na ulicy i zacznie pytać czemu nie jesteś na pokazach? Zaczniesz się nerwowo pocić i mówić grzecznie, że czegoś zapomniałeś? A może pozwolisz jej mówić za was udając niemowe?

- Co w tym niby złego? Mówisz o tym wszystkim tak jakby pysznienie się nad innymi i pokazywanie, że jest się lepszym było właściwie

- Jesteś beznadziejny - powiedziała cicho kręcąc przy tym głową, ale nie na tyle cicho żebym tego nie słyszał. - W świecie, który ja znam takie zachowanie jest uznawane za słabość. Trzeba być pewnym siebie i swojego statusu w innym wypadku szybko przegrasz w ich oczach

- Nie muszę budować reputacji w oczach snobów, nie jest mi to potrzebne. Może lepiej jak poćwiczę z twoim sobowtórem, ona przynajmniej nie pyszni się tak tym całym statusem społecznym jak ty

- No właśnie, jest za miła i podejrzewam, że wcale nie zna tamtego świata. Może tylko odrobinę go posmakowała będąc z tamtym Pinesem w związku, ale to zdecydowanie za mało - niemal wysyczała, ale potem jej ton znów się uspokoił. - Jak miałaby nauczyć ciebie jak stać się wyjątkowo chłodnym i opryskliwym skoro sama nawet zapewne nie spróbowała takiego życia? Domyślam się, że chciałbyś z nią spędzać więcej czasu. Pewnie spodobało ci się, że miałeś tu dziewczynę, co?

- Skąd pewność, że jej nigdy nie miałem? - oboje patrzyliśmy na siebie wrogo. - Myślałem, że coś się w tobie zmieniło przez ten ostatni czas. Wtedy w rezydencji postawiłaś się swoim rodzicom, a co stało się potem? Czemu uległaś znowu ich wpływom, skoro wiesz jacy byli twoi przodkowie?

Międzywymiarowy bałagan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz