Nie jedyna

89 8 2
                                    

Odkąd przyjechałem w poprzednie wakacje do Wodogrzmotów, miałem wrażenie, że z tym miejscem coś jest nie tak. To uczucie nie opuszczało mnie od samego początku, chociaż wtedy jeszcze nie miałem dziennika. Niewielu ludzi chciało mi wtedy uwierzyć, uważając, że mam paranoję. Potem jednak odkryłem dziennik, który tylko potwierdził to co tak mnie męczyło. W jednej chwili z pozoru nudne wakacje stały się początkiem najlepszej przygody jaką miałem w życiu. Wodogrzmoty na zawsze zostały w moim sercu. Pacifica natomiast, całe życie mieszkała w tym miasteczku, jednak zwykle ignorowała lub nie wierzyła, niemal jak wszyscy mieszkańcy w dziwactwa tego miejsca. Właściwie od niedawna stała się częścią tego wszystkiego, chociaż nie byłem pewny, czy po moim wyjeździe nadal w jakiś sposób interesowała się osobliwościami tego miejsca. Niby odwiedzała tajemniczą chatę, ale w zupełnie innym celu niż tajemnice wokół. Nie mogłem więc być zdziwiony, że od dobrej godziny siedziała jak skamieniała nic nie mówiąc. Czułem się całkiem podobnie do niej, mimo, że widziałem już całkiem sporo dziwnych i pokręconych rzeczy, ale to tutaj można śmiało usadowić gdzieś w okolicach szczytu wszelkich absurdów. Musiałem szybko połączyć fakty i pomyśleć o możliwych konsekwencjach tego wszystkiego.

- Nie mogę uwierzyć, wyglądasz zupełnie jak ja! - mówiła zachwycona blondynka? A może Pacifica dwa? Nadal nie byłem do końca pewny czy bardziej dziwiła mnie ona, czyli Pacifica bez makijażu, modnych ciuchów i włosach, które przeżywały chyba czasem większą walkę ze zwykłą szczątkom, bez pomocy lakierów i innych zabiegów pielęgnacyjnych, nie licząc zapewne zwykłego szamponu, czy może jej równie nietypowy towarzysz.

Osoba stojąca obok niej była dla mnie równie mocnym zaskoczeniem. Gideon co prawda zaczynał ubierać się coraz normalniej, ale teraz miałem wrażenie jakby częściowo skopiował mój styl ubioru. W przeciwieństwie do sobowtóra Pacifici, on podobnie jak my, również wyglądał na niepewnego, a nawet nieco przerażonego całą sytuacją. Zaraz po tym jak nas odnaleźli w lesie, nie odbyliśmy zbyt długiej rozmowy, to znaczy Pacifica z tego świata co chwilę o coś pytała, ale przez nasz szok niewiele mogła się dowiedzieć. W końcu to Gideon zaproponował, że powinniśmy stąd odejść, bo nie jest to dobre miejsce na takie rozmowy. Wszystko wszystkim, ale Gideon prowadzący nas do chaty tajemnic gdzie chyba mieszkał, był kolejnym szczytem absurdu.

- Pacifica, musimy uważać - powiedział nagle chłopak, patrząc na nas podejrzliwie. - To może być sztuczka bliźniaków - te słowa zdawały się nieco zaniepokoić Pacifice z tego świata, która lekko się cofnęła. Spojrzałem na te ze swojego, ale ta nadal milczała z szeroko otwartymi oczyma. No tak, jeszcze do niedawna myślała, że jest jedyna w swoim rodzaju, że nie ma sobowtóra, a teraz nie dość, że wie jak bardzo się myliła, to chyba zobaczyła wersję siebie z jej najgorszych koszmarów. Mabel, na pewno byłaby w każdym razie zachwycona jej sobowtórem, przynajmniej ta z mojego świata.

- Bliźniaków? - zdecydowałem się otworzyć usta, widząc, że Pacifica, którą znam, na razie nie planuje niczego wyjaśnić. - Masz na myśli Dippera i Mabel z tego świata? - zarówno Gideon jak i Pacifica dwa spojrzeli po sobie zdziwieni.

- Z tego świata? - spytała nadal zdziwiona dziewczyna.

- O czym ty mówisz? - dodał zaraz Gideon. Zastanawiałem się jak to im przybliżyć. Po reakcjach obu sobowtórów, mogłem zgadywać, że Pacifica z tego świata może być trochę mniej rozgranięta, choć z drugiej strony to mogła być ekscytacja na widok drugiej siebie. Gideon za to zdawał się bardziej ostrożny, a przy tym rozsądny, musiałem więc chyba opierać się na nim.

- Słuchajcie, to długa historia... - zastanawiałem się jak wiele mogę im powiedzieć. Nadal im do końca nie ufałem, w końcu zupełnie nie znałem tego miejsca. - Nie wiem co jest z Dipperem z tego świata, ale nim nie jestem. Ja i Pacifica pochodzimy z równoległej bliźniaczej rzeczywistości i chcemy tylko wrócić do domu, nic ponadto - zapadło milczenie gdy oboje się we mnie wpatrywali z równym szokiem. Nie byłem pewny czy mi uwierzą, w sumie sam nie wiem czy komuś bym uwierzył po takim wyjaśnieniu.

- Ja mu wierzę - nie powiedział jednak tego Gideon, a Pacifica dwa, która nagle usiadła bardzo blisko mnie łapiąc moje ramię. Niemal zaczerwieniłem się na twarzy gdy to zrobiła, ale zdawała się nie zwracać na to uwagi. Dostrzegłem za to, że Pacifica z mojego świata skierowała na nas nagle wzrok, zupełnie jakby zaczynała dochodzić do siebie.

- Pacifica... - zdezorientowany Gideon nie krył swojej niepewności, nadal pozostając ostrożnym. - Nie możemy...

- Spójrz na niego - weszła mu w zdanie nadal trzymając mnie za rękę i lekko ją unosząc. - Naprawdę sądzisz, że nasz Dipper ubrałby się jak on? - Gideon choć nadal wykazywał niepewność zrobił niewielki krok żeby mi się chyba lepiej przyjrzeć. - Ponadto ten Dipper, którego znamy, nie ma tak chudych rąk - na to stwierdzenie wyrwałem szybko rękę z jej uścisku i przyciągnąłem do siebie, czując się nieco urażony.

- Wcale nie są chude - powiedziałem nie kryjąc przy tym urazy, nie lubiłem gdy ktoś nadmieniał, że jestem słaby. Zupełnie również przez to zapomniałem, że rozmawiam z ludźmi, których właściwie nie znam, przynajmniej w pewnym sensie. - Po prostu mięśnie mi wolniej rosną - szybko wyjaśniłem.

- Chyba masz racje - powiedział nagle Gideon. - Dipper, którego znamy zdecydowanie by się tak nie zachowywał, ale to znaczy... - chyba zaczęło do nich docierać powoli to wszystko. - Co za niesamowita sytuacja! - mówił z coraz większą ekscytacją. - Bliźniacy wymiar do naszego? Jak tam jest? Jak to się stało, że się tutaj znaleźliście? - nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, sobowtór Pacifici znów spojrzał na te z mojego świata.

- Nie mogę uwierzyć, że tak wyglądam, to znaczy... - wyciągnęła palec w kierunku Pacifici z mojego świata jakby chciała sprawdzić czy jest prawdziwa i nagle nie zniknie gdy ją dotknie, ale ta się wzdrygnęła cofając na sam kraniec łóżka, jakby się bała co dotyk sobowtóra może jej zrobić. Pacifica z tego świata chyba odebrała to zupełnie inaczej, czego można było się domyślić po jej słowach. - Przepraszam, po prostu wyglądasz naprawdę ładnie, nie sądziłam, że mogę wyglądać tak jak ty. To zupełnie do mnie nie pasuje - zapewne Pacifica z mojego świata to samo pragnęła powiedzieć o swoim sobowtórze, jednak nadal milczała. Nagle wzrok Pacifici dwa skierował się na mnie. - Ty jednak wyglądasz o wiele lepiej niż Dipper, którego znam - również poczułem się lekko zmieszany. - Jesteś nieśmiało uroczy, zupełnie inny niż ten - lekko się do mnie zbliżyła, dobrze, że nie widziałem jak czerwoną mam twarz. - Wiem co mówię - znów zaczęła patrzeć po nas oboje. - To znaczy, że w waszym świecie nadal jesteśmy razem, nie tak jak tutaj? - zarówno ja i Pacifica spojrzeliśmy na siebie za plecami tej z tego świata. Nie byłem pewny, które z nas było bardziej zdziwione.

***

- Ja i Pines? - pierwsze słowa które w końcu zdecydowała się wypowiedzieć Pacifica, którą znałem. - To absurd... - ton jakim to powiedziała, wyraźnie zdziwił sobowtóra co wskazywał wzrok dziewczyny. Spojrzałem na Gideona, ale ten się nie mieszał, najwyraźniej uznając, że lepiej jak sami to rozwiążemy. Sam również byłem w szoku, nasze sobowtóry w tym świecie były razem?

- Czyli wy nigdy? - spytała ze szczerym zdziwieniem Pacifica dwa i znów spojrzała na mnie. - Nie mogę uwierzyć, ale jesteś przecież taki uroczy - a potem jej dłonie ponownie złapały znalazły się na mojej ręce. Mogła chociaż ostrzegać gdy to planowała, serio jej się podobałem? Pacifica, którą znałem wyglądała jakby była naburmuszona tym widokiem. Zapewne denerwowało ją samo wyobrażenie, że to ona mogłaby mnie tak obściskiwać, a gdy robił to ktoś bliźniaczo podobny do niej na jej oczach, to wyobrażenie, musiało zdawać się, aż nazbyt łatwe.

- Uroczy... - prychnęła, zakładając na siebie ramiona. - Gdybyś poznała go lepiej i poczytała jego dziennik...

- Dziennik? - spytał nagle jakby wybudzony z transu Gideon gdy Pacifica dwa nadal trzymała mnie za rękę. - Masz taki sam dziennik? - pytał dalej podekscytowany, wyciągając dziennik z numerem trzy, taki sam jak ja miałem dawniej. W jednej chwili wyrwałem się z rąk sobowtóra Pacifici i podbiegłem do Gideona niemal go przewracając. Tak! To była być może nasza szansa powrotu do domu.

Międzywymiarowy bałagan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz