Chytry plan Billa

113 8 0
                                    

Nie, nie, to się nie mogło dziać. To przecież było niemożliwe, to musiał być jakiś koszmar. Jeśli jednak rzeczywiście tak było, to chciałem się już z niego obudzić. Wspomnienia związane z Billem nie raz nawiedzały mnie w tych gorszych snach, ale to było, aż nadzwyczaj realne. Wbijałem swoje spojrzenie w okno by się upewnić i niemal miałem ochotę krzyczeć ze strachu gdy nad drzewami spostrzegłem jedno wielkie oko wpatrujące się prosto w chatę. Dostrzegłem jeszcze jak z domu wybiegli równie przerażeni wujowie. To tyle jeśli chodzi o udawanie, że nic się nie stało. Zaraz po oku pojawił się jakby żółty kawałek cegły, ale tak naprawdę był to jeden z wielu kawałków ciała Billa, które teraz przylatywały jeden za drugim. Elementy ciała Billa zaczęły powoli łączyć się i układać niczym puzzle, by odtworzyć jego postać. Nie mogłem tu zostać, musiałem coś zrobić i to szybko. Ledwo jednak poruszyłem nogą, a poczułem jak coś ściska z całej siły moją rękę. Pacifica była przerażona, miała zamknięte oczy i cała się trzęsła, ale mimo to ściskała z całej siły moją rękę. Normalnie poczułbym się z tym niezwykle dziwnie, ale teraz były większe problemy. W pierwszej chwili chciałem się wyrwać z jej uścisku i szybko wybiec do wujków, ale widząc jej stan porzuciłem te myśl.

- Tu jesteś bezpieczna - w końcu wydusiłem. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Nie byłem pewny czy chata nadal była bezpiecznym miejscem, ale tu na pewno było bezpieczniej niż teraz na zewnątrz. - Pacifica muszę iść na...

- Nie zostawiaj mnie! - pisnęła niezwykle głośno, jeszcze bardziej przy tym do mnie przywierając. - Pamiętam co tu się działo ostatnio! Nie chcę tego znowu, błagam nie zostawiaj mnie samej! - przełknąłem ślinę, znów patrząc jak kawałki ciała Billa coraz bardziej go odtwarzają. Nie było czasu, ale nie wiedziałem co zrobić. Zostawienie jej tutaj tak samej w tym stanie było ponad moje siły, ale musiałem też pomóc wujkom.

- Pacifica posłuchaj, nie mogę tu zostać. Jeśli Bill wróci, wiesz co spotka nas wszystkich. Świat tego nie przetrwa. Twoi rodzice, miasteczko, a potem wszystko inne przepadnie. Możesz zostać w chacie albo zejść ze mną, ale tam nie jest...

- Tu też nie jest bezpiecznie! - z jej oczu popłynęły nagle łzy rozmazując jej makijaż. - Nigdzie już nie jest bezpiecznie - mówiła wcierając mi twarz w rękaw. - Tak jak wtedy nie było - jej głos zaczął się bardziej łamać

- Proszę, tam jest moja rodzina. Wujek Ford, jest jedyną osobą, która zna Billa najlepiej z nas wszystkich. Poza tym ma coś na czym mu zależy. Jeśli Bill to dostanie, wszystko będzie stracone

- Pójdę z tobą... - powiedziała niemal łamiącym głosem. Nie spodziewałem się, że będzie, aż tak przerażona samotnością, poza tym nie byłem pewny czy pójście ze mną to dobry pomysł, ale nie miałem czasu na kłótnie. Pacifica cały czas trzymała mnie za rękę, przez co wyjątkowo niewygodnie schodziło mi się po schodach. Nie mogłem pobiec żeby się nie przewrócić z nią za sobą. Pod drzwiami wyjściowymi stali już Mabel i Gideon.

- Dipper... Pacifica? - powiedziała nieco zdziwionym głosem moja sister, co mnie nie dziwiło. Widok mnie z Północną w takiej sytuacji był jak wisienka na torcie dziwactw tego dnia. Szybko jednak skupiła się na rzeczy, która właśnie działa się na zewnątrz. - Ten trójkąt wrócił!

- Ale to niemożliwe! - mówił rozgorączkowany Gideon, chwytając się za włosy. - Miał przecież zniknąć raz na zawsze! Skąd on się tutaj wziął?!

- Posłuchajcie... - musiałem jakoś ukryć własny strach, wszyscy i tak już za bardzo panikowali, a Pacifica bała się za nas oboje. Nawet nic nie powiedziała tylko patrzyła pusto w drzwi. - Musimy dowiedzieć się co się dzieje. Uchylimy lekko drzwi i ocenimy sytuację, a może nawet usłyszymy coś ważnego

Międzywymiarowy bałagan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz