Usiedlismy po cichu w krzakach, mężczyzną a raczej coś na jego podobieństwo sidziało w miare daleko. Piotrek zbliżył się do mnie i szepną.
-Licze do pięciu i wyskakujemu z krzaków.
-Jesteś debilem.- odparłam próbując się nie śmiać za głośno.
-Haha,tak. Dawaj, Łuki i Robert też wyskakują.
-A dziewczyny?-zapytałam, Piotrek odwrócił sie w strone dziewczyn i powiedzał plan działania, dziewczyny zasmiały się i zgodziły, uznając to za niewinną głupawą zabawe.
Mnie też nie trzeba było długo namawiać,zgodziłam się nie zdając sobie sprawy z możliwych konsekwęcji.
-No to na pięc..-szepną Robert i zaczął odliczać-Jeden-spojrzał na mnie,
-Dwa-szepną ponownie Piotrek
-Trzy-Dało się usłyszeć od Łukasza
-Cztery- Zachichotały Justyna.
-..i pięc!-Wrzasną Mikołaj i wszyscy wyskoczyliśmy z zarośli. Rzuciliśmy się biegiem w strone postaci krzycząc różnymi przekleństwami.Ledwo udało nam się biec, nogi uginały się nam z ilości alkoholu, który wypiliśmy oraz że śmiechu.
Krzycząc raz po raz, dławiłam się śmiejąc, tak samo jak Tosia, trzymającą się blisko mnie. Dobiegliśmy w miarę blisko tego czegoś, nie mogąc wytrzymać że śmiechu oparłam się na Tosi która oparła się na drzewie.
Gdy jednak istota usłyszała nas odwróciła się momentalnie i to co ujrzeliśmy było czymś najbardziej przerażającym w naszych życiach. Był to zdeformowany mężczyzna, miał napuchnęte usta i oczy, które wyglądały jak chwilą moment miały wyskoczyć, dobrze widoczne żyły na jego czole pulsowały. Jego twarz była podrapana. Wyglądał jak by sam przeżył atak dzikich psów i ledwo udało mu się ujść z życiem. Nagle wstał i dopiero wdety doztrzegliśmy że on wcale nie kucał...miał tak powyginane kości że, wyglądały na złamane, był prawie łysy, na jego głowie było zaledwie kilka włosów, wyglądało na to że sam je sobie wyrwał.Wszyscy stanelismy jak wryci, jego źrenice były prawie nie widoczne jednak jego oczy zwróciły się w moją strone i zrobiło mi się nie dobrze czując jego wzrok na mnie.
-Spierdalamy!-Wykrzyzał przerażony Robert i rzucił sie w ucieczke. Tosia odetchnęłam mnie od siebie po czym złapała za rękę. Monstrum biegło za nami, krzyczeliśmy jak głośno tylko mogliśmy. Kręciło Mi się w głowie, z pewnością byłam osobą która wypiła najwięcej. Biłam nie widząc nic przedemną oprócz zarysu Tosi, rozglądałam się do około, widziałam czarne postacie biegnące obok mnie, w tym samym kierunku.
- Tosia! Tosia! Czy to nasi?
- Biegnij - Dziewczyna sama nie wiedziała czy to Piotrek i reszta czy inne potwory. Słyszałam jak przeraźliwie woła o pomoc, nie mogąc nabrać oddechu. Jednak jeszcze bardziej przeraźliwie krzyk wydobył się zza moich pleców odwróciłam głowę i zobaczyłam Justynę przewracając się, nagle to coś złapało ją za nogi i pociągneło w swoją stronę wgryzając sie jej w ramie. To wszystko działo sie tak szybko..
- Stop! Stop! Pomóżcie Justinie! - Tosia krzyczała zatrzymując się i wzrokiem szukając kogokolwiek. - Halo?! Jesteście tu?! - Krzyczała. Mi zaczęło się robić słabo kontem oka zobaczyłam coś wyglądającego znajomo.
- Tam są.. - Wydobyłam z siebie resztki energii, opadający na Tosie, która przewróciła się razem ze mną. Ten ktoś kogo widziałam był Łukaszem,
chwyił wielki kij i wraz z Piotrkiem, Robertem trzymającymi wielkie kamienie żucili się na monstrum wyzywając najgorsyzmi wyzwiskami.Udeżali go i okladali, jednak będąc pijanym trudno było odróżnić im która część ciała należała do Justyny a która do potwora. Leżałam na kolanach Tosi, gdy nagle poczułam coś mokrego na moich policzkach, spojrzałam w górę, łzy dziewczyny spadały prosto na moją twarz.
-T-Tosia...- Podniosłam rękę i chciałam otrzeć jej policzek ale nie byłam w stanie podnieść ręki. Spojrzałam jeszcze tylko na bok, Mikołaj stał niedaleko, widziałam jego twarz, był blady, i cały się trząsł.
Gdy potwór przestał się ruszać, obalił się całym ciężarem na Justyne, z dużym trudem Łukasz i Rowery wyciągnęli dziewczynę z pod ciepła tego monstrum, podczas gdy Robert próbował je podnieść. Blondynka krwawiła, nie wiedziałam czy czerwień w jej włosach to pozostałości po farbowaniu włosów na różowo czy dziewczyna naprawdę się wykrwawiała. Jej oczy patrzyły w moje, ledwo jeszcze otwierające się. były umierające i nie mogła z siebie. Przez łzy nie widzałam praktycznie nic, miałam całe mokrei zmarźnięte policzki, trzęsłam się, a Tosia trzymała mnie blisko siebie, i czułam jej oddech na mojej twarzy. Gdy usłyszałam głos Macieja wołający nas, nie wytrzymałam napięcia i robiąc mi się słabo, straciłam przytomność.
CZYTASZ
W pogoni za życiem
AdventureGrupa nastolatków została wystawiona na próbę przeżycia apokalipsy zombie. Jednak utrzymanie zimnej krwi w takich warunkach jest nie lada wyzwaniem, szczególnie gdy jedno z nich żwyi nienawiść do reszty. W książce cały czas będą wprowadzane zmiany...