Doszliśmy do sklepu i wypatrywaliśmy jakiegoś piwa
-Ktore brać?-Zapytał Robert
-Żubra-Powiedział po krótkim namyśle Piotrek chwytając z półki alkochol i pakując go do torby.
Stałam jak wryta nie więdząc dlaczego się w to pakuje.
-Jesteście pewni?
-Hmm..Masz racje -Odpowiedział Robert. W tamtym momecie miałam nadzieje że udało sie przekonać Roberta do zrezygnowana z kradzieży ale po któtkiej chwili dodał.
-Lecha bierzemy.
-Haha dumny jestem z ciebie chłopie- do czarnej torby Piotrek dopakował jeżcze jedna puszke. Mając pełną torebkę powiedział.
-Parzcie i sie uczcie-Spojrzał na nas przenikliwie Piotrek. Przeszedł obok stoiska ze słokami, strącił jeden szklany słój i schował się za półkami, widząc to, ochrona powoli podeszła w strone zbitego przedmiotu a on szybko wyszedł ze sklepu pokazując nam gestem, że misja została zakończina.
-Dobre!-Łuki wykrzykną po z podziwem po opusczeniu sklepu.
-Wiem-Odparchną Piotrek otwierając puszke.- Za zajebistość!-Krzykną
-Za zajebistość- Powturzyliśmy i otworzyliśmy karzdy po swojej puszce pijąc po jednym, dóżym łuku.Powoli zbliżaliśmy sie na plac na, którym czekała zniećerpliwiona ekipa
-Macie?- Zapytała Justyna.
-Tak- Odpowiedział Łukasz na, którego alkochol zaczą wyraźnie działać.
-Pijemyyyy-Wybulgotał pijany Robert żucając mi się na szyje. Odetchnęłam go od siebie i podeszłam do Antka.
- Trzymaj.- Wyciągnęłam puszkę przed jego usta.
- Ja nie pije.- Przekierowałam puszkę w stronę dziewczyny siedzącej mu na kolanach.
- Ja też nie.
- Yhhh, czekałam cały tydzień na ten piątek a wy nie pijecie?
- Ty sobie pij, a my was będziemy pilnować. - Antek mrugną do mnie i jak zwykle miewał w zwyczaju, poklepał mnie po głowie. Na szczęście Zuza nie miała z tym problemu, wiedzieć że Antek kocha jak jak żonę a mnie jak córkę, co według niej było urocze.
A mi porostu to nie przeszkadzało. Na placu miałam młodszego (Kacpra) i starszego (Antka) brata, co odpowiadało mi w stu procentach.
- Będziecie naszymi strażnikami?
- Tak - Zaśmiał się Antek i usiadł z powrotem przytulając swoją dziewczynę.Po kilku godzinach czuliśmy już jak uginają sie nam nogi i kreci nam się w głowach. Było około godziny 23.30 . Dopiero wtedy spostrzeglam, że jedyną osobą, która jezcze nic nie wypiła, oczywiście oprócz naszych "strażników" był Maciej. Siedział on cicho wpatrując się w czrny las, był wtedy listopad i szybko robiło sie ciemno i zimno. Wszyscy siedzielismy blisko siebie popojając piwo, opowiadając żarty i historie z naszego życia, tylko ten jeden Maciej siedział i nie angarzował się zbytnio. Ja będoąc już mocno upita nie zwracałam uwagi na pustke na ulicach. Usiadłam koło Macieja.
-Hej kolego-powiedziałam gibiącym sie głosem.
-Hej-odpowiedził, nawet nie spoglądając w moja stronę.
-Co się dzieje?
-Nic takiego...Poprostu- Zawachał sie na chwile i spojrzał na mnie- Nie chce was starcić.
-My się nigdzie nie nie wybieramy-uśmiechnełam się.
-My nigdzie nie musimy iść, to oni po nas przyjdą.-Nie rozumiejąc nic z wywodów przyjaciela bezradnie położyłam mu głowe na ramieniu.
-O czym ty gadasz?-zaśmiałam się, nie oczekując odpowiedzi.
CZYTASZ
W pogoni za życiem
PertualanganGrupa nastolatków została wystawiona na próbę przeżycia apokalipsy zombie. Jednak utrzymanie zimnej krwi w takich warunkach jest nie lada wyzwaniem, szczególnie gdy jedno z nich żwyi nienawiść do reszty. W książce cały czas będą wprowadzane zmiany...