Rozdział 13

52 10 0
                                    

Zobaczyłam Zuzę i
Roberta w ich oczach było widoczne przerażenie.
-O matko Hania!-Poptatrzyła na mnie Zuzia i uśmiechnęła się lekko.
Tuż za przed nami stoi Mikołaj, Piotrek i Maciej.
-Co wy tutaj?-Zapytałam ksztysząc się jeszcze wodą.
- Mieliśmy się spotkać na placu, iść odwiedzić Justyne, ale nikogo nie było. Żadne z was nie odbierał telefonów i zmartwiliśmy się. Poszliśmy do ciebie, ale zobaczyliśmy..- Zuza wzdrgneła się na tą myśl. - Poszliśmy do każdego z was, do Tosi, Macieja, Piotrka, Łukasza.. Kaji.. Ale z mieszkania na mieszkanie, obrazy robiły się coraz gorsze. Zadzwoniliśmy na policję, ale nikt nie odebrał. Na ulicach było pusto, ale jak szliśmy dalej i szukaliśmy was ale wtedy...- Zuza przykryła ręką usta, zasłabła, wstała odchodząc na bok. A Robert dokińczył za nią.
- Ten zdeformowany człowiek, tak jak tamten którego widzieliśmy parę dni temu. Ale.. Było ich więcej. My.. My nie byliśmy na to w żaden sposób przygotowani. Wszysko działo się tak szybko.
- Co się stało?
- Antek.. On, chciał obronić Zuzę kiedy te stwory się na nas rzuciły.. Ale.
-Ale?!
-On nie żyje. - Wtrącił nagle Mikołaj. Wszyscy zapomnieliśmy na niego, a ok stał w bezruchu, wpatrywałam się w podłogę. Nie mogłam w to uwierzyć
.. Antek. On tak porostu?..
- To moja wina- obwiniała się Zuza, siedzieć i trzęsąc się. Nikt nic nie powiedział, więc poczułam obowiązek pocieszenia jej, nigdy jednak nie byłam w tym dobra.
- To nie twoja wina- Powiedziałam próbując wstać jednak od razu upadłam.
-Hania!- Piotrek podbiegł do mnie.
-Yh, zapomniałam o tej nodze.
- Co tak się stało?
-Na dole były jakieś dwa zombiaki, jeden nie żyje.
- A drugi?
-Nie jestem pewna.
- No to wiemy gdzie nie zchodzić, i tak zabraliśmy z tamtą wszystko co najważniejsze.
-Wiecie, jednak bardziej od tego co tam się stało, zastanawia mnie jak się tam znalazłam. - Zmieniłam tonację wpatrując się na zmianę w Macieja i Piotrka.
-To ja cię zepchnołem - Maciej, powiedział nie racząc się nawet ma mnie spojrzeć. - Zobaczyłem parę zombiaków zybiegających zza rogu, a nie przydała byś się w walce z nimi, była byś tylko ciężarem, więc lepiej było cię ukryć niż dawać ci walczyć.
-Huh?! Przepraszam?!- Zdenerwowałam się.
Co on sobie myślał?! Ja niby nie przydatna?!
Czy tylko chciałam wstać Piotrek złapał mnie, posyłając mi spojrzenie mówiące że nie warto.
-Jesteśmy tu większą grupą, są na górze. - Dodał Piotrek. Zaczęliśmy w milczeniu wchodzić po schodach. Ulgą było zobaczenie przyjaciół ale wolała byk ich zobaczyć wszystkich. Cały czas nie mogłam znieść myśli że Antek... Ale nie miałam serca dopytywać się o szczegóły.

Gdy weszliśmy na drugie piętro, gdzie znajdował się pokój nauczycielki z daleka zobaczyliśmy Tosia Łukasza i Kaję. Zuzią popędziła w ich stronę i przytuliła na przywitanie. Po krótkiej chwili na cieszenia, znowu nastał smutek, po wyjaśnieniu tego co niedawno miało miejse. Tosia zpowarznia i spoglądając na koszyk noży powiedziała.
-Robimy tak, każdy z nas ma po dwa noże, z sprawdzaliśmy całą szkołę i parę klas jest otwartych więc możemy w nich spać. Szkoła jest jedynym dobrym wyjściem dla tak wielu osób.
Właśnie ilu nas jest?
- Ósemka.
-Dobra, każdego dnia dwie lub trzy osoby będą stawały na warcie podczas wypoczynku reszty. Pewnie co kilka dni będzie trzeba udać się po jedzenie. -Dopowiedział Mikołaj.
-Mam trochę jedzenia,chwyciłam mój przrmoczony plecak i wyciągając jego zawartość, jednak mój uśmiech powoli zszedł mi z ust. W plecaku była dziura, na pewno zrobiona przez jedno z tych zombi z którym próbowałam walczyć. Jedyne co zostało w środku to jeden scyzoryk, i parę rzeczy z apteczki, takich jak bandaż, dwie buteleczki wody utlenionej. Mikołaj podszedł do mnie i schował do kieszeni jego czarnej, materiałowej kamizelki resztki apteczki.
-No cóż, trzeba się będzie wybrać po potrzebne rzeczy już dzisiaj.- Wstchnoł.
-Ale zaczyna robić się ciemno..- Odezwała się Zuza cichym głosem.
-Ja dzisiaj nigdzie nie wychodzę - Zdenerwowała się Tosia. - Zaraz dwudziesta a jest zima! Jest ciemno, niebezpiecznie i zimno.
-Powiedz to Kaji albo Zuzi. - Kaja ubrana była, w czarną sukienkę ledwo sięgającą kolan, na to zarzucona oliwkowa bluza, jedyne co okrywało jej nogi było czarnymi w miarę cienkimi rajstopami.
Zuza za to w granatowym swetrze wepchnętym w ciemną spódnice końcącą się za kolanami i czarnymi, średnio wysokimi butami na małym obcasie.
- Tak więc ty Tośka nie powinnaś narzekać. Spodnie, i bluzę. - Łukasz dokuczał krótkowłosej blondynce.
- Możesz chociaż przez chwilę się nie kłócić? - Retoryczne zapytał Robert. - Trzeba czymś opatrzyć kostkę Hani, przecież ona nie może chodzić.
-Poradze sobie.
-Nie bądź głupia. - W odpowiedzi westchnęłam tylko.
-Ogarniemy te nogę jutro, jest już późno i wszyscy są zmęczeni.
- Słuchajcie porostu potrzebuje czegoś do usztywnienia tej kostki i tyle, to może być nawet kijek.
-Ok, ja Zuzia pójdziemy poszukać ci czegoś. Może będzie coś w sali chemicznej-Powiedziała Tosia i zagestykulowała stronę Zuzy znakiem aby poszła razem z nią. Myślę, że nie chciały chodzić po ciemnej i niebezpiecznej szkole ale zapewne Tosia chciała porozmawiać z nią na temat..Antka.
- Dzięki.
- Poczekajcie, jeszcze chwilę, najpierw podzielimy się na "pokoje".- Zatrzymał je jeszcze Piotrek.
-Dobra, jedyne otwarte klasy to polonistyczna, geograficzna, komputerowa i chemiczna. Więc może dzisiaj zajmiemy się nimi, i tam spędźmy noc. Co jak co ale te klasy są małe, więc podziel się na dwójki, i jedną trójkę na sale. Tak będziemy czuli się komfortowo, i nie będzie ciasno ani duszno. Pasuje?-
Wszyscy zgodzili się z pomysłem Czarnowłosego, niskiego chłopaka.
Nie mieliśmy już siły polemizować, każdy był wycięczony.
-To tak, w polonistycznej będą Piter,
Robert i Łuki, w geograficznej Tosia i Zuzia, w komputerowej, Hania i Kaja a w chemicznej ja i Mikołaj- Zadecydował Łukasz. próbujący jak najszybciej zakończyć planowanie i przejść do wypoczynku. Jak powiedział, tak się stało, weszliśmy po schodach, ja podpierając się o poręcz wspierana przez Kaję.
Dwie dziewczyny odeszły od grupy w poszukiwaniu stabilizatora mojej nogi.

Weszłam do sali i położyłam się na ziemi. Nie było wygodnie,ale dobrze czułam się z myślą że Kaja śpi obok mnie.
Moje ubrania zdążyły wyschnąć, przynajmniej w jakimś stopniu.
Zasypiałam, mając nadzieję że jak się obudzę to wstanę w moim pokoju, i to wszystko okaże się być tylko snem. Spałam jednak tylko przez nie długi czas gdyż wybudziły mnie głośne kroki dobiegające z zewnątrz sali.

W pogoni za życiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz