_22_

2K 106 32
                                    

(PIOSENECZKA POTRZEBNA XDD)

Usłyszałem krzyk ojca. Zobaczył mnie i Marka.
-WSTAWAĆ PEDAŁY!- krzyknął
-Spierdalaj i nie denerwój mnie- wysyczałem i spojżałem na twarz mojej Kruszynki. On sie boi. Zresztą tak jak każdy z nas.
Maks już od rana lizał Nikodema XD
*
Każdy z nas dostał ubrania, buty, kamizelkę kuloodporną i broń. Wszyscy rozeszli się do innych pokoi i łazienek sie przebrać. Ja podniosłem Marka i wbiegłem z nim do łazienki w jego pokoju. Mamy najlepszą.
-Mam nadzieje że się nie wstydzisz- wyszeptałem i pocałowałem go namiętnie. Chłopak oddał pocałunek.
-Ciebie nigdy- powiedział i ponownie wpił się w moje usta
Oderwaliśmy się od siebie i zaczeliśmy się ogarniac. Po ogarnięciu zaczęliśmy się ubierać. Nic specjalnego... Czarna bluza włożona do czarnych bojówek z których wszystkich kieszeni wystawała broń, do tego pas z bronią i nabojami i kamizelka kuloodporna. Do tego czarne trepy.
-Wyglądasz tak cholernie seksownie- powiedział Maruś i wpletł swój chude palce w moje włosy całując mnie
-Ty zawsze tak wyglądasz. Seksownie i bardzo pociągająco- powiedziałem i zacząłem całować jego szyje. Zrobiłem mu małą malinke i oderwałem sie od jego szyi szybko całując w usta
-Musimy iść- szepnąłem powodując łzy zbierające się w jego oczkach
Spłyneły mu po policzkach a ja je otarłem.
-Ciiiii nie płacz kruszynko. Będzie dobrze. Ale obiecaj że pod żadnym pozorem nie wbiegniesz na pole bitwy- powiedziałem
-Łuki... Obiecaj że wrócisz- szepnął zalewając się łzami i patrząc mi w oczy. W jego oczkach był tylko smutek
-N-nie moge- powiedziałem powodując u niego atak paniki i smutku.
-Spokojnie skarbie. Kocham cie i zawsze o tym pamiętaj- pocałowałem go

Byliśmy zmuszeni już wyjść z łazienki. W pokoju zobaczyłem Maksa w takim samym stanie jakim był Maruś.
Do pokoju weszła Wika gotowa do walki. Zrobiła dosyć mocny makijaż. Nie ma zamiaru płakać.

Wszyscy gotowi zeszliśmy na dół
Oczywiście nie obyło się od wyzwisk rodziców ale wyjebane na nich.
***

Dotarliśmy na miejsce gdzie byli już wszyscy z obu gangów. Czekaliśmy tylko na atak. Marek i Maks powinni być już bezpieczni. Boje sie o Wiktorię i chłopaków
-Niko. Uważaj na siebie- powiedziałem do chłopaka i podszedłem do Wiktori która mocno uścisnąłem. Na razie nikt nie zauważył że nie ma Marka i Maksa. Wszyscy się bali. Zebrałem moją ekipę. Kuba, Oskar, Tomek, Wika i Niko

-Słuchajcie. Liczy się wasze zdrowie i życie. Jeśli jesteście ranni natychmiast opuszczacie pole walki. Oczywiście niepostrzezenie. Starajcie się zabijać a nie ranić. Uważajcie na siebie i pamiętajcie że was kocham- odparłem. Gadaliśmy jeszcze chwile. Moje pozegnanie z Markiem było bardzo ciężkie. Musiał wziąć tabletkę na uspokojenie. Maks z nim jest. Mam nadzieje że z nim dobrze.
Stało się... Zaczęli atakować...
Serce mi chwilowo stanęło. Wika i Oskar pobiegli na prawo a Kuba i Tomek na lewo. Ja z Nikiem przed siebie wprost na wrogów. Ustaliliśmy że będziemy parami tak żeby było bezpieczniej. Oczywiście podczas walki mogą się rozłaczyć.
Emocje które mi towarzyszą są do nieopisania. Usłyszałem pierwsze strzały i zobaczyłem że kilka osób już padło. Wyjeliśmy broń i zaczeliśmy strzelać

                     *Pov Marek*
Siedzimy tu już od kilku godzin. Nie wiem ile dokładnie. Przez ten cały czas płakałem. Zwłaszcza jak tabletka uspokajająca przestała działać. Maks po godzinie przestał płakać i kazał mi być dobrej myśli. Robił wszystko żebym tylko przestał płakać.
-Kurwa Maks! Czemu ty jesteś taki spokojny?! Twój chłopak właśnie walczy o ile jeszcze żyje!- krzyknąłem
-Marek...- chłopak miał łzy w oczach -Ja w niego wierze. Obiecał mi że zrobi wszystko żeby wrócić. To mnie rozpierdala od środka ale panika niczego tu nie zdziała- powiedział uśmiechając się ciepło i wtulając sie w za dużą bluzę Nikodema którą miał.

-Muszę mu pomóc! On nie może umrzeć!- krzyknąłem i wybiegłem ze studia.
-Marek nie!!! Proszę nie rób tego!!!- usłyszałem krzyk Maksa który za mną biegł.
Płuca bolały.
Bardzo bolały.
Zobaczyłem z daleka bitwę...
Zacząłem biec w tamtym kierunku

                     *ŁUKI POV*
Na razie było dobrze. Wygrywaliśmy. Nigdzie nie widze moich przyjaciół. Może dlatego że skupiam się za bardzo na tym żeby przeżyć.
-AŁA KURWA!- usłyszałem za sobą damski krzyk. To... WIKA?!!
Odwróciłem sie. Upadła trzymając sie za nogę.
-Wiktoria!- krzyknąłem
-Nic mi nie... ZA TOBĄ!- krzyknęła
Wiedziałem że to mój koniec. Jeden poprawny strzał i po mnie

Zobaczyłem kogoś kto tu biegnie.
Mmarek?!!! Kurwa co on tu robi
Usłyszałem strzał za sobą. Nie miałem szans
Poczułem wielki ból na plecach. Upadłem.

-Łuki!- krzyknął Marek
-Ty skurwielu! Zabije cie jebany gnoju! Cożeś zrobił idioto?!- krzyczał zapewne do kogoś kto do mnie strzelił
Usłyszałem kilka strzałów i jęk bólu mojego oprawcy
Wstałem. Pomimo kamizelki kuloodpornej to strasznie bolało. Nawet nie dotknęło skóry ale jednak al
Zobaczyłem chłopaka który celował w Marka
-Marek! Nie!- krzyknąłem i zasłoniłem chłopaka swoim ciałem. Kula trafiła w kamizelkę. Pomimo to zgiąłem sie w pół przez ból
Usłyszałem strzelanie po moich obu stronach. Podniosłem głowę. Z jednej strony Wika a z drugiej Marek
Mój Maruś. Jak dobrze mu idzie. Ludzie spadali martwi jeden po drugim. W oddali zobaczyłem zapłakanego Maksa klęczącego przy Nikodemie i kałuże krwi.
Momentalnie się wyprostowałem. Będzie siniak. Szybko do nich podbiegłem zabijając wszystkich po kolei
-Co jest?!- krzyknąłem
-Postrzelili go kurwa. Skurwysyny jebane!!!- krzyknął Maks
-Zabierz go tam gdzie siedziałeś z Markiem. Zaraz tam będziemy!- rozkazałem i pobiegłem do Marka i Wiktori
-Marek kurwa co ty tu robisz?! Miałeś siedzieć w domu!- krzyknąłem
-Jak widzisz nic mi nie jest- dodałem
-Nie mogłem tak siedziec- odpowiedział strzelając
-Wika. Co z tobą?- spojzalem na jej ręce z krwi i nogę również z krwi
-Nie postrzelili mnie. Tylko musnięcie ale boli jak cholera- odpowiedziała
Usłyszałem długi przeciągły dźwięk
Wszyscy przestali strzelać

-Nie ma sensu walczyć! Od teraz każdy gang żyje swoim gangiem. W tył zwrot!- krzyknął przywódca tych co na nas najechali
Wiktoria się przewróciła i jękneła z bólu

Nie zauważyłem że w ostatniej sekundzie ktoś postrzelił Marka
Chłopak właśnie upadał ale złapałem go w odpowiednim momencie
-Łukasz!!!- usłyszałem krzyk Kuby
Wszyscy są. Jak dobrze
-Weźcie na ręce Wiktorie i biegniemy do mnie. Mamy trzech poważniej rannych!- krzyknąłem
*
Gdy wbiegliśmy do domu, Nikodema już operowali. Wyciągali mu kule która na szczęście głęboko nie wpadła. Mamy własny szpitalik w willi.
Wiktori zabandazowali nogę z którą wszystko będzie dobrze
A Markowi zabandazowali obojczyk który trafiła kula przez kamizelkę. Na szczęście to tylko mała ranka ale przez nią Marek osłabł.
Jeśli chodzi o mnie, Marka i Wike to wszyscy mamy rozcięty policzek. Wika została draśnięta strzałą, Marek i ja w czasie uników się podrapalismy.
Jestem dumny z mojego małego chłopczyka.

______________________________________
Dzięki za przeczytanie. Jutro next. Mam nadzieje ze sie podobalo. Do nastepnego. Bayoo
                     

Bad Love kxk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz